Day's Left 64 - Gorgeville

4 0 0
                                    

   Dziś nadszedł ten dzień wraz z Colinem wyruszamy z miasta zabraliśmy prowiant tylko na pierwsze dwanaście  dni więc jeśli nic nie upolujemy to będziemy mieli przechlapane. Sztyletów mieczy i wszelakich broni białej mamy pod dostatkiem.

- Damy rade prawda ? - Zapytał mi się niepewnie Colin.

- Szczerze ? Nie mamy za bardzo innego wyjścia wole zginąć próbując nic siedzieć i nie zrobić w tej sprawie nic - odpowiedziałem spokojnie lecz tak w środku się obawiałem w końcu niedawno skończyliśmy szkołę dla łowców i można powiedzieć że natychmiastowo zostajemy wyrzuceni na głęboką wodę.

- Mam to rozumieć jako tak czy jako nie ? - Zapytał drażniąco Colin.

-Tak masz to rozumieć jako tak wyruszamy wieczorem. - Odpowiedziałem jak najszybciej żeby nie myśleć na ten temat ani chwili dłużej.

Następna połowa tego dnia mijała wiekami na ulicach już prawie nikogo nie było każdy uciekał przed tym nic dziwnego kiedy już zaczynałem się rozmyślać zobaczyłem małą dziewczynkę idącą przez środek rynku samą było to dość nie codzienne zjawisko wytłumaczenia były dwa albo zgubiła matkę i nie owijając w bawełne nie przeżyje ani pięciu minut albo jest to rzadki gatunek Draugra potrafiącego się maskować przybierając ciało poprzedniej ofiary niestety słysząc krzyki ludzi w mieście można by się domyślić że był to Draugr oznaczało to że do miasta weszły potwory i wszyscy ludzie jacy zostali są skazani na śmierć. Zapadał już zmrok nadal było słychać krzyki ludzi którzy są rozrywani na kawałki gdy nagle usłyszeliśmy szybkie kroki małych stópek przy naszym mieszkaniu nie wahając się chwyciłem za podręczny sztylet który dostałem na zakończenie akademi i słysząc nieustanne pukanie do naszych drzwi otworzyłem szykując się na walkę. Otworzyłem drzwi i zauważyłem małą samą dziewczynę brudną od krwi od razu wiedziałem że to Draugr ale miałem strzasznie słabą pozycje do wykonaniu ciosu więc poczekałem na rozwój wydarzeń po chwile jednak dziewczynka się odezwała :

- Mogę wejść ? - powiedziała przestraszonym głosem.

Zastanawiając się przez chwilę odpowiedziałem.

- Tak zapraszam co się stało że masz zakrwawioną sukienkę ? 

- Potwór mnie dopadł i moją rodzinę pomożesz mi ich odszukać ?

- Tak oczywiście prowadź. - Odpowiedziałem spokojnie wiedząc że daje się złapać w najprostszą na świecie pułapkę.

Zeszliśmy na dół po schodach dziewczynka pokazała mi palcem na piwnice wskazując strome schody na dół.

- Boję się iść pierwsza mógłbyś teraz iść przodem proszę ? 

- Oczywiście. - Iść tyłem do Draugra ale ze mnie kretyn pomyślałem schodząc po schodach.

Zapaliłem latarkę piwnica wyglądała jakby nigdy nie miała się skończyć gdzieś po trzydziestu stopniach nie słyszałem kroków dziewczynki odwróciłem się najszybciej jak mogłem i zobaczyłem go spadłem ze schodów jakieś sto może dwieście stopni wypadł mi przy tym sztylet i latarka. Słyszałem tylko coraz głośniejszy oddech. Jego oddech. Po około trzydziestu sekundach  znalazłem latarkę jeszcze działała zobaczyłem szybko na schody nie zauważyłem go tam po kilku sekundach poczułem zimny oddech na karku Dragur podniósł mnie i rzucił jak śmieciem na odległość dziesięciu metrów na jego nie szczęście znalazłem sztylet wbity w ścianę oddaloną o 50 metrów nie zastanawiając się zacząłem biec szybko wyjąłem sztylet i starałem się nie połamać bardziej niż przez te sto stopni na schodach kto w ogóle robi takie piwnice. Nie przedłużając Draugr jest dosyć powolnym ale silnym potworem więc wybrałem technikę dwóch szybkich ciosów i uniku po długiej walce udało mi się osłabić potwora a przy tym przemyśleć nowy plan. Postanowiłem obciąć mu nogi tak sztyletem nogi po godzinie udało mi się to zrobić i wróciłem do domku licząc na szybką kąpiel i wyprawę w drzwiach spotkałem Colina 

- I jak zabawa ? - zapytał się śmiejąc się pod nosem.

- Zabawa ? Prawie mnie zabił a ty co popcorn robiłeś ? - odpowiedziałem zbulwersowany.

- Nie no wyluzuj a zresztą mogłeś księciuniu poprosić swojego przyjaciela o pomoc a nie walczyć sam z Dragurem wiesz ile łowców on już ... 

Colin po wypowiedzeniu tych słów rozpłakał się poszedł na dach budynku gdzie spędzaliśmy większość czasu. W trakcie zażywaniu kąpieli przypomniało mi się. Rodzice, bliscy, znajomi, Colin miał w rodzinie samych łowców. Jak był jeszcze mały jego rodzina wybrała się na polowanie niestety liczba potworów ich przerosła i Dagury zabiły jego rodzinę w ten sposób znalazł się w domu dziecka wraz ze mną ale ja akurat nie znam swoich rodziców matka zostawiła mnie w domu dziecka jak skończyłem roczek więc nie pamiętam rodziców. Wina to było to co czułem po kąpieli ubrałem się w czysty strój i poszedłem do Colina na samą górę. Siedział tam sam jak palec nie byliśmy lubiani w domu to w pewien sposób zbliżyło nas do siebie pomyślałem podchodząc do niego.

- Wiesz Colin masz racje mogłem poprosić o pomoc przepraszam i współczuje straty - powiedziałem z pokorą.

- Nikt z nas nie ma wpływu na przeszłość ale możemy nadal kształtować przyszłość.

- Musimy wyruszać.

- Wiem jestem gotów a ty ?

- Muszę jeszcze coś zabrać.

- Spotkamy się za dziesięć minut przy głównej bramie. 

 Zabrałem szybko rzeczy i pobiegłem w stronę bramy. Kiedy tam byłem Colin już czekał była godzina 4:51 w planach mieliśmy być już w ciemnym lesie ale trochę plany się zmieniły jutro o 8 tam dotrzemy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jakieś propozycje ? rady ? pisz w kom na 100% mi się przydadzą 
<3

Nowa okładka będzie jutro pojutrze










You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 09, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

64 Days LeftWhere stories live. Discover now