Cześć, mam na imię Tatiana i nagrywam tę kasetę dla następnych pokoleń, bo podejrzewam, że wybuchnie trzecia wojna albo ludzkość sprowadzi na siebie jakąś kosmiczną zagładę. I wiecie co? Dobrze nam tak. Za długo żyjemy na tej planecie. Powinniśmy wyginąć jak te dinozaury, a wtedy byłby święty spokój i nie byłoby kłótni między wegetarianami a mięsożercami, bo nikt by się nikomu do talerza nie wpierdalał. Przepraszam za słownictwo... to te emocje.
Pewnie skojarzyłam Wam się z Hannah Baker i tym serialem. Macie tutaj kilkanaście powodów, dla których ludzkość powinna wyginąć. O wiele produktywniej niż jedna osoba.
Żyjemy w czasach, gdzie problemami świata są brak pieniędzy, uchodźcy, jakieś wojny między państwami, ale nie wiadomo o co. Wszystko jest rakotwórcze i każdy dąży do perfekcji (jednak nie tej ducha, a ciała). Ludzie o odmiennych poglądach są uważani za satanistów. Świat ogarnęła taka znieczulica, że są przypadki, gdzie kilkulatek popełnia samobójstwo.
Do tej pory ludzie myślą, że Ziemia jest płaska i kręci się w centrum wszechświata. Istnieje też teoria, że tlen tak naprawdę nas zabija.
Ktoś jeszcze ma wątpliwości co do wyginięcia ludzkości?
Dobra, przybliżyłam sytuację polityczną naszego świata. Czas na przejście do sedna sprawy. Przedstawię Wam teraz moich kumpli i kumpelki, którzy potrzebują prawdziwej pomocy z powodu prawdziwych problemów, które do tej zagłady kiedyś doprowadzą. Do wybuchu pierwszej wojny przyczyniło się morderstwo, a mordercy to nie do końca osoby zdrowe psychicznie. Drugą wojnę wywołał psychopata i rasista, co również normalny nie był. Logiczne więc, że trzecia zostanie spowodowana przez kolejną psychicznie chorą osobę, która tej pomocy nie otrzymała. A ludzkość nadal martwi się, co jest fit. Tak, mam ból dupy.
Pierwszą osobą będzie Lars. Nastolatek o zdecydowanym talencie poetyckim i niemałej wrażliwości. Z powodu odmiennej orientacji został przez rówieśników wyśmiany, poniżony i zraniony. Stracił wiarę w siebie, a swoje cierpienie odzwierciedla na ciele. Brak tolerancji to w dzisiejszych czasach równie duży problem, co dawniej. Co z tego, że państwo wnosi nowe prawa, skoro te można łamać bez konsekwencji? I te statystyki, które pokazują najbardziej tolerancyjne państwa. Jasne, ale tylko od strony politycznej. Przecież homoseksualiści (i nie tylko) i tak zostają wyśmiewani w szkołach, bo ktoś nie potrafi przejść obojętnie obok osoby o innych poglądach. Lars ma jednego przyjaciela na miliard osób. Jedna osoba, która go wspiera. Jedna osoba, która rozumie. Dodatkowo zakochał się w chłopaku, który nawet go do siebie nie dopuszcza. Jeśli skieruje w jego stronę słowa, to muszą być obraźliwe albo opryskliwe. Zdarzają się takie sytuacje, kiedy jednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi, a jednej z członkiń bractwa — Camilli. Ale o niej potem. Ostatnio jednak między tymi dwoma zaczęło dziać się coś więcej. Jakie było zaskoczenie wszystkich, gdy obiekt zauroczenia Larsa (Finn) zaczął z nim normalnie rozmawiać. Nie ukrywam, że poczułam ulgę. Do pełni szczęścia brakuje jedynie Camilli i Mortena.
Dosyć o nim. Kolej na dziewczynę. Wspominałam gdzieś o problemach z akceptacją swego ciała i dążeniem do perfekcji? O tak. Jest dużo osób otyłych, które marzą o byciu szczupłymi tak jak ich znajomi czy po prostu mniej widocznymi. Jednak często ciężka praca nie przynosi oczekiwanych rezultatów, a mimo spadku wagi, proporcje ciała pozostają takie same. Naszej Rosie się udało. Aż za bardzo. Nie wiem, czym to dziecko oddycha. O akceptację własnego ciała trudno w dzisiejszych czasach. Na pewno nie ułatwiają sprawy osoby, które wyzywają i uważają za gorszych ludzi albo za grubych, albo za chudych. Zawsze dla innych jest coś „za". Jesteśmy za głupi, za mali, za duzi, za słabi... Ale dla nich zawsze „za" mądrzy. Rosa straciła chęci do życia przez nękania ze strony rówieśników. Lecz przecież „piękno jest w oku patrzącego". Dlatego, jeśli widzimy w sobie piękno, jesteśmy piękni. To my rozszerzamy ramy. A jeśli chcemy, to dostrzeżemy je we wszystkim i wszystkich. Rosa nie dostrzegła. Uciekła się do czegoś, co wielu przyprawia o mdłości. Znienawidziła jedzenie. Znienawidziła siebie. Znienawidziła wszelkie sposoby, które pomagały jej pozbyć się jedzenia. A mimo to korzysta z nich do dziś. I jest mi jej strasznie szkoda. Przez osoby, które nie potrafią zachować niemiłych komentarzy dla siebie, niszczy sobie zdrowie. I to paskudnie. To gorsze od palenia papierosów, ale w bulimię nie popada się dla „fejmu".
Ach, te uzależnienia... zapomniałam o nich wspomnieć przy problemach współczesnego świata. Kilka lat temu jeszcze wszyscy mieli zajawkę na dopalacze, alkohol i papierosy. No a teraz mamy elektronikę. Teraz mamy, drogie dzieci, Internet. Po co nam książki? Mamy e-booki w telefonach! Po co nam mapy? Przecież jest nawigacja! Po co nam radio i płyty? Mamy muzykę na telefonie! Po co nam ludzie? Przecież mamy ich w telefonie! A wiecie, jak to się nazywa? Tak, przyjęto nazwę. Fonoholizm. Procent nastolatków uzależnionych od telefonów wciąż rośnie. Jednym z nich, czyli jedną milionową procenta, jest Malte. Nasz mały okularnik, haker i komputerowiec. Na bank większość nadal zastanawia się, czemu jest w bractwie. Nie przejawia skłonności do samookaleczania, nie chciał się nawet zabić. Ale popadł w UZALEŻNIENIE. Autoagresja, każdy jej przejaw jest UZALEŻNIENIEM. A więc jaką mamy różnicę? A taką, że od komputerów i telefonów uzależniona jest większa część społeczeństwa, a tego nie dostrzega. No to mamy problem, prawda? Bo jak wyleczyć coś, o czym nie ma się zielonego pojęcia?
Dobra, zanudziłam was już chyba swoją gadką. Przykro mi, ale nawet nie jesteśmy w połowie.
Kolejną osobą, o której nie chce mi się nawet opowiadać, jest Lone. Była przyjaciółka, była towarzyszka niedoli. Była. Ano właśnie. Lone to najbardziej pokręcona dziewczyna, jaką znam. Spokojna, taka święta, taka biedna. No i rzeczywiście spokojna, święta i biedna. Mając kilka lat, straciła ojca. W sumie do tej pory nie wiem, co mu się stało. Opowiada o nim niestworzone historie. A z nich wszystkich to ta o kosmonaucie wydaje się najprawdopodobniejsza.
Chyba chłopaka, do którego teraz przejdę, lubię najbardziej. Nie zawsze jest szczery, udaje, ale to Finn. Nie znam jego całej historii. Jest zdecydowanie podobny do Lone, jeśli chodzi o problemy. Oboje bardzo przeżyli śmierć bliskiej osoby. Ale o ile Lone nie obwinia się o odejście ojca, tak Finn zrzuca całą winę na siebie. Obarcza nią swoje ramiona i wydawać by się mogło, że codziennie próbuje się ukarać, rozdrapując rany. Ten chłopak nie wygląda na wrażliwego, skrzywdzonego nastolatka, to prawda. Jednak gdzieś w środku, pod pozorami egoistycznego, aroganckiego i wrednego dupka, gdzieś tam siedzi słuchający Imagine Dragons, piszący listy do zmarłej przyjaciółki, utrzymujący kontakt z jej kuzynem i żyjący jej życiem Finn. Nie wierzę w Boga ani przeznaczenie, ale ten, kto go tak urządził powinien smażyć się w czeluściach Tartaru, piekła czy czego tam jeszcze. Albo niech do końca życia zżera go sumienie i poczucie winy jak Finna. Sama wybiłabym zęby tej osobie, gdybym znała jej tożsamość. Bo, wybaczcie, ale sobie zasłużyła.
Tekla to jedna wielka niewiadoma. Przez wszystkie lata, w których należałam do bractwa, ani razu nie słyszałam jej historii. Wszyscy snują domysły. Odpowiada jedynie na pytania. To w sumie zabawne, że przez tyle lat w ogóle jej nie poznaliśmy.
Teraz przejdę do dzieciaka (och, wybaczcie wszystkie piętnastolatki), który, mimo zaburzeń lękowych, codziennie mierzy się ze swoim strachem. Albo raczej strachami. Jens. Wyobrażacie sobie codziennie stawiać czoło swoim wrogom, którzy nigdy nie odejdą? Z każdą walką będą sprytniejsi, a Wy będziecie musieli znaleźć sposób na ich pokonanie. Inaczej kapota. Garniturek, sukienka, różaniec i trumienka. Na dodatek to nie jest jeden wróg. Nieprzyjaciel na każdej drodze. Cały świat jest Waszym wrogiem i knuje za Waszymi plecami. Jens walczy. A Wy co robicie?
Hm, czy mieliście w życiu okres, kiedy wszystko wydawało się nic niewartą sprawą, czuliście obojętność, nic nie było w stanie Was zasmucić ani rozbawić? Każdy z nas miał. Gorzej, jeśli ten okres ciągnie się przez kilka lat. Dystymia to jedna z najpodlejszych chorób obok schizofrenii. Wysysa z człowieka życie, aż zostaje skorupa. Tą skorupą jest Camilla. Gdyby miała władzę, na bank doprowadziłaby do wojny. Mimo że ma możliwość skorzystania z profesjonalnej pomocy, woli sama żłobić swoją skorupkę, wierząc, że kiedyś jej przejdzie. No tak. Camilla to jedna z najwredniejszych, najpodlejszych, najzabawniejszych osób, jakie znam. Mierzy wszystkich ludzi tą samą miarą, dla niej nie ma przyjaciół i nieprzyjaciół. Jesteś człowiekiem? Masz po prostu przechlapane. Garniturek, sukienka, różaniec i trumienka. Uwielbiam to powiedzonko.
Idźmy za rzutem, kolejna osoba, która ma naprawdę podłą chorobę, o której wyżej wspomniałam — Morten. Przeuroczy facet, dusza towarzystwa, świetny przyjaciel, najprawdopodobniej też chłopak... A jednak. Zbyt idealnie brzmi. Trzeba dodać chorobę psychiczną. Egzystuje nafaszerowany lekami. Nie przypomina to normalnego życia, niestety. Jest jednak coś gorszego od schizofrenika nafaszerowanego lekami. Zakochany schizofrenik nafaszerowany lekami. A gorsze od nieodwzajemnienia jego miłości jest niepotrafienie odwzajemnić jakiejkolwiek miłości.
Została mi jeszcze jedna niewiadoma — Felix aka Jedenastka. Niedawno doszedł do bractwa, a już zaczął mącić. I niestety historia się powtarza jak zawsze. W bractwie może być maksymalnie dziesięć osób. Ktoś musi się poświęcić.
Mówiła dla was Tatiana, również chora psychicznie dziewczyna. Cierpię na (to brzmi tak poprawnie politycznie) dwubiegunówkę (to już mniej). To oznacza, że miewam okres normalności, po nim zostaje wywołany okres podekscytowania i wariactwa, a następnie niezbyt ciekawa depresja.
Jak miałam trzynaście lat, czując nienawiść do matki, która nie odstępowała mnie na krok od zdiagnozowania choroby, obcięłam długie po pas włosy i pofarbowałam na niebiesko. To był niezły odlot. Rodzice chcieli mnie z domu wypędzić.
Gdy Tatianie stuknęła piętnastka, uważając się za dojrzałą, a nie mając za grosz rozumu, zaczęła umawiać się z pełnoletnim chłopakiem. Wykorzystał ją, ale nawet nie musiał nad tym długo pracować. Podczas etapu euforii sama wskoczyła mu do łóżka. Jak się można domyślić, potem ją zostawił. Dziewczyna targnęła na swoje życie. Pod ścisłą opieką terapeutów dotrwała do osiemnastego roku życia. Już więcej nie zaufała żadnemu facetowi.
Każdy z nas boi się kontaktu z „normalnymi ludźmi". Każdy boi się odrzucenia. Dlatego żyjemy „wśród swoich". Dlatego istnieje Bractwo Żółtych Serc. Każdy z nas ma żółte serce — niewinne, lecz zranione. Zatrute. No i każdy ma żółte papiery.
Dziękuję za uwagę!
YOU ARE READING
Bractwo Żółtych Serc
General Fiction„Będziemy jak rodzina - tą samą krwią połączona. A nasza krew niczym struktura analogiczna - do tych samych celów stworzona. Byliśmy, jesteśmy, będziemy, z prochów powstaliśmy i w proch się obrócimy. W tej różanej herbacie zatopimy smutki, z talerz...