Część pierwsza

41 7 2
                                    


Opowiem wam pewną historię. Historię chłopca. Nie wiem czy jest to smutna czy radosna historia. To musicie ocenić sami.

Opowieść ta zaczęła się kilkanaście lat temu, w Londynie, gdzie na obrzeżach miasta mieszkał siedemnastoletni chłopak.

Na imię mu było Alexander.

***

Zdawać by się mogło, że Alexander miał wszystko.

Jego rodzice zajmowali się polityką, co czyniło ich ważnymi i wpływowymi osobami, zarabiającymi mnóstwo pieniędzy. Przy tym w każdą niedzielę znajdowali czas by zasiąść do stołu i zjeść razem z synem wspólny posiłek.

Chodził do państwowej szkoły, gdzie był jednym z tych lubianych uczniów. Wiecie, tych których wszyscy inni nazywali 'nowobogackimi bachorami', ale w głębi duszy i tak im zazdrościli. A do tego miał świetne stopnie.

Nikt nie mógł wiedzieć, że to tylko pozory.

Nikt nie wiedział, że Alexander w tygodniu wcale nie widywał rodziców, a podczas niedzielnych obiadów ledwo zamieniał z nimi dwa słowa. Zazwyczaj na temat ich pracy, bo nie interesowało ich jego życie. W końcu mieli ważniejsze sprawy na głowie, a skoro chłopak nie sprawiał problemów, to nie było powodu by zawracać sobie nim głowę.

Poboczny obserwator nie zdawał sobie sprawy, że ludzie w szkole tylko udawali sympatię wobec niego. Reszta popularnych dzieciaków nie dokuczała mu tylko ze względu na nazwisko. A ponieważ chłopak i tak wolał spędzać czas w samotności to nie musieli się za bardzo do niczego zmuszać. Wystarczyło kilka uprzejmych słów i uśmiechów. Od czasu do czasu jakieś zaproszenie na imprezę, które wiedzieli, że odrzuci. To, co mówili o nim za jego plecami, to kompletnie inna sprawa.

Nikt nie wiedział jak dużo nauki, stresu, nieprzespanych nocy i wycieńczenia psychicznego kosztowało go utrzymanie dobrych ocen.

Do tego Alexander miał sekret. Taki który skrzętnie ukrywał i żył w ciągłym strachu, że pewnego dnia wyjdzie na jaw. Bo jak można utrzymać coś w tajemnicy, skoro jest wypisane na całym twoim ciele?

Blizny chował pod rękawami bluzy. W Anglii raczej nie zdarzają się trzydziestostopniowe upały, więc to nic dziwnego, jeśli nosi się długi rękaw cały rok. Ludzie sądzili, że jest po prostu jedną z tych osób, którym zawsze jest zimno. Było mu to na rękę. W końcu nikt nie mógł się dowiedzieć.

Miał też myśli samobójcze. Nie raz chciał po prostu to wszystko skończyć. Ten cały ból. Czuł się zbędny, niepotrzebny, niekochany, bezwartościowy. I nie sądził, że mogłoby się to kiedykolwiek zmienić. Nie wierzył, że zdoła zdobyć przyjaciół lub zbudować związek, ponieważ nikt nie mógłby go zrozumieć. On sam czasem nie rozumiał swojego smutku. On po prostu tam był i go wyniszczał. Ale za bardzo się bał tego co go może czekać po śmierci.

Więc żył. Godzina za godziną. Dzień za dniem. Starał się przetrwać, nie pokazując światu jak bardzo tak naprawdę cierpi. Ale wszyscy wiedzieli. Podejrzewali, że coś jest nie tak, z tym chłopakiem, który wiecznie poszukuje samotności i nigdy się nie uśmiecha. Tylko, że nikogo to nie interesowało.

Mimo tego, że chłopak nie potrafił rozmawiać i nawiązywać kontaktów z ludźmi, miał jednego przyjaciela. Był nim Posejdon, jego owczarek niemiecki. Miał go od małego szczeniaka i to jemu zawsze opowiadał o trudach swojego dnia. On zawsze był przy nim. Wypełniając pusty dom dźwiękiem łap uderzających o drewnianą podłogę, kiedy ganiał swój ogon, wypełniał też część pustki w sercu chłopaka.

AlexanderWhere stories live. Discover now