✨ Epilog ✨

911 44 14
                                        

( rozdział nie sprawdzony,  przepraszam:/
Ogarnę to jutro po szkole,  nie gniewajcie się:( )


- Niezły koncert,  Mendes. - Zaczął Andrew wchodząc razem z piosenkarzem do garderoby. - Mówię poważnie,  myślałem,  że jesteś w złej formie,  a tu proszę. - Uśmiechnął się szeroko klepiąc bruneta po ramieniu.

- Bo jestem w złej formie. - Wymamrotał Shawn,  siadając na czarnym,  drewnianym krześle, wpatrując się w wielkie lustro naprzeciw siebie. Dłońmi przejechał po obu policzkach, zauważając,  że jego oczy były podkrążone.

- A tam. - Machnął ręką. - Masz dobrą formę, nieźle się trzymasz.

Dobra forma. No na pewno.

Pewnie już na portalach społecznościowych trąbią o tym. Taki minus bycia sławnym. Nie ważne,  z kim lub gdzie pójdziesz,  wszędzie robią Ci zdjęcia i nie dają nawet jednej,  króciutkiej sekundy prywatności.

Ale co zrobić. Tak to już jest.

- Możemy odwołać jutrzejszy koncert? Lub go przełożyć na przykład na po jutrze? - Spytał Mendes unosząc wzrok na mężczyznę,  który skrzyżował ręce.

- A Fani? Chcesz ich tak po prostu olać? - Zmarszczył brwi.

- Zrozumieją. Wiedzą,  że to zdrowie jest najważniejsze...

- A więc po pierwsze. Nie jesteś chory. A po drugie,  niby skąd to wiesz? - Prychnął Andrew,  chwytając za oparcie krzesła obok,  przesuwając je bliżej. Po chwili siadając na nim.

- Przeglądam czasem Twittera,  w porównaniu do Ciebie. Ludzie tam piszą do mnie cholernie mile rzeczy...  I że mam odpoczywać.  Oni to widzą,  Andrew. Widzą to,  że czasem nie daje rady ... A teraz najbardziej. Więc jutro biorę wolne.

- Ugh,  no dobra. - Wstał z krzesła,  odkładając je na miejsce. -  Masz czas dla siebie do... - Spojrzał na zegarek na prawym nadgarstku. -  14 po jutrze,  wystarczy?

- Tak,  dziękuje. - Wyszeptał i uśmiechnął się delikatnie. - Tego potrzebuje.

- Dobra,  więc ja idę,  a Ty.- Wskazał palcem na chłopaka. - Wykorzystaj to dobrze. - Dodał i wyszedł z pomieszczenia.

19- latek od razu złapał za swój telefon zauważając nową wiadomość.

@Szone
Czuje.

I te jedne słowo sprawiło,  że  już wiedział jak spędzi ten jeden dzień wolności od ciężkiej pracy.

Od razu chwycił mały,  czarny plecak wrzucając do niego najpotrzebniejsze rzeczy.  Ściągnął czarną koszule,  zamieniając ją na pudrową bluzę i na nią założył czarną katane, po chwili opuszczając budynek.

- Dobry wieczór. - Przywitał się wchodząc do taksówki. To był jedyny plus mieć postój taksówek przed domem. -  Na Written City, proszę. - Uśmiechnął do kierowcy.

- Czy Pan... - Wyszeptał z szeroko otwartymi oczami.

- Tak, jestem Shawn. - Przewrócił oczami. - Czy mógłby Pan już jechać?

- Oczywiście. - Odpowiedził od razu ruszając.

- Więc... Jak tam u Pana? - Zaczął kierowca,  co jakiś czas patrząc kątem oka na piosenkarza.

- W porządku. - Rzucił Mendes,  wlepiając wzrok zza szybę. - Mógłby Pan jechać szybciej?

- Oczywiście. - Odparł,  przyspieszając.

Po kilku minutach znaleźli się pod domem dziewiczy.

- Dziękuje. - Powiedział wyciągając z portfel z plecaka. -  Ile to? - Spojrzał na kierowcę.

- 8 $.

- Do widzenia. - Podał mężczyźnie pieniądze, po chwili chcąc wyjść z samochodu,  jednak zawachał się przy tym. - Albo wie Pan... Mógłby Pan tutaj chwilkę zaczekać? Zaraz wróce,  dobrze? Zawiózł by mnie Pan jeszcze w jedno miejsce?

- Jasne. - Uśmiechnął się delikatnie.

- W takim razie, zaraz będę. - Wyszeptał i wyszedł z auta,  od razu kierując się w stronę drzwi do mieszkania Jane.

Zapukał kilka razy czekając aż ktoś je otworzy,  jednak,  gdy nie słyszał nic poza ciszą,  westchnął i zaczął kierować się w stronę taksówki.

- S-Shawn...? - Dziewczyna owiniętą różowym kocykiem wyszeptała,  wychylając się zza drzwi.

- Jane... - Odwrócił się w stronę dziewczyny,  od razu podbiegając do drzwi,  dosłownie rzucając się na dziewczynę, zamykając ją w silnym uścisku. -  Przepraszam... Przepraszam za wszystko... - Szepnął jej do ucha, a kiedy dziewczyna chciała coś powiedzieć,  przyłożył palec do jej ust. - Shh... Nic nie mów... Chciałbym cię gdzieś zabrać. - Dodał łapiąc ją za rękę i wybierając z nią z jej mieszkania.

- Gdzie? Shawn,  jestem w piżame i w papciach w dodatku mam ze sobą koc... A o fryzurze nie wspomnę...

- Wyglądasz pięknie. - Uśmiechnął się delikatnie,  otwierając jej drzwi z samochodu.

- Zdradzisz mi gdzie jedziemy? - Zapięła pas,  po chwili chłopak również.

- Niespodzianka. - Wyszeptał z uśmiechem.

Droga minęła całkiem szybko.  Nikt się nie odzywał.  Kierowca taksówki po prostu zajmował się swoją pracą,  a Shawn i Jane wpatrywali się w widoki za szybą.

- Już jesteśmy? - Spojrzała na chłopaka,  kiedy auto się zatrzymało.

- Tak. - Wyciągnął z plecaka różową bandamke. - Zamknij oczy.

- Shawn...

- Prosze. - Uśmiechnął się. I to spowodowało,  że dziewczynie zrobiło się ciepło na sercu.

Jak mogłaby odmówić?

Po chwili wyszli z taksówki,  a chłopak za rękę prowadził dziewczyne w stronę małego płotu,  obok drzewa.

- Daleko Jeszcze? - Spytała.

- Jeszcze chwilka... I już jesteśmy. - Uśmiechnął się,  dotykając jej obu dłoni,  po chwili kładąc je na płotek,  by się o niego oparła, po czym rozwiązał bandamke.

Dziewczyna nie pewnie otworzyła oczy i nie wierzyła w to co widzi...
Wielkie wzgórza rozciągały się na drugim planie co wyglądało przepiękne, a większego uroku dodał różowo - niebieski zachód słońca.

- Shawn... - Zaczęła,  jednak chłopak od razu jej przerwał.

- Jane... Kocham Cię... Nie potrafię bez Ciebie żyć. Jeśli chodzi o koncerty i moją trasę.. Coś wymyślimy... Będzie dobrze,  zobaczysz, tylko proszę... Wróć do mnie... - Wyszeptał obejmując ją w pasie.

- Ja też Cię kocham. - Wyszeptała wtulając się w jego tors. - Bądźmy razem już na zawsze....

- Na zawsze... - Wyszeptał do jej ucha,  po chwili muskakąc jej usta.



Heeej!

✨TO JEST SETNA CZEŚĆ TEGO FF! ✨

Przepraszam,  że tak długo musieliście czekać,  ale jest koniec roku i no wiecie,  oceny i te sprawy XD
W dodatku teraz za często skacze po lekarzach
Mam nadzieję,  że rozumiecie



stalker; shawn mendes Where stories live. Discover now