Rozdział pierwszy

318 51 42
                                    


- Udało ci się, Harry! Udało się! - krzyknął zachwycony Niall, wpadając jak burza do nowego salonu przyjaciela. Uśmiechał się szeroko, a jego roześmiane oczy zaczęły przesuwać się powoli po ścianach, chłonąc każdy najmniejszy detal wystroju. 

Harry nie mógł powstrzymać ukłucia dumy. 

- Sam nie mogę w to uwierzyć - powiedział cicho i przymknął oczy, kręcąc głową. Widział, jak wykańcza salon i w rogu ustawia kanapę ze stolikiem, na którym zawsze będą cukierki, wiesza obrazy na ścianach i kładzie kilka zabawek dla dzieciaków po drugiej stronie. Uśmiechnął się lekko, a to przecież dopiero początek jego marzeń. Pociągnął nosem. - To będzie piękne miejsce - westchnął głęboko i popatrzył prosto na przyjaciela. - Ale najpierw musimy je jakoś rozpowszechnić; uczynić bardziej rozpoznawalnym. 

Niall przytaknął mu.

- Najlepszy salon fryzjerski w całym Londynie - dodał.

- Nie liczy się pomieszczenie, a fryzjer,  głupku. 

- Myślisz, że przyjdą do ciebie, jeśli zobaczą budynek z odpadającym tynkiem? - Blondyn przekręcił oczami i pociągnął Harry'ego do wyjścia. 

- To na pewno nie zrobi najlepszego wrażenia, ale liczą się umiejętności, pamiętaj. - Mrugnął do przyjaciela i zaśmiał się na jego minę. Potrząsnął rozbawiony głową. 

- Poproś swojego chłopaka, w końcu jest architektem czy czymś takim, pomoże ci urządzić wnętrze - zagadał Niall, kiedy Harry rzucił ostatnie, niemalże tęskne spojrzenie na salon i zamknął go, wsuwając klucz głęboko do kieszeni. Nie chciał, żeby ktoś się kręcił w środku, nawet jeśli nie było tam jeszcze niczego wartościowego. 

- Zayn jest na razie zajęty - wymamrotał cicho brunet i uśmiechnął się gorzko. - Chcesz coś do jedzenia? - Zmienił temat, przecierając dłońmi twarz. Niall jedynie spojrzał na niego podejrzliwie i uniósł brew, ale nic nie powiedział. 

- Nie mamy nic innego do roboty, więc chyba można podskoczyć do Nando's. - Blondyn wzruszył ramionami. 

- Nie, żadne Nando's! - Harry od razu zaprotestował i pociągnął przyjaciela w przeciwnym kierunku. - Dzisiaj ja wybieram restaurację, rozumiemy się? - zapytał ostro. - To mój dzień. 

- Wyluzuj, stary. - Niall przewrócił oczami, ale posłusznie poszedł za brunetem. 

Przez chwilę szli ramię w ramię, po prostu obserwując zabieganych, ponurych ludzi i samochody, gnające jak najszybciej. Harry czuł, że jeszcze dzisiaj tą samą drogę przejedzie karetka. 

Styles uśmiechnął się szeroko, kiedy zobaczył pierwsze gwiazdy. Były rzadkością, zazwyczaj to światła budynków i lamp przyćmiewały ich blask. Londyn nie był zbyt spokojnym miejscem. Chwila ciszy nie trwała długo, blondynowi nigdy nie zamykała się buzia, musiał coś mówić, inaczej nie byłby sobą.

- Myślałem trochę nad tą reklamą i może powinniśmy zaprosić na darmowe strzyżenie w pierwszym tygodniu? Porozwieszać plakaty, porozdawać ulotki i tak dalej. Może trochę kogoś zainteresujemy. 

Brunet powoli skinął głową, przygryzając wargi. Co prawda też o tym myślał, ale wiedział, że to za mało. Oczywiście, ludzie przyjdą, w końcu kto nie skorzystałby z darmowego fryzjera? Ale czuł, że to po prostu za mało

- Mamy jeszcze dużo czasu, muszę kupić i zainstalować sprzęt, a to nie stanie się w ciągu dwóch minut, wierz mi. 

- Wiem, Harry, wiem - westchnął cicho chłopak, wchodząc za przyjacielem do środka. 

Restauracja nie była zbyt zatłoczona, znajdowała się na obrzeżach miasta i miała świetny widok na most i rzekę. Usiedli przy stoliku przy oknie i Harry odetchnął z ulgą. Miał dość chodzenia jak na jeden dzień. Cierpliwie czekali na kelnerkę, przeglądając w międzyczasie menu.

- Co dla panów? - Brunetka stanęła przed nimi i uśmiechnęła się przyjaźnie. W ręce trzymała notatnik i długopis, gotowa, żeby wszystko zapisać.

- Ja poproszę wodę i naleśnika z kurczakiem - odezwał się brunet i odłożył kartę.

- Dla mnie to samo - dodał Niall, a kobieta zanotowała wszystko i odeszła. Harry spojrzał zaskoczony na przyjaciela.

- Tylko to? Żartujesz sobie?

- Zluzuj, to tylko przystawka.  

Kolacja mijała spokojnie i we względnej ciszy. No, przynajmniej przez pierwsze trzy minuty. 

- Zamierzasz założyć stronę internetową, prawda? - zapytał nagle Niall, tracąc zainteresowanie jedzeniem. Oparł łokcie na stole i spojrzał poważnie na Harry'ego, mocno nad czymś myśląc. 

Brunet przytaknął i także odłożyć swoje sztućce. 

- Rozumiem, że masz jakiś pomysł? - Uniósł brew, ale Niall machnął tylko ręką uciszając go i zamknął na chwilę oczy. 

- A gdybyś tak robił zdjęcia wszystkich fryzur przed i po i wstawiał na stronę? Albo Facebooka? Internet podobno ma pomagać ludziom, więc ciebie mógłby uczynić popularnym. 

- Nie wiem, czy jestem aż tak dobry, żeby zrobić coś takiego - powiedział nieśmiało i chwycił szklankę, byleby zająć czymś dłonie. - Mogę ich jedynie zniechęcić. 

- Pieprzysz bzdury, Styles! Oboje wiemy, że w tej części Londynu nie ma nikogo lepszego od ciebie! - krzyknął zdenerwowany, a kilka osób spojrzało w ich kierunku. Blondyn się nimi nie przejmował. - Nawet nie próbuj zaprzeczać - dodał poważnie, widząc, jak Harry chce się odezwać. 

Reszta kolacji była wypełniona jedynie krótkimi zerknięciami i nieporadnymi uśmiechami. 

Zimny wiatr opatulił ich gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi. Blondyn objął się szczelnie ramionami.

- Listopad nigdy nie jest dobrym miesiącem, nigdy - burknął pod nosem i przyspieszył kroku, jak najszybciej chcąc znaleźć się w domu. Potarł ramiona okryte jedynie długim rękawem bluzki i odwrócił się w stronę Harry'ego. - Idziesz? - spytał zirytowany. Harry odruchowo przytaknął i podbiegł do przyjaciela, trącając go biodrem.  

Niall westchnął rozdrażniony, ale nic nie powiedział. 

- Patrz, kolejny pijak - mruknął po chwili zniesmaczony, a brunet podążył za jego wzrokiem i uniósł brwi. 

- Może on po prostu potrzebuje, no wiesz, pomocy? - Zawahał się, patrząc z powrotem na chłopaka. 

- Żartujesz sobie ze mnie? Stoczył się i zapił, pewnie ma tyle alkoholu we krwi, że nie ma pojęcia jak niska jest temperatura - zaszydził starszy i stanowczo pociągnął Harry'ego przeciwnym kierunku. Mocno zmarszczył brwi. - To jego wina, sam sobie to zrobił. 

- Dam mu chociaż bluzę, widzę, że jej nie ma - powiedział cicho brunet i wyrwał się z uścisku Nialla. 

- Nie, kolego, nigdzie nie idziesz. Niech sobie radzi. 

Harry westchnął i poddał się, a wieczorną ciszę zmącił trzask łamanego serca.

Homeless Creature / L.SOnde histórias criam vida. Descubra agora