Kronika czwarta

7 2 0
                                    

Kiedyś było lepiej — przez chwile pomyślała sobie pani Jadzia, nazywana przez wszystkich, nawet swojego zmarłego już męża Babcią. Nikt już jej jednak tak nie nazywa, bo nie ma nikogo w pobliżu, kto mógłby w ten sposób do niej mówić. Co miesiąc tylko przyjeżdża do niej zardzewiała furgonetka z zaopatrzeniem i odwiedza ją Aneta od rozdzielania racji. Jako jedyna, pani Jadwiga nie zgodziła się na opuszczenie dzielnicy przemysłowej i przeniesienie na bardziej zaludnione tereny. Nie przeszło jej nawet przez myśl opuszczanie swojego drewnianego domku, w którym się wychowała, miejsca, z którym wiąże tyle wspomnień. Kiedyś było lepiej, ale w sumie tak jak jest teraz, przypomina trochę to, jak było w przeszłości. Nie używa się telewizorów, telefonów, czy lodówek, ponieważ nie ma prądu. Gdyby było komu odprawiać msze, to chodziłoby się na nie na piechotę, a nie jeździło jakimiś samochodami. Nie ma sklepów i supermarketów, szkoda tylko, że i wiejskich rynków też już nie ma. Gdyby woda w studni była czysta, to by się brało tak jak za dawnych lat. Teraz jest trochę jak kiedyś, ale i tak dawniej było lepiej. Pani Jadzia nalała gotowanej wody do szklanki i zaparzyła sobie herbaty, po czym usiadła przy oknie i spojrzała na puste podwórko. Nie było już tam jej męża, leniwie siedzącego na ławce z psem u boku, wnuków radośnie bawiących się w berka ani kurek, kaczek i gęsi, które kiedyś biegały po podwórzu. Zrobiło się jej trochę smutno z tego powodu, ale pocieszała ją jedna myśl — przynajmniej śmierć będzie dokładnie taka jak kiedyś.

Obecna przyszłośćWhere stories live. Discover now