#10

2.2K 152 8
                                    

Silva rozejrzała się szukając kogoś kto pomógłby jej dostać się nad rzekę. Może podniosła się po upadku, ale z każdą chwilą czuła jak uchodzą z niej siły. Telmarowie uciekali przed drzewami, podczas gdy dumni Narnijczycy zaganiali ich nad rzekę. Usłyszała tupot kopyt, a po chwili obok niej stanął czarny rumak na którym siedział Kaspian.

- Cieszę się, że nic ci nie jest- powiedział wyciągając dłoń w jej stronę.

- A ja cieszę się, że cię widzę.- uśmiechnęła się chwytając jego dłoń.

Książę pomógł jej wsiąść na konia, a ona złapała się siodła rozglądając się. Cieszyła się, że w tej chwili to właśnie Kaspian był przy niej. Choć miała pewne obawy, ich relacja była dość niepewna. A za niedługo oboje będą nosić na swoich barkach wielkie brzemię. Kaspian zostanie królem Narnii, a ona opanuje swoje moce i będzie przywódcą centaurów. Ale czy w tym wszystkim jest miejsca na jakiekolwiek uczucie? Czy ktoś taki jak Kaspian mógł zakochać się w tak prostej dziewczynie z lasu? Silva powinna mu powiedzieć chociaż o tym, że będzie musiała go opuścić na pewien czas. Sama nie wiedziała jak długo to potrwa, ale była pewna że wróci do niego, do centaurów i Narnii. Jednak nie była pewna czy powinna mu o tym mówić, to mogłoby go przygasić, przytłumić albo załamać. Dotarli do mostu, gdzie na jednym brzegu stał sam Aslan, dziewczyna uniosła zdziwiona brwi. Widok lwa, tak niezwykłego lwa zadziwił ją. Czuła dumę, szacunek i wielkość bijącą od niego. Silva zeszła z konia za pomocą Kaspiana i powolnym, dość niepewnym krokiem pokonała rzekę by spotkać się twarzą w twarz z Aslanem. Przystanęła przy Piotrze, Edmundzie, Zuzannie i Kaspianie, po czym tak jak oni uklęknęła przed władcą Narnii. 

- Powstańcie królowie i królowe Narnii- odparł, na co trójka dawnych władców powstała.- Bez wyjątku- dodał spoglądając na Kaspiana.- I ty również dzielna przywódczyni centaurów.

Brunetka była zdumiona, lecz po chwili wstała patrząc na Kaspiana, który jednak się wahał. Rozumiała go, bycie królem to naprawdę wielka odpowiedzialność. Chłopak musiał teraz zrezygnować z wielu rzeczy, musiał myśleć nie o sobie ale o swoim ludzie. Cały ród Telmarów i Narnijczyków zależałby od niego, i tylko wyłącznie od niego. Jednak Silva w niego wierzyła, wiedziała że tylko Kaspian jest godzien nosić tytuł króla, była wręcz pewna że chłopak poradzi sobie doskonale. 

- Nie wiem czy jestem godzien- powiedział.

- I właśnie z tego powodu- zaczął Aslan- wiem, że jesteś.- dokończył, a ona była pewna że się uśmiechnął, choć nie wiedziała czy zwierzęta potrafią się uśmiechać.

Książę, teraz już teoretycznie król powstał rozglądając się niepewnie. Córka Gromojara uśmiechnęła się lekko do niego by dodać mu otuchy. W końcu zależało jej na nim, był dla niej kimś więcej niż władcą, kolegą, znajomym czy przyjacielem. Przez ten czas zaczęła czuć coś do niego, coś czego sama nie potrafiła opisać słowami. Jeszcze nigdy nie czuła się tak przy nikim, ale nie mogła dać zapanować nad sobą temu dziwnemu uczuciu. Teraz musiała myśleć o swojej wyprawie i stadzie, w końcu tyle nowych centaurów doszło do nich, i tak wielu stracili że jej ojciec na pewno nie był w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Nagle usłyszała smutną muzykę i odsunęła się by przepuścić myszy niosące Ryczypiska. Łucja czym prędzej ruszyła mu na ratunek, który okazał się skuteczny. Silva odetchnęła z ulgą i wtedy ujrzała, że mysz nie ma ogona. Ryczypisk zaczął rozmawiać z Aslanem, który był zadziwiony lojalnością i miłością braci jego. Dziewczyna rozejrzała się i nad brzegiem rzeki ujrzała zgromadzenie centaurów, wyglądali na zaniepokojonych. Czym prędzej ruszyła w ich stronę, a gdy dotarła wszyscy umilkli. 

- Co się stało?- spytała.

- Przykro mi pani- zaczął jeden z nich.

- Przykro? Dlaczego ci jest przykro?- uniosła brwi obawiając się najgorszego.

- Nasz wódz- odparł- nie wrócił z pola walki.- pokręcił głową.

- Co?- pokręciła głową przygryzając swoją wargę.- To niemożliwe, on tu jest, na pewno- powiedziała zaczynając się rozglądać.

- Gromojar nie wrócił, przykro mi, ale taka jest prawda.- westchnął Doromgaj.

- Chyba w to nie wierzysz?- prychnęła.

- Chciałbym w to nie wierzyć.- mruknął.

Silva usiadła na ziemi chowając twarz w dłoniach, nie wiedziała jak to się stało. Przecież jej ojciec był tak wspaniałym wojownikiem, przecież widziała go na polu bitwy. Nie mógł tak nagle zniknąć. On zawsze do niej wracał, to było niemożliwe. Łzy napływały jej do oczu, a ona nie mogła nic z tym zrobić, w końcu dowiedziała się że najważniejsza dla niej osoba właśnie odeszła. Odeszła z jej życia na zawsze, co oznaczało że ona została sama, sama jak palec. Nie miała nikogo, nikogo oprócz stada. Tylko to jej zostało i tylko tym mogła się pocieszyć. Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu i podniosła głowę spoglądając na Kaspiana. 

- Nie ma go.- wyszeptała i przytuliła się do chłopaka.

Książę był zdziwiony, ale odwzajemnił uścisk chcąc dodać jej otuchy. Silva znaczyła dla niego tak wiele i tak bardzo potrzebowała teraz jego pomocy. Wiedział, że teraz to on musi zastąpić Gromojara i zająć się Silvą. Obiecał mu to, obiecał że gdyby cokolwiek się stało to obroni dziewczynę. Kaspian był już pewny i miał zamiar dotrzymać danego słowa.

Dziecko LasuWhere stories live. Discover now