Chłopiec podniósł głowę. Nad nim rozciągało się granatowe niebo, oraz połyskujące gwiazdy. Widziały wszystko. Co wieczór oglądały go, dając mu pokrzepiający blask. Czasami śmiały się razem z nim, kiedy indziej znikały obrażone. Yuto uwielbiał się w nie wpatrywać. Wiedział, że jedna z tych gwiazd była wyjątkowa. Rozmawiał z nią często. Zamknął oczy, gdy wiatr zaczął przeczesywać jego ciemne włosy.
- Wiesz, hyung. Na prawdę za tobą tęsknię. - wyszeptał.
Położył się w długiej, zielonej trawie.
- Nigdy nie zapomnę twoich zimnych rąk. Pamiętasz, jak zawsze mnie przytulałeś, chwaląc się że masz własny, bezprzewodowy kaloryfer? - uśmiechnął się.
Siedział na łóżku i odpisywał na SMS'a. Nagle, coś zaatakowało go od tyłu. Pisnął przestraszony.
- Jejciu, nawet nie wiesz jak jest zimno na dworze! - usłyszał z tyłu znajomy głos. Rozluźnił się, wyłączając ekran telefonu z uśmiechem.
- Albo, gdy przyszedłeś do mnie w środku nocy, bo nie miałeś gdzie spać? Mówiłeś, że dasz radę sam, jednak nawet z moją pomocą, gdy lekko uniosłeś łóżko, które mieliśmy wstawić do mojego małego pokoju, krzyczałeś "moje plecy, moje plecy"? - zaśmiał się głośno. - Dziadek Minho...
- Dam sobie radę sam. - prychnął starszy, łapiąc za nogi od łóżka. - Odsuń się i ucz się od swojego hyunga. - oderwał na dwa centymetry łóżko od ziemi po czym upadło na swoje miejsce z powrotem. Młodszy uniósł brwi do góry, zakładając ręce na piersiach.
Przygryzł wargę.
- A ja, lekkomyślny...
- Hyung?... - młodszy wpatrywał się przed siebie z szeroko otwartymi oczami.
Poczuł, że pod jego powieką gromadzą się łzy.
- Wiem, że chciałbyś, żebym był silny. Ja... Dotrzymam obietnicy. - uśmiechnął się słabo. - Nigdy już tego nie zrobię... Chociaż niedawno byłem blisko od popełnienia samobójstwa...
- Dlaczego to zrobiłeś? - starszy trzymał w dłoni krwawiącą rękę młodszego. Patrzył mu się w oczy, które wypełniał smutek.
- Ja... Bardzo się bałem... Wszystko wróciło... - niższy przytulił się mocno do wyższego. Ten, pocałował go w czubek głowy, kładąc rękę na talii niższego.
- Musimy to opatrzeć, mały. Jeszcze mi się tu wykrwawisz, a ja nie chce tłumaczyć sąsiadom dlaczego wynoszę twoje zwłoki... - zażartował.
Położył rękę na jego oczach, zaczynając cicho łkać.
- Gdybym tylko w tedy nie wybiegł na ulicę... Byłbyś przy mnie. Ucałowałbyś mnie teraz w czółko, i powiedział, że jestem głupi...
- Zostaw mnie! Nie chce Cię widzieć! Kochałem cię rozumiesz?! - młodszy potrząsnął starszym, krzycząc głośno.
- Yuto, dzieciaku! Otrząśnij się, ja nie... - wyższy urwał, gdy poczuł pieczenie na prawym policzku.
Jego głowa odchyliła się w lewo, pod wpływem siły uderzenia. Oszołomiony, wpatrywał się w bok.
- Kłamca.
- Nigdy się z tym nie pogodzę, że przez taką głupotę, dzieli nas ta cholerna odległość..
- Pamiętaj. Mimo, iż masz tylko jedno skrzydło, we dwoje tworzymy aż dwa. - powiedział chłopak, wycierając kapiące z policzków łzy młodszego. - Możemy polecieć wysoko, we dwoje. - przyłożył swoje czoło do ciemnowłosego.
- Przepraszam... - zdjął rękę i usiadł po turecku. Zerwał się wiatr, mierzwiący mu włosy. Chłopiec uśmiechnął się, gdy jego mokre policzki zaczęły schnąć.
- Kocham Cię, hyung.
- Kocham cię, mały.
//Kochani! Niedawno wpadł mi do głowy ciekawy pomysł na opowiadanie. Macie tu krótki epilog... Mam nadzieję, że was zaciekawiłam! ♥♥♥