Anioł Stróż

48 4 3
                                    


Kolejny dzień twojego beznadziejnego życia. Budzik, który już od wielu lat kojarzył ci się z czystym złem. Dzisiaj znowu musiałaś iść do szkoły, i znosić wrzeszczących nauczycieli, ale nie mogłaś powiedzieć złego słowa na temat metod ich nauczania. Jeden z praktykujących nauczycieli muzyki zachowywał się inaczej dla ciebie niż dla innych dziewczyn. Czasem gdy nie nauczyłaś się czegoś na lekcję, bądź nie odrobiłaś pracy domowej, on przymykał na to oko, mówiąc, że nic się nie stało - To tylko kolega.- mówiłaś do przyjaciółki, a ona tylko kiwała głową z dziwnym uśmieszkiem.

Nie mogłaś przestać o nim myśleć. "To tylko kolega" powtarzałaś raz za razem próbując w to uwierzyć, choć wiedziałaś, że jest on dość młody jak na nauczyciela i wiele uczennic próbowało go podrywać. Z marnym skutkiem. Nigdy wcześniej nie miałaś chłopaka, więc nie wiedziałaś na czym to wszystko polega. Nie widziałaś niczego dziwnego w swoich relacjach z nauczycielem, ale twoja koleżanka wciąż wymyślała różne historie na wasz temat, których miałaś już po dziurki w nosie. Lecz jedna z sytucji, która zdarzyła się niedawno mocno się zastanowiła...

Podczas dłuższej przerwy postanowiłaś kupić sobie w sklepiku szkolnym cokolwiek do jedzenia. Gdy przechodziłaś przy jednej z klas na niższym piętrze, pan Chase podbiegł w twoją stronę trzymając w ręku jakiś przedmiot. A, gdy przyjrzałaś się, mu uważniej zauważyłaś, że...

- Proszę pana, skąd ma pan mój piórnik? - spytałaś,

Chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo dziwnie wyglądała cała sytuacja. Podrapał się po karku i podał ci zgubę.

- Zostawiłaś go w sali, gdzie mieliśmy wcześniej lekcje, a że nie widziałem nikogo innego z twojej klasy, postanowiłem, że oddam ci goosobiście. Nie chciałem, żebyś się martwiła. Wiesz, nie każdy lubi gubić swoje rzeczy.

Dziwne. Nie rozumiałaś, dlaczego tak bardzo się fatygował by oddać ci przedmiot, ale musiałaś przyznać, że wydało ci się to urocze. Nie chcąc jednak pokazać, że wywołało to w tobie jakiekolwiek emocje, postanowiłaś zachować się jak podczas rozmowy z twoimi rówieśnikami.

- Dziękuję, ale nie musiał pan się tak starać. Nie zginąłby na zawsze. - mruknęłaś, a on pod pretekstem szybko zbliżającego się dzwonka ruszył przed siebie, nawet nie odwracając się w twoją stronę.

Wzruszyłaś ramionami i widząc ile zajęła ci rozmowa z nim, ruszyłaś ponownie do swojej sali, przygotowując się do chemi. Cóż, tym razem trzeba będzie obejść się bez jedzenia. Obok ciebie pojawił się twój partner - Kim Taehyung - to z nim robiłaś wszystkie doświadczenia, był jednym z nielicznych osób, które brały na poważnie pracę na lekcji.

- Dzień dobry, aniołku.

- Nie mów tak do mnie. Wiesz, że tego nie lubię.

- Dobrze, anielico.

Uderzyłaś go koleżeńsko w ramię, a on wydął policzki, udając wielkiego jak ten świat focha. Jak zawsze wszyscy dziwnie się na was patrzyli i przyglądali dziecinnemu zachowaniu. Przy nim nigdy nie czułaś się dziwna, a jego charakter idealnie dostosował się do ciebie i tworzyliście cudowną parę przyjaciół.

- Dobrze, dzisiaj porozmawiamy o kwasach karboksylowych...

~*~

Godzina 14:20 - w końcu można zebrać się do domu! Po męczącej lekcji matematyki, marzyłaś tylko o tym by odpocząć w spokoju, słuchając muzyki, w swoim pokoju. Ruszyłaś w stronę swoich bloków, w tym samym czasie przeszukując plecak w poszukiwaniu swoich kluczy. I wtedy poczułaś te dziwne dreszcze na karku - ktoś cię o b s e r w o w a ł. Podniosłaś wzrok, a twoje oczy spotkały się z tymi brązowymi, należącymi do Tae.

- Kto ci to zrobił? - szepnęłaś, podbiegając do niego. Chwyciłaś w dłonie jego twarz, delikatnie oglądając jego obrażenia. Pod wpływem twego dotyku, przymknął oczy, a z jego ust wyrwał się pomruk. Lecz na twoje pytanie nie odpowiedział. Złapał cię za nadgarstek, przyciągając w stronię swojej klatki piersiowej i oplótł swoje ramiona wokół twojej talii.

- Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć. Nie zrozumiesz tego.

I wtedy wszystko się zaczęło.

Czarna furgonetka z piskiem opon zatrzymała się na przystanku autobusowym, a z niej wyszło dwóch mężczyzn w maskach. Ruszyli w waszą stronę, a ty poczułaś jak ciało chłopaka sztywnieje, gotowe do ataku. Nie wiedziałaś co o tym myśleć, ale bardziej martwiłaś się tym, że V może mieć jakieś kłopoty. 

- Biegnij.

Ani drgnęłaś. Nie miałaś zamiaru zostawiać go samego, nie w takim stanie, gdzie ledwo mógł się ruszyć. Słyszałaś jego drżący oddech, tuż przy uchu i wiedziałaś, że on nie da rady biec. 

- Proszę.

Pobiegłaś. Odwróciłaś się tylko raz, by ujrzeć jak na ustach chłopaka pojawia się delikatny uśmiech, a on sam przeskakuje mur, jednym susłem. Gdzie miałaś biec? Przecież nic nie zrobiłaś tym ludziom, oni nie powinni chcieć zrobić ci krzywdy. I wtem wpadłaś na kogoś, upadłaś do tyłu, obijając sobie przy tym dość mocno tyłek.

- Już w porządku. Nie gonią cię. - usłyszałaś tuż nad sobą ten cudowny głos. Podniosłaś twarz w górę by ujrzeć osobę, która stoi przed tobą, lecz jedyne co widziałaś to zarys sylwetki w słońcu.

- Kim jesteś? 

- Jestem Jin. Twój anioł stróż.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 29, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Six Angels and One DevilWhere stories live. Discover now