our

250 37 13
                                    

seria osobliwych pytań; 1382 słów

Zgiełk miejskiego życia i ruchliwej ulicy o godzinie trzeciej już nie istniał, jak gdyby za sprawą nagłej i gwałtownej nuklearnej apokalipsy. Zabijała jazgot, pośpiech, rozmowy, powolnie zmieniające swój kolor światła sygnalizacji, ale był ktoś, kto jak karaluch przeżywał każdej nocy.

Młody chłopak, jako jedyny żywy, sam tworzył kontrast z otoczeniem, które odwrotnie do jego kolorowych i dwóch różnych skarpetek, było szare i nijakie.
Środkiem jezdni kroczył powolnie i bez pośpiechu, w rytm nuconej w myślach melodii, do której dołączała się foliowa reklamówka, pędzona chodnikiem przez delikatny wiatr.

Duży krok, mały, szybszy, wolniejszy.

Zaplątany i zgubiony we własnej muzyce, aż piosenkę zagłuszył głośny odgłos klaksonu tuż za nim. Chłopak zatrzymał się i zrobił tylko krok w tył na sąsiedni pas, wracając do melodii. Samochód, który go minął, niespodziewanie zatrzymał się po wjechaniu na chodnik, a to przerwało jego pieśń. Było przez moment tak cicho, że było słychać żar wypalający papierosa, którego trzymał od paru minut między palcami, a nie zaciągnął się nim ani razu. Brzydziły go papierosy.

– Popieprzyło cię?! Chodnika nie masz?!

Między budynkami rozniósł się donośny głos chłopaka, który właśnie wyszedł ze swojego auta i zmierzał w stronę bezczynnie i spokojnie stojącego drugiego. W świetle żółtych i słabych świateł, Changkyun dostrzegł na twarzy nieznajomego malujące się zdenerwowanie, a gdy ten podszedł bliżej, drobną zmarszczkę tworzącą się między jego ściągniętymi brwiami. Wyglądał dość młodo, ale Changkyun w myślach od razu ocenił jego mentalność na sześćdziesiąt pięć lat. Stwierdził, że albo należał do wyjątkowo troskliwych osób, albo miał ze sobą lub i przed, beznadziejną noc, która skumulowała w sobie złość, którą chciał teraz rozładować na nic niewinnym człowieku, spacerującym środkiem pustej drogi.

Gdy tamten nie odpowiadał, drugi zdawał się zdążyć szybko złagodnieć i teraz już ze swego rodzaju zaintrygowaniem, i zaciekawieniem, wpatrywał się w chłopaka naprzeciwko. Jego spojrzenie było tak hipnotyzujące i magnetyzujące, że nie mógł z niego spuścić oczu i przerwać kontaktu wzrokowego.

– Co robisz?– spytał w końcu, lecz teraz jakby był inną osobą. Spokojnie i bez cienia złości. Dla Changkyuna miał teraz osiem lat.

W odpowiedzi uzyskał wzruszenie ramionami.– Spaceruję.– odparł, równocześnie wypuszczając z między palców niedopałka, który zaczynał go parzyć. Następnie spuścił głowę i wzrok wlepił w brudne czubki swoich butów, a przydługawe ciemne włosy zakryły jego twarz.

Na nowo zapadła cisza, którą okrążyła ich ze wszystkich stron i co parę sekund rozwiewały ją głośniejsze oddechy i wypuszczenie powietrza nosem. W międzyczasie obcy pochłaniał wzrokiem całą sylwetkę i osobę młodego chłopaka, stojącego naprzeciwko. Był szczupły, a na sobie miał za dużą, rozciągniętą bluzę ze spranym logiem jakiegoś zespołu i jasne, potargane w różnych miejscach jeansy. Z ich kieszeni wystawała zapalniczka z obrazkiem kota i smycz od kluczy.

– Chodź, zanim ktoś jeszcze uzna cię za szalonego i nieumyślnie spróbuje rozjechać.– odezwał się nieznajomy, na co Changkyun znów podniósł na niego wzrok.

Ta propozycja, choć może i bardziej zachęta, przemówiła do niego, mimo tego, że wydźwięk miała nieco kpiący, dziwny i chyba żartobliwy. Ale w końcu czy oprócz przemierzania nocy w świetle wyśmiewających go myśli i gwiazd, miał coś do stracenia?

Obaj znaleźli się za chwilę w samochodzie, w którym rozbrzmiała piosenka z jednej przed chwilą włożonej płyty. Changkyun znał tą melodię, jednak za nic nie mógł przypomnieć sobie jej tytułu. Zamiast na niej, skupił się jednak na pożeraniu wzrokiem detali, jakie wypełniały wnętrze starego peugota. Takie jak zapachowe korale, przypominające różaniec zawieszone na lusterku oraz brzydkie i widoczne wgłębienie na masce karoserii.

eternal night | changkiWhere stories live. Discover now