Marzec 2023

251 46 7
                                    


Chociaż na co dzień rzadko chodziłem do klubów, dałem się namówić znajomym, tym bardziej, że była to specjalna okazja. Mimo moich wcześniejszych obaw, bawiłem się całkiem dobrze, popijając piwo i rozmawiając z przyjaciółmi, z którymi znałem się od dzieciństwa.

Stałem przy barze, czekając na nasze napoje i rozglądałem się, kiedy spostrzegłem znajomego mężczyznę siedzącego parę krzeseł dalej. Nie zastanawiając się długo, zacząłem iść w jego kierunku, nie wiedząc do końca, co czułem w tym momencie. Czy to był naprawdę Andreas? Czy miałem go spotkać ponownie właśnie teraz, gdy po tylu latach wreszcie przestałem myśleć o tym, co się wydarzyło? Jednocześnie bałem się i miałem nadzieję, że to on.

W pierwszej chwili nie miałem pewności, czy to na pewno on, gdyż nie przypominał chłopaka, którego pamiętałem. Nie wiem jak to możliwe, ale wydawał się jeszcze chudszy niż wtedy, gdy spędzał codziennie godziny na treningach. W klubie było dosyć ciemno, ale gdy Andi odwrócił się by zawołać barmana dostrzegłem jego bladą twarz i worki pod oczami.

Gdyby nie to, że wiedziałem, że ma dopiero dwadzieścia osiem lat, pomyślałby, że jest starszy ode mnie. Nigdy wcześniej nie widziałem go tak smutnego i zrezygnowanego, bez towarzyszącego mu zazwyczaj ciepła i uśmiechu.

Chwilę później stałem już obok mojego byłego kolegi z drużyny, nie bardzo wiedząc, co mam powiedzieć, ale zanim miałem szansę się wycofać, Andreas odwrócił się w moją stronę.

- Cześć - przywitałem się niepewnie.

Nie oczekiwałem, że po tak długim czasie chłopak rzuci mi się w ramiona na powitanie, ale muszę przyznać, że liczyłem na coś więcej niż obojętne spojrzenie, którym mnie obdarzył. Chociaż Andreas patrzył wprost na mnie, zdawało mi się, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Zakłopotany, miałem już odejść, gdy chłopak ocknął się i brzmiąc jakby nie był pewny, czy nie śni, wyszeptał:

- Steph?

- Przepraszam, że ci przeszkadzam. Pomyślałem, że podejdę się przywitać, ale to był głupi pomysł. Lepiej już pójdę.

- Nie! - powiedział Andi i zobaczyłem jak się rumieni. - Znaczy... możesz zostać. Jeśli chcesz. Chyba, że nie chcesz...

- Chcę - przerwałem mu i zająłem miejsce obok. - Nie mogę uwierzyć, że to już pięć lat minęło. Co u ciebie?

- W porządku, wszystko świetnie.

Ponownie byłem zaskoczony tym, jak bardzo Andreas zmienił się przez te lata. W jego głosie nie było już tej pewności siebie, był jakby przygaszony, a najbardziej brakowało mi jego promiennego uśmiechu.

- Cieszę się, wszyscy byli zaskoczeni, gdy zrezygnowałeś ze skakania cztery lata temu po wygraniu Kryształowej Kuli. Zawsze mówiłeś, że będziesz skakać tak długo jak będziesz miał możliwość.

Pamiętam jak oglądałem ostatni wywiad Andiego w Planicy, byłem zszokowany, gdy powiedział, że odchodzi i zawsze zastanawiałem się, dlaczego podjął taką decyzję, ale nie miałem, kogo zapytać, bo zerwałem kontakt z kolegami z drużyny, gdy sam zakończyłem karierę rok wcześniej.

- To było tylko takie gadanie, przyznaję bylem naiwny. Lepiej było się wycofać zanim inni dostrzegli, że nie jestem tak utalentowany jak im się wydaje.

Mówił to bez żadnych emocji, jakby nauczył się tych słów na pamięć i powtarzał je wcześniej wielokrotnie. Przemknęło mi przez myśl, że mój Andi prędzej by umarł niż się poddał, ale przecież od dłuższego czasu nie był już mój.

Chwilę później dołączył do nas jeden z chłopaków, z którymi tu byłem, pewnie zastanawiali się gdzie zniknąłem.

- Tu się schowałeś, już myśleliśmy, że zmieniłeś zdanie i uciekłeś.

- Bardzo śmieszne - odparłem. - Przepraszam, po prostu spotkałem dawnego przyjaciela i się zagadaliśmy.

- Ok, tylko się pospiesz. W końcu jesteś gościem honorowym.

Obiecałem, że zaraz wrócę i odszedł, a ja odwróciłem się z powrotem w stronę Andreasa, który patrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- Przyjaciela? - zapytał, a ja poczułem, że się rumienię.

- Nie wiedzą, że miałem kiedyś chłopaka - przyznałem z zakłopotaniem. - Jakoś tak wyszło, że najpierw musieliśmy się ukrywać, a potem po tym jak... Chyba po prostu balem się jak zareagują. Przepraszam.

- Nie masz za co, to i tak już nie ma przecież znaczenia, prawda? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, dodał, - Co to za okazja? Do twoich urodzin jeszcze dużo czasu.

- Właściwie... - zacząłem, ale z jakiegoś powodu zawahałem się przed dokończeniem zdania. - To mój wieczór kawalerski.

Po raz pierwszy tego wieczoru wydało mi się, że zobaczyłem coś poza tą okropną pustką w oczach Andiego, ale kilka sekund później znów patrzył na mnie obojętnie.

- Gratuluję.

- Dzięki. Powinienem już wracać, ale może wymienimy się numerami? Fajnie by było się spotkać - powiedziałem z nadzieją, że się zgodzi.

- Nie wydaje mi się...

Byłem pewien, że odmówi i czułem jak ogarnia mnie rozczarowanie, ale coś sprawiło, że przerwał i jakby nagle zmienił zdanie.

- Ok - powiedział i podał mi swój telefon, bym mógł wpisać mój numer.

- Super. Wyjeżdżam teraz na tydzień, ale zadzwonię jak tylko wrócimy - obiecałem, oddając mu telefon.

- Jasne.

Słyszałem w jego głosie, że mi nie uwierzył, ale to tylko sprawiło, że byłem bardziej zdeterminowany pokazać mu, że się myli.

Pożegnawszy się, zostawiłem go przy barze i skierowałem się w kierunku mojego stolika. Nie byłem pewien, co mam myśleć, z jednej strony Andi był kiedyś najważniejszą osobą w moim życiu, ale wiele się wydarzyło od tego czasu.

Po naszym rozstaniu spędziłem miesiące próbując się pozbierać i udało mi się to tylko dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół. Wprawdzie nie znali oni prawdziwego powodu mojego złego samopoczucia, myśleli, że załamałem się po zakończeniu kariery, a ja nie chciałem wyprowadzać ich z błędu.

Wtedy też spotkałem Julię, z którą przyjaźniliśmy się przez trzy lata zanim zdecydowałem się zaprosić ją na randkę. Od tamtego dnia jesteśmy razem i jutro mam ją poślubić. Może nasz związek nie jest tak namiętny, jak ten, w którym byłem z Andim, ale nie jest też tak bolesny. Kochałem Julię i wiedziałem, że możemy być razem szczęśliwi, ale jednocześnie nie mogłem powstrzymać myśli, że z Andreasem nie wszystko było tak w porządku, jak twierdził.

It was always you | LellingerWhere stories live. Discover now