Posłaniec

245 20 0
                                    

- A więc przyszliśmy tu na nic- uznał Gilan przy śniadaniu kiedy Aleksandra i Edward połykali tony jajek, a gospodarz i obaj zwiadowcy przypatrywali się temu z niepokojem.

- Nie do końca... Przecież to jednak zdrada- Will zmarszczył brwi na widok kolejnej porcji chleba w rękach jego uczennicy.

- Ktoś musi wrócić i powiadomić królową- zauważyła Aleksandra z pełnymi ustami. Wszyscy spojrzeli na Edwarda.

- Co?- zapytał chłopak- Ja mam jechać?

- Zgodziłeś się pod warunkiem, że w razie czego i bez protestów wrócisz- zauważył Will

- Ale ja nie znam drogi!- zaprzeczył znowu czeladnik.

- Pojadę z tobą i tak będzie bezpieczniej bo sam sobie nie poradzisz- zaoferował się Gilan.

- W takim razie możesz jechać sam!

- Nie, i tak musisz wrócić. Teraz to robota dla zwiadowców- powiedział Will tonem nie znoszącym sprzeciwu- Czyli wychodzi na to, że ja i Aleksandra zostajemy- uznał- Przyznam, że twój niespodziewany wypad na zamek okazał się przydatny, chodź nieudany, teraz pewnie baron wyśle wiadomość do władcy.

- Wiadomość i tak dojdzie za kilka dni, jeśli wcale- uśmiechnęła się czeladniczka.

- Chcesz zabić posłańca?- przeraził się Edward, który dobrze znał zasady.

- A czemu nie? Nic się przecież nie stanie.

- Aleksandra ma rację, kto nam zabroni przechwycić list, jeśli to dla dobra Araulenu, to chyba nikt nie będzie miał nam za złe.

- Ale...

- Powinniśmy zaraz wyruszać, skończcie szybko miniaturowe Horace.

- Co?- zapytała Aleksandra wciskając jednocześnie jajko i kawałek chleba do ust.

-  Sir Horace też tak dużo je, to chyba cecha charakterystyczna wojowników.

- Bardzo możliwe, zawsze jadłam najwięcej, zawsze byłam głodna i nigdy nie tyłam...

- Jeszcze rośniesz- uśmiechnął się pod nosem stary zwiadowca.

Po śniadaniu nadszedł czas pożegnań.

- Tylko mi się nie zabij- ostrzegł żartobliwie Edward klepiąc Aleksandrę w ramie.

- A ty nie wpadnij w żadne łapska obcych krajów, kto cię będzie szukał?- Aleksandra wypowiedziała to też żartobliwie, nie wiedziała jednak jak niedaleko trawiła.

- Aleks!- zawołał Will z konia.

Aleksandra z zaskoczeniem stwierdziła, że jej mentor użył zdrobnienia. Wskoczyła na Arię.

odpoczęłaś? Możemy jechać?- zapytały znużone oczka konika- nie za wcześnie!

Aleksandra pogładziła szyję wierzchowca i zmusiła go do skierowania się w stronę Wyrwija niż wielkiego bojowego rumaka Edwarda, z którym zdążyła się zaprzyjaźnić.

Aleksandra pomachała jeszcze Edwardowi i odwróciła się przed siebie zastanawiając się ile jeszcze minie czasu zanim go zobaczy.

- Gdzie jedziemy?

- Do pałacu władcy rzecz jasna!- odparł Will jakby to była oczywistość- mam nadzieje, że jeszcze nie zbiera armii... Pobawimy się w sabotażystów. Pierwszy etap będzie przechwycenie listu... Ty pójdziesz, ubierzesz się jak normalna dziewczyna i zajmiesz posłańca.

- Nie można go po prostu zastrzelić?

- Wtedy będzie dowód, że nie uciekliśmy z resztą. No i najwyżej jak nam ucieknie, a nam uda się zdobyć tylko list to nie będzie miał dowodu, że to zwiadowca.

Ukryta zwiadowczyniWhere stories live. Discover now