Wrzesień 2016

172 40 15
                                    


Wreszcie nadszedł dzień, w którym miałem dołączyć do kadry A. Odkąd zakończył się poprzedni sezon miałem nadzieje zobaczyć moje nazwisko na liście powołanych skoczków, jako że poradziłem sobie całkiem dobrze w Pucharze Kontynentalnym. Wprawdzie nie wygrałem żadnych zawodów, ale kilka razy stawałem na podium i w końcowym rankingu zająłem piąte miejsce.

Gdy dostałem maila od federacji, spędziłem prawie godzinę nerwowo wpatrując się w ekran zanim mój brat zmusił mnie żebym go otworzył, ale kiedy wreszcie kliknąłem w list w kolumnie członków kadry A zobaczyłem moje nazwisko: Stephan Leyhe.

Dziś miałem oficjalnie zacząć treningi z nową drużyną i stresowałem się okropnie od tygodnia, a teraz stojąc przed budynkiem gdzie spotykali się skoczkowie myślałem, że nie dam rady tam wejść. Pewnie bym się spóźnił, gdyby nie to, że jeden z chłopaków mnie zobaczył i zlitował się nade mną.

- Wchodzisz, czy tylko podziwiasz widoki?

Usłyszałem czyjś głos, zaskoczony obróciłem się i zobaczyłem będącego w podobnym do mnie wieku bruneta przyglądającego mi się z rozbawieniem.

- Właściwie to... - próbowałem coś powiedzieć, ale poczułem jak się rumienię. Dlaczego zawsze musiałem robić z siebie idiotę przed nowo poznanymi ludźmi?

- Markus – przedstawił się mężczyzna widząc moje zakłopotanie.

- Stephan.

- Leyhe? – zapytał i gdy kiwnąłem głową, dodał, – Więc to ty jesteś tym nowym. Nie ma co tu tak stać. Chodź, obiecuję, że nie gryziemy.

Weszliśmy do środka i po przebraniu się w dresy, dołączyliśmy do innych na siłowni. Wszyscy byli zajęci rozmowami, w końcu nie widzieli się kilka miesięcy, więc nikt nie zauważył jak weszliśmy. Miałem nadzieję, że tak zostanie, ale Markus najwyraźniej zdecydował, że skoro trenera jeszcze nie ma, to do niego należy obowiązek przedstawienia mnie drużynie.

- Hej! – krzyknął by zwrócić ich uwagę i gdy wszyscy zamilkli, powiedział, - To jest Stephan, zastąpi Wanka w tym roku. Polubiłem go, więc chociaż spróbujcie udawać normalnych, żeby nie uciekł po godzinie.

Pozostali tylko się zaśmiali, ale cieszyłem się, że miałem to już za sobą, pewnie znów bym się zbłaźnił próbując przedstawić się nowym kolegom. Przywitałem się z wszystkimi i zaczęliśmy się rozgrzewać, nawet zacząłem czuć się swobodniej rozmawiając z Markusem i Karlem, gdy usłyszałem fragment rozmowy jednego z chłopaków.

- Niektórzy przynajmniej coś już osiągnęli, ale widocznie teraz pozwalają byle komu dołączyć do drużyny.

Wiedząc, że muszą mówić o mnie, odwróciłem się i zobaczyłem wysokiego blondyna pogrążonego w dyskusji z niższym mężczyzną, który o ile dobrze pamiętałem nazywał się Richard. Zawstydzony, rozejrzałem się szybko dookoła, ale na szczęście nikt inny zdawał się nie zwrócić uwagi na jego słowa.

Zanim mogli powiedzieć coś więcej, Schuster wszedł do sali i po krótkiej przemowie, zostaliśmy rozdzieleni w pary do ćwiczeń. Oczywiście, na moje nieszczęście trafiłem na Andreasa, jedyną osobę, która z jakiegoś powodu za mną nie przepadała. Wcześniej go nie poznałem, prawdopodobnie byłem zbyt zdenerwowany sytuacją, ale gdy usłyszałem jego imię, rozpoznałem w nim zdobywcę drużynowego złotego medalu sprzed dwóch lat, którego skoki na olimpiadzie oglądałem z przyjaciółmi w telewizji.

Spodziewałem się kolejnych złośliwych uwag, ale blondyn milczał, posyłając mi jedynie lodowate spojrzenia. Miałem już dość ciągnącej się ciszy i postanowiłem spróbować szczęścia, mając nadzieję, że Andreas miał po prostu gorszy dzień i uda mi się nawiązać z nim jakiś kontakt.

- Skaczesz już od kilku lat w Pucharze Świata, masz może jakieś wskazówki? – zapytałem, próbując zacząć rozmowę.

- Przykro mi, ale raczej ci nie pomogę. Nie masz tu czego szukać, jeśli nie jesteś wystarczająco dobry. To nie Puchar Kontynentalny – odpowiedział młodszy lekceważąco i odszedł by dołączyć do Richiego i Karla.

Poczułem jak oblewam się rumieńcem i z trudem powstrzymałem łzy napływające mi do oczu, ale przynajmniej Andreas nie zdążył zobaczyć jak podziałały na mnie jego słowa. Wszystkie moje wątpliwości wróciły, poczucie, że nie powinno mnie tu być i wkrótce inni też to dostrzegą.

Jak mogłem oczekiwać, że ktoś taki jak Andreas uzna, że jestem wystarczająco dobry by należeć do drużyny najlepszych skoczków w Niemczech, jeśli sam w to nie wierzyłem? Miałem już przecież dwadzieścia cztery lata, a nie osiągnąłem niczego w porównaniu z pozostałymi chłopakami. Może było już dla mnie za późno.

- Nie będę nawet pytał, jakie bzdury Wellinger plecie tym razem, ale mam nadzieję, że nie musze ci mówić, żebyś go nie słuchał – powiedział Markus, który podszedł, pewnie po tym jak zobaczył moją minę po rozmowie z młodszym kolegą. – Andi jest fajnym chłopakiem, ale jak ma jeden ze swoich humorów to lepiej do niego nie podchodzić.

- Szkoda, że nie wiedziałem o tym za nim się do niego odezwałem.

Eisenbichler skrzywił się na moje słowa i powiedział przepraszającym tonem, - Powinienem był cię ostrzec.

- Nic się nie stało – odpowiedziałem, chociaż czułem, że nie odzyskam już dziś dobrego humoru.

- Idziemy dzisiaj na piwo po treningu, jesteś oczywiście zaproszony – zmienił temat Markus, a widząc, że miałem zamiar odmówić, dodał, - Nie chcę nawet słuchać, że nie idziesz, więc bądź po prostu gotowy do wyjścia o szóstej.

Jedyne, co chciałem zrobić po tym nieudanym dniu, to iść do domu i spędzić wieczór na kanapie, oglądając głupie seriale, ale po godzinie w pubie w towarzystwie chłopaków, cieszyłem się, że Markus przekonał mnie bym do nich dołączył.

Andreas unikał mnie praktycznie całą noc, odzywając się jedynie by zapytać, co piję, gdy była jego kolej by zamówić napoje, ale pozostali okazali się być naprawdę mili.

Wieczór spędziłem na rozmowach z Karlem i Markusem, którzy chętnie opowiadali zabawne historie, które miały miejsce w czasie licznych podroży kadry. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że chociaż Andreas wydawał się być w dużo lepszym nastroju, widziałem jak śmieje się i żartuje z Richim, wciąż patrzył na mnie jakbym mu coś zrobił.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 20, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

It was always you | LellingerWhere stories live. Discover now