33

4.1K 285 122
                                    

Po słowach Felix'a wszyscy udaliśmy się do obozu. Każdy był pochłonięty swoimi myślami, dlatego nikt do nikogo się nie odzywał. Najgorsze było to, że moje myśli skierowały się w stronę Tylera. Nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu zniknął. Przecież ktoś musiał zauważyć czas jego zniknięcia albo znać przynajmniej powód. Było niemożliwe, aby przy tylu osobach nikt nic nie wiedział.

Fakt może i między nami nie układało się najlepiej, jednak nadal był dla mnie przyjacielem. Przyjacielem, który wspierał mnie przez połowę mojego marnego życia i za którego postanowiłam wskoczyć w ogień. Wzięłam głębszy oddech, rozumiejąc, jak bardzo żałuję tych wszystkich sprzeczek, między nami. On nigdy by nas nie zdradził, a na pewno nie zdradziłby mnie. Nie był tchórzem, był oddany i lojalny. Niemożliwym by było...

Obiecuję Tyler, że cię odnajdę, pomyślałam, choć w rezultacie i tak miałam wrażenie, iż nie będę umieć spełnić tej obietnicy.

Przez moje przemyślenia nawet nie zauważyłam, gdy doszliśmy do obozu. Każdy skierował się do własnego domku. Nikt nawet nie był w nastroju na ognisko, które tutaj było tradycją i odskocznią od rzeczywistości. Wiedząc, że i tak nie mam, co robić wybrałam się pod prysznic. Nawet lodowata woda mnie nie przebudziła. Przez moją głowę przeszły wszystkie wspomnienia tego dnia, jednak tylko jedno było bardzo wyraźne. Wzdrygnęłam się i, pomimo że nie chciałam już płakać, poczułam gorące łzy na policzkach. Próbowałam wyjaśnić to sobie na wszystkie sposoby. Że tak miało być, że w końcu i tak by się to wydarzyło czy że w taki sposób broniłam przyjaciół, ale żadna wymówka nie pomagała. Pokręciłam głową i wyszłam spod prysznica.
Nie myśl o tym.

Wytarłam się ręcznikiem i przebrałam w jakąś o wiele za dużą bluzkę. Zamknęłam oczy, aby powstrzymać łzy, które nadal płynęły. Wyszłam z pomieszczenia, wchodząc do swojego pokoju.

– Dlaczego płakałaś? – Podskoczyłam, słysząc pytanie Petera.

Odwróciłam się w stronę, skąd dobiegał głos. Chłopak stał oparty o drzwi wejściowe, jego włosy były mokre, co oznaczało, iż chłopak musiał się przed chwilą umyć. Kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, podszedł do mnie.

– Skąd to pytanie? – spytałam ostro. Zbyt ostro.

Ujął moją twarz w dłonie.
– Ponieważ nie widzę w twoich oczach tych iskierek, które potrafię dostrzec z daleka.

Kolejny raz pojedyncza łza poleciała mi po policzku. Chcąc ją ukryć, chciałam szybko schylić głowę, ale Peter zauważył łzę i od razu starł kciukiem.

– Jestem słaba, Peter.

– Nie prawda. – Natychmiast zaprzeczył.

– Prawda, nie potrafię sobie poradzić z...

– Płacz jest dobry, kochanie – przerwał mi. Poczułam, jak moje serce przyśpiesza. Kochanie, kochanie, kochanie. O mój Boże jak to z jego ust cudownie brzmi. Popatrzyłam na niego. ­- Jeśli musisz, to płacz.

– Nie chcę. – Pokręciłam głową. – Nie mogę.

– Na pewno? – Przytaknęłam głową. – A nic cię nie boli? Wiesz, mógł cię zranić... – spytał, a ja uniosłam brew.

– To nie ja powinnam zadać ci to pytanie? – Uśmiechnął się słodko.

– Nie mam prawa się o ciebie martwić?

Przez jego słowa uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta. Chłopak złapał mnie za biodra, a następnie pocałował. Od razu odwzajemniłam pocałunek, zarzucając mu ręce na ramiona.

Peter panWhere stories live. Discover now