Rozdział 13.

681 66 72
                                    

Ruszyłem do pokoju Irlandczyka, który znajdował się na przeciwko wejścia do kuchni. Poprawiłem dużego pluszowego misia na rękach i otworzyłem drzwi, jednak pokój był pusty. Łóżko było zaścielone, a wnętrze pomieszczenia lśniło czystością, jakby nikt tu nie przebywał od kilku dni. Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się.

– Niall, skarbie? – spytałem, idąc w stronę łazienki.

Nie ma go w pokoju, nie ma go w salonie ani w kuchni to może jest w łazience? Otworzyłem delikatnie drzwi, wglądając do środka. To był strzał w dziesiątkę, jednak nie taki strzał na jaki liczyłem.

Otworzyłem szeroko oczy, padając na kolana obok jego ciała. Rzuciłem pluszowego misia zaraz do kałużowy krwi przez co niedługo potem nią przesiąknął.

– Nie, nie, nie. Kochanie nie rób mi tego – mówiłem szybko, odgarniając mu włosy w czoła.

Spojrzałem na jego ręce, które praktycznie wszędzie pokryte były bliznami bądź świeżymi ranami, z których wypływała jeszcze szkarłatna ciecz. Sprawdziłem czy oddycha, niestety było już za późno. Nawet nie zorientowałem się, kiedy z moich oczu zaczęły wypływać strumienie łez.

Niall był blady, a jego usta sine. Ciało z każdą minutą stawało się coraz zimniejsze. Zadzwoniłem po pogotowie, mając nadzieję, że go uratują. Jednak wiedziałem, że to koniec. Wiedziałem, że mój kwiat uschnął z mojej winy, bo się nim nie zajmowałem. Wolałem poświęcać czas innej roślince, która nawet nie powinna być pielęgnowana. Na pewno nie przeze mnie.

– Niall błagam... Dlaczego ty mi to zrobiłeś? – zapłakałem, patrząc w jego puste oczy.

Rozejrzałem się wokół. Obok niego leżało kilka żyletek, opakować po tabletkach i noży. Nie dotykałem jego ciała... bałem się. Pod jedną z jego dłoni leżała kartka papieru, która była z jednej strony ubrudzona krwią. Wziąłem ją szybko w swoje drżące dłonie i zacząłem przesuwać wzrokiem po tekście, którego odczytanie nie należało do najprostszych. 

"Drogi Zaynie,

Dobrze wiem, że to ty teraz to czytasz i również wiem, że to ty znajdziesz mnie jako pierwszy. Przepraszam, że musisz znosić widok wylanych na łazienkowe kafelki hektolitrów krwi, jednak nie wiedziałem jak inaczej mógłbym zniknąć z twojego życia. Nie chciałem być dla ciebie ciężarem, dobrze wiem, że ci wadziłem. Znalazłeś kogoś lepszego, kogoś kto zasługuje na ciebie bardziej niż ja. Myślałem, że to tylko chwilowe - powychodzisz trochę z nim i dasz sobie spokój. Jednak myliłem się. W tym przekonaniu utwierdziło mnie odrzucanie moich połączeń w dniu naszej rocznicy. Miałem nadzieję, że robiłeś to tylko dlatego, że przygotowywałeś dla mnie jakąś niespodziankę tak jak to miałeś w zwyczaju. Czekałem cierpliwie do tej dwunastej z przygotowaną przeze mnie kolacją, jednak nic... Tak samo było dzisiaj, czyli w dzień moich urodzin. Liam był ważniejszy. Wcale ci się nie dziwię, że wybrałeś jego, na twoim miejscu postąpiłbym tak samo. Obiecałem sobie, że jeśli i w tym dniu nie pojawisz się w drzwiach mojego domu to ja odejdę.

Potrzebowałem cię, Zayn. Ciebie i twojej uwagi. Trudno mi było wytrzymać kilka godzin rozłąki, a co dopiero kilkanaście dni... Robię to teraz, bo wiem, że później bardziej męczyłbym się ze świadomością, że kogoś masz. Kogoś kto nie jest mną. Dlatego, abyś mógł wieść spokojne życie z Liamem u swego boku usuwam się.

Usuwam się z twojego życia na zawsze, Zayn.

Niall. "

Mój kwiat uschnął na dobre, a to tylko i wyłącznie moja wina.

KONIEC.


•  •  •
Niedługo opublikuje nowe ff, będzie pobocznie ziall, więc mam nadzieję, że się zadowolicie ;3

He was like a flower • ziall ✓Where stories live. Discover now