Rozdział 7 - Wiek 18 lat

346 20 14
                                    

(Od autorki) Poznajmy historię Nancy/Elizabeth oraz ostatnią konsekwencje, która może zniszczyć wszystko, co do tej pory nasi bohaterowie zbudowali.

***

Integra prawie w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, że śni. Wizualnie wszystko było tak realistyczne, że niemalże całkowicie uwierzyła w to, co się działo. Wątpliwości wynikały stąd, że to się po prostu nie mogło dziać w rzeczywistości.

W tym śnie leżała na łóżku, ale nie spała. Leżała na kołdrze i wpatrywała się w sufit. Czekała na coś. Nie wiedziała na co, ale to się zaraz miało wydarzyć. Jak to zwykle bywa w snach, nie wiedziała, który jest dzień, pora dnia, ani nawet gdzie się dokładnie znajduje. To łóżko, na którym się znajdowała na pewno nie należało do niej w rzeczywistym świecie. Było zbyt...ekstrawaganckie? Tak, to dobre słowo. Kolumny i ciemno czerwone kotary pod kolor pościeli na pewno nie leżały w jej guście, ale pojawiły się w tej jawie sennej.

Nareszcie przyszedł. Pierwsze co zobaczyła to te czerwone, iskrzące oczy. Kroczył w jej stronę powolnymi krokami, nie śpiesząc się wychodził z cienia. Mimo iż było ciemno, doskonale go widziała. Minęła dłuższa chwila zanim znalazł się u szczytu łoża.

Odkąd go poznała, Alucard zawsze nosił dokładnie to samo. Tutaj natomiast, zamiast swojego czerwonego płaszcza, nosił czarną pelerynę. Mimo iż jej całej nie widziała, była pewna, że z tyłu musi się ona układać na kształt skrzydeł nietoperza.

- Widzę, że jesteś gotowa – oznajmił, wielce z czegoś kontent.

Nie do końca była świadoma na co jest gotowa, lecz czuła w środku, że jest.

Alucard wznowił krok, okrążając łóżko, nie spuszczając z niej wzroku. Uśmiechał się zwycięsko. Ten jego brak pośpiechu wzmacniał oczekiwanie obojga.

Wampir schylił się i delikatnym ruchem zdjął jej okulary. Jej wzrok, co dziwne, nie pogorszył się, co było kolejną oznaką, że to był sen. Alucard odłożył je gdzieś i przysiadł na skraju łóżka. Ona nie poruszyła się, dalej obserwowała co zrobi. On przejechał dłonią po jej policzku, aż do odsłoniętej szyi. Miał zimne dłonie.

Nie drgnęła, nawet kiedy cały wszedł na łóżku. Był nad nią, ręce oparł po obu stronach jej głowy. Właśnie wtedy odwzajemniła uśmiech.

- Więc to już? – to pytanie wyszło z jej ust, brzmiała bardzo szczęśliwie.

- Tak, to już – pochylił się i złożył pocałunek na jej ustach. Zdała sobie sprawę, że zawsze tego chciała. Ponieważ te usta należały też do niej, on cały należał do niej.

Całował ją tak krótką chwilę, podczas gdy ona dłońmi złapała za poły jego peleryny, jakby bojąc się, że się oddali. To wszystko działo się jak w zwolnionym tempie.

Kiedy się odsunął ku jej niezadowoleniu spostrzegła, że pokój wokół kompletnie zniknął. Byli tylko oni i to łoże. Całe otoczenie spowijała nieprzenikniona czerń.

- Jesteś gotowa? – spytał – Zostaniesz ze mną?

- Tak, zostanę z tobą.

Obnażył wówczas kły, a jej to nie przeraziło. Nawet przejechała palcem po jednym z kłów. Był bardzo gładki.

- Zrób to. Pozwalam ci.

- Jeśli tak... - Alucard mówił to już nie zwycięsko, a wręcz triumfująco - ...już na zawsze będziesz moja.

Naraz jego ręce spoczęły na jej ciele, a kły zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do jej szyi. Czekała, z wyczekiwaniem, nie lękiem. Chciała tego. Chciała części niej w nim. I właśnie wtenczas, gdy jego zęby znalazły się u celu...wszystko się skończyło.

Między wierszamiWhere stories live. Discover now