Rozdział 5

103 10 0
                                    

Pracowałam w pocie czoła przez dobre parę godzin. William od czasu do czasu instruował mnie, co mam teraz zrobić i jak. W końcu skończyłam. Udało się.

-Dziękuję - odezwał się Golden Bonnie. - Samemu zajęłoby mi to znacznie więcej czasu - próbował się uśmiechnąć.

-Ja też dziękuję - przytuliłam się mocno do ojca. William również mnie objął. - Nie zdawałam sobie sprawy, że mnie zdradzał regularnie z innymi kobietami - łzy napłynęły mi do oczu, ale powstrzymałam się od płaczu. Steve był zdrajcą, dupkiem. Wykorzystywał mnie. Nie zależało mu. Nienawidzę go, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę... Należało mu się. Od początku byłam dla niego tylko zabawką, którą może wyrzucić, gdy mu się znudzi. Zabawką, która zawsze mu wybaczy. Tak naprawdę nigdy nie znałam Steve'a. Nie znałam tej strony, którą przede mną ukrywał. BARDZO DOBRZE, ŻE ZGINĄŁ W MĘCZARNIACH.

-A nie mówiłem - ojciec zarechotał.

-Jak to się dokładniej stało? - spytałam z ciekawością.

-Steve był dość łatwą ofiarą - zaczął. - Wyciągnąłem go prosto z imprezy. Wszyscy byli tak schlani, że uznali mnie za normalnego człowieka, tylko mającego królicze uszy w ramach przebrania. Twój były poszedł za mną jak te naiwne dzieci z pizzerii. Torturowałem go tutaj. Dawno nie czułem takiej satysfakcji. Trzydzieści lat bez żadnej przyjemności. Potem jego zwłoki podrzuciłem do parku. Zastraszyłem jednego ze znajomych Steve'a, żeby przyznał się do winny, jeżeli chce jeszcze raz ujrzeć swoją żonę i dzieci - William wydawał się szczęśliwy. Miło się wrażenie, że jego oczy tryskały entuzjazmem. Również się cieszyłam. Już dawno nie czułam takiej więzi z moim pierwszym ojcem. Ochronił mnie przed największym błędem, którego żałowałbym przez resztę mojego życia. Byłam mu bardzo wdzięczna.

W końcu odsunęłam się od Golden Bonnie'go, dając mu wstać. Kręciło mi się w głowie od przemęczenia. William podszedł do wyjścia, jednak odwrócił się w moją stronę i skinął na mnie, bym za nim podążyła. Zaprowadził mnie do biura, gdzie wziął zabawkę Golden Freddy'iego i rozerwał ją. W środku oprócz pluszu znajdował się czarny pendrive.

-Tutaj są wszystkie dane apropo moich eksperymentów. Trzeba dotrzymywać zawartych umów - podał mi czarne urządzenie. Przyjrzałam mu się. USB typu A, 32 GB. Cholera, trzeba będzie znaleźć przejście do USB typu C, który teraz jest standardem. Może w domu mam taki kabel. - Zastanawiam się nad wznowieniem badań. Aktualnie eksperymentuje na sobie...

-Wybacz, tato... - przerwałam mu. - ...ale jestem naprawdę padnięta - zachwiałam się. Czułam się, jakbym miała zasnąć zaraz na stojąco. Parę godzin bezustannej pracy dawały mi się we znaki. William nagle zbliżył się i podniósł mnie. Nie wiedziałam, gdzie idziemy, bo błyskawicznie zasnęłam w jego ramionach.

Obudził mnie budzik w telefonie. Rozejrzałam się niezbyt przytomnie wokoło. Sądząc po porozrzucanych wszędzie zabawkach, byłam w pokoju małego chłopczyka. Obok mnie stała szafka z lampką nocną. Na skraju łóżka dostrzegłam Williama. Siedział tam, trzymając jakaś kartkę w rękach.

-Skąd masz to zdjęcie? - zapytał, gdy zobaczył, że mu się przyglądam. Jego głos nie był już taki przyjemny jak wcześniej. Tak szczerze to trochę mnie przerażał. Ojciec pokazał mi kartkę, trzymaną w dłoniach. Na zdjęciu znajdowali się William i Henry.

-Grzebałeś w mojej torbie?! - zdziwiłam się.

-Nie, wyleciało ci to, kiedy nade mną pracowałaś. Skąd to masz? - jego głos stał się jeszcze bardziej szorstki niż zazwyczaj.

-He..Henry mi to da..dał - zająknęłam się.

-Dlaczego ci to dał? - miałam wrażenie, jakby chciał mnie zamordować samym spojrzeniem. Ciarki przeszły mi po plecach. Strach z każdą sekundą narastał, podnosząc poziom mojej paniki.

Niezamknięte SprawyNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ