Obudził mnie śpiew ptaków za oknem. Umyłam swoje ciało, a moje długie, kruczoczarne włosy upięłam w kucyka. Założyłam jasnoniebieskie szorty i czarny crop top. Poszłam na stołówkę by coś przekąsić. Zjadłam tosty z serem i szynką. Postanowiłam wyjść na zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Na podjeździe zauważyłam dziecięcy wózek. Zdziwiło mnie to. Otworzyłam go i była tam mała dziewczynka, obok której leżała koperta z napisem ,,Do Kuby". Otworzyłam ją. Jej treść brzmiała tak:
,,Zrobiłeś mi dziecko to się nim zajmij!"
Zdenerwowana wzięłam dziecko z wózka oraz list. Poszłam do pokoju Quebo.
-Mogę wiedzieć co to kurwa ma być?- zapytałam
-Dziecko- odparł Quebo
-Jakiś ty kurwa zabawny. Przeczytaj ten list- powiedziałam, po czym wręczyłam mu kopertę.
Quebo ją wziął i przeczytał, po czym powiedział:
-Zerwałem z nią, ponieważ wpadliśmy, ale ona o tym jeszcze nie wiedziała. Wyjechałem na drugi koniec kraju, żeby nie mieć z nią kontaktu. Nie wiem jak ona mnie znalazła!
-Aha, czyli wywinąłeś się od odpowiedzialności? Może mnie też miałeś zamiar zostawić? Z nami koniec!- powiedziałam, po czym uciekłam do swojego pokoju.
W nim wpadłam na pomysł powrotu do Taco. Czuję coś do niego i przeczuwam, że on też. Poszłam do niego i powiedziałam:
-Cześć.
-Czego chcesz?
-Wrócimy do siebie? Quebo okazał się dwulicową świnią, a ja wciąż cię kocham.
-Ja też cię kocham- powiedział, po czym się pocałowaliśmy.
Postanowiłam rozwieść się z Quebo. Już chciałam zejść na dół i pojechać do kancelarii, ale nagle na schodach podwinęła mi się noga. Spadłam z nich i poczułam ogromny ból brzucha. Od razu pomyślałam że to poronienie.
-Pomocy! Moje dziecko!- wykrzyknęłam, po czym natychmiastowo podbiegł do mnie Taco, który wziął mnie na ręce i włożył do samochodu. Pojechaliśmy do szpitala. Poczułam krwawienie. Rozpłakałam się, bo mimo że Quebo mnie skrzywdził, kochałam to dziecko. Chciałam je wychować razem z Taco. Gdy dojechaliśmy do szpitala, zajęli się mną lekarze, którzy wprowadzili mnie w stan narkozy. Nim się zorientowałam, wchłonęła mnie ciemność, a ja straciłam świadomość.
Gdy się obudziłam, lekarz powiedział:
-Przykro mi, ale nie udało uratować się pani dziecka.
Rozpłakałam się. Podszedł do mnie Taco. Przytulił mnie i pocałował. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu. Kątem oka zobaczyłam Quebo, który z kimś pisał na telefonie i miał na ustach uśmiech. Wkurzyło mnie to. Wstałam z łóżka i wykrzyknęłam do niego:
-Poważnie? Twoje dziecko umarło, a ty masz na to wyjebane? Rozwodzimy się!
-I tak do ciebie nic nie czułem. Szkoda mi tego dziecka, ale trzeba żyć dalej. Już złożyłem papiery o rozwód.
-Dzięki. Też miałam zamiar to zrobić- powiedziałam, po czym odwróciłam się i wróciłam na łóżko.
Przez resztę dnia miałam różne badania. Taco był przy mnie zawsze, kiedy tylko mógł. Tej nocy nie spałam, gdyż badania ciągle trwały, a poza tym w mojej głowie było za dużo emocji.
YOU ARE READING
Uprowadzona przez idoli |||Quebonafide i Taco Hemingway
FanfictionSzesnastoletnia Emilia jest fanką rapu. Postanowiła pójść na koncert Taconafide. Nie wiedziała jednak jak to się skończy... Czy Taco przejdzie przemianę? Czy Emilia poczuje coś do porywaczy? Tego dowiesz się po naciśnięciu przycisku ,,czytaj".