Rozdział 3: Trzecia szansa

220 28 13
                                    

Noc, którą Louis spędził w zniszczonym domu, zaowocowała ciężkim zapaleniem płuc. Zupełnie tak jak przewidział to Harry. Medyk po zbadaniu Tomlinsona stwierdził, że organizm Louisa po wieloletnim przeciążeniu i kilkumiesięcznej ciężkiej podróży w końcu się poddał i trzeba modlić się o cud. Harry z kamienną twarzą zapytał o sposób leczenia, tak jakby nie usłyszał i nie przyjął do wiadomości tego, co orzekł uzdrowiciel. Medyk zalecił zimne okłady, które mogły pomóc w zbiciu gorączki. Zostawił także butelkę z ziołową miksturą, którą choremu należało podawać po łyżce trzy razy dziennie, ale nie gwarantował jej skuteczności. Młody lord sowicie zapłacił mu za pomoc, podwajając wynagrodzenie również po to, aby uznał za stosowne zachowanie w sekrecie tożsamości osoby, do której został wezwany.

Harry w każdej wolnej chwili za dnia, a potem także w nocy, czuwał przy jego łożu. Gorączka wywoływała majaki u Louisa, a w większości dotyczyły jego pobytu w niewoli. Często powtarzał imię Josepha, a także wzywał rodziców. Harry'emu kilkakrotnie wydawało się, że słyszał także swoje imię, ale zwalił to na karb zmęczenia i braku snu. Maisie co wieczór przynosiła mu kolację, ale jadł niewiele. Siedział przy łożu i trzymał rozpaloną dłoń Louisa w swojej. Służba nie komentowała zachowania Harry'ego, który noce spędzał na podłodze komnaty. Doskonale pamiętali to, że Joseph, Louis i Harry spędzili dzieciństwo praktycznie nie odstępując od siebie. I doskonale rozumieli, że Harry miał prawo obawiać się straty kolejnej bliskiej osoby. Gdyby tylko wiedzieli, co tak naprawdę działo się w umyśle i sercu Harry'ego w tamtych ciężkich chwilach... Gdy już wiedział, że służba udała się na spoczynek, podnosił się z prowizorycznego posłania na podłodze i kładł się obok Louisa. Obejmował go ramieniem i cicho błagał o to, aby walczył z gorączką.

- Już raz dokonałeś cudu, wróciłeś do mnie. Wierzę, że dasz radę drugi raz... - całował skroń starszego i po kilku chwilach zapadał w lekki sen, który nie trwał długo.

*

Do Louisa najwyraźniej dotarły gorliwe prośby Harry'ego, bo po trzech dniach gorączka zaczęła spadać. Był dalej osłabiony, ale zaczęły docierać do niego bodźce z zewnątrz. Czuł ciepłe ramiona, które oplatały jego wycieńczone gorączką ciało. Otworzył oczy z niemałą trudnością i zobaczył, że Harry śpi niemal przyklejony do niego. Komnatę oświetlały lampy oliwne, więc Louis bez problemu zauważył jak bardzo strapioną twarz miał jego... Kim właściwie był dla niego Harry? Przyjacielem? Na pewno. Miłością życia? Bez wątpienia. Z trudem podniósł prawą dłoń z zamiarem przeczesania burzy loków, która łaskotała jego zapadnięty policzek. Gdy poczuł je pod swoimi palcami, oblała go fala ciepła i tęsknoty. Tak bardzo za nim tęsknił przez te wszystkie lata. Gdy siedział w więzieniu znakomita większość jego myśli była skierowana w stronę rodziców, ale część jego serca zawsze rwała się do tego chłopaka, w którym nigdy nie miał prawa się zakochać. Ta miłość była przeciwko prawu ludzkiemu i boskiemu, nie miała prawa istnieć. Dlatego nawet się z nim nie pożegnał przed wyjazdem, chociaż mu to przyrzekł. Wielokrotnie próbował zdusić ją w zarodku i myślał, że ostatecznie mu się udało. Zmienił zdanie, gdy znów ujrzał go po latach. Znów zapragnął mieć go w ramionach i całować do utraty tchu. Znów zapragnął poczuć jego nagą skórę na swojej i stać się jednym jestestwem. 

Nie przestawał przeczesywać loków ukochanego mężczyzny nawet w momencie, gdy Harry się obudził. Gdy młodszy zorientował się, co Louis robił, na chwilę zesztywniał. Błękit nieba spotkał zieleń szmaragdów. Louis już wiedział, że znów przepadł. Przeszło mu pragnienie, już nic więcej nie potrzebował. Poczuł jak Harry wolną dłonią gładzi jego zarośnięty policzek.

- Drapiesz... - burknął Harry z udawaną pretensją w głosie, na co Louis odpowiedział słabym śmiechem.

- Wybacz mi, Wasza Wysokość. - odpowiedział z uczuciem starszy, a po chwili poczuł lekkie pieczenie w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu czuł ciepłą dłoń młodszego.

The Emerald Bow [LARRY]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu