Na Sen

27 5 1
                                    


Ciemne uliczki nigdy nie były przeze mnie zbytnio lubiane, a tym bardziej jeśli musiałem przez owe wędrować. Tak było również tego wieczoru, kiedy to mój ukochany przyjaciel Luhan, postanowił mnie wystawić i jedyne co mi pozostało to jak najszybszy powrót do domu. To zabawne, że jeszcze się nie nauczyłem mieć trochę więcej dystansu do tego człowieka.

Właśnie miałem skręcić w nieco bardziej oświetlony odcinek drogi, kiedy nagle usłyszałem niepokojące dźwięki dochodzące z dość bliska. Zaciekawiony podążyłem w stronę głosów. Kiedy wyjrzałem zza rogu dostrzegłem dwie postacie. Od razu zorientowałem się, że byli to mężczyźni. Jeden z nich szczególnie rzucił mi się w oczy, gdyż jego wzrost był imponujący, szczególnie przy dość niskim towarzyszu.

Gdy zwróciłem większą uwagę na to co oni tak właściwie robią, minęła dość długa chwila. Olbrzym przypierał do ściany drobniejszą postać, trzymając niebezpiecznie blisko jej szyi nóż. Przez chwilę stałem nieruchomo, nie mogąc złapać nawet tchu i właśnie w tym momencie wyższy wbił narzędzie w ciało ofiary. Ze świstem wciągnąłem powietrze i zacząłem powoli się cofać, jednak przez to, że nie widziałem co znajduje się za mną, kopnąłem jakieś szklane bluetki, które tylko narobiły niepotrzebnego hałasu. Olbrzym odwrócił się w moją stronę i przez naprawdę krótki moment złapaliśmy kontakt wzrokowy. Szybko jednak odwróciłem się i uciekłem w przeciwnym kierunku mając nadzieję, że mężczyzna nie będzie mnie gonił, choć ta myśl wydawała się naprawdę naiwna.

Po naprawdę wyczerpującym biegu zwolniłem by po chwili zupełnie się zatrzymać, musiałem złapać oddech. Oparłem ręce o kolana i odetchnąłem głęboko, bojąc się odwrócić, by przypadkiem nie zobaczyć goniącego mnie mordercy. Jednak z każdą kolejną minutą mojego postoju, nic się nie działo. Powoli zerknąłem za siebie i na moje szczęście nikogo tam nie było. Może to wszystko mi się przywidziało? Może tak naprawdę nikt mnie nie gonił? Jestem aż tak zmęczony, żeby mieć zwidy? Właściwie to jest to możliwe, w końcu nie śpię już trzecią noc z rzędu. Chyba najwyższa pora pójść odpocząć. Po tych jakże wartościowych rozważaniach ruszyłem w stronę swojego mieszkania, wciąż czując nieprzyjemny dreszcz na plecach.

6 miesięcy później

- Baekhyun! Chodź tu! - usłyszałem donośne wołanie Luhana. Oczywiście podszedłem do niego, bo aż boję się pomyśleć jak mógłby się na mnie zemścić, gdybym tego nie zrobił.

- Co znowu Lu? - spytałem podekscytowanego chłopaka, który z jakiegoś powodu nieprzerwanie wpatrywał się w kartkę trzymaną w dłoni.

- Wiesz co to jest? - zadał pytanie, na co ja tylko pokręciłem przecząco głową. - To jest lista nowych uczniów przyjętych do naszej szkoły – odparł z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Wciąż nie rozumiem dlaczego tak bardzo cię to cieszy – mruknąłem. Luhan przeniósł całą uwagę z kartki na mnie i uraczył mnie odpowiedzią.

- Do naszej klasy też został przydzielony nowy uczeń – spojrzał na mnie z nadzieją, że zacznie mnie to obchodzić bardziej niż wcale. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo go to ekscytuje.

- Luhan, bardzo często mamy nowych uczniów w szkole, dlaczego tym razem ma mnie to jakkolwiek zainteresować? - westchnąłem.

- Chociażby dlatego, że nowym uczniem jest Park Chanyeol – uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Cóż, nie powiem, Lu tym razem mnie zaskoczył. Park Chanyeol jest synem prezesa bardzo popularnej w Korei firmy, która zajmuje się projektowaniem innowacyjnych i szeroko rozwiniętych technologicznie aut, więc mieć w klasie tak ważną osobistość to wręcz zaszczyt.

Na Sen  ||  Chanbaek/Baekyeol one shotWhere stories live. Discover now