nights

150 32 10
                                    

paradoks szczerości: 1159 słów

Gdy Changkyun parę nocy z rzędu nie zawitał na stacji, Kihyun zaczął się na poważnie o niego martwić, choć tamten nie miał o tym pojęcia, a wręcz przeciwnie- samego siebie przekonywał, że Kihyun na jego nieobecność tylko machnął ręka i wrócił do porządku dziennego. W te samotne noce jednak, chłopak zostawał parę minut po zakończeniu swojej zmiany, by upewnić się, że tamten nie przyjdzie z opóźnieniem, na które mógłby przymknąć oko zaraz w momencie, gdyby tylko ujrzał go przed sobą. To, że przez całe dwa tygodnie, Changkyun nie odwiedził go na niej ani razu, powodowało, że odczuwał nasilającą się z każdą godziną samotność oraz uporczywe zmęczenie, które próbował schować w styropianowych kubkach po swojej ulubionej, znacznie przesłodzonej kawie.

Wraz z początkiem trzeciego tygodnia przez jego głowę zaczęły przechodzić myśli, że może chłopak po prostu znudził się przychodzeniem noc w noc na stację. W końcu normalni ludzie w nocy spali, a jakiekolwiek aktywności na dłuższą metę o tej porze miały prawo ich nużyć. Kihyun nigdy wcześniej nie pomyślałby o Changkyunie jak o kimś do końca normalnym, ale po tym czasie zaczął brać tę opcję pod uwagę. 

Wcale długo nie musiało minąć, by zaczęło ogarniać go zawiedzenie i uczucie zostania odtrąconym, choć nie miał pojęcia, co mogło się na to złożyć. W końcu nie popełnił żadnego błędu, by zostać skreślonym w tak nagły sposób i to przez kogoś, kogo szybko polubił i zdawało mu się, że z wzajemnością.

To był właśnie powód, dla którego Changkyun osiemnaście nocy z rzędu spędził w samotności i odpędzał od siebie ochotę na zjedzenie hot-doga o godzinie trzeciej. Nawet w momencie, kiedy był już gotów wyjść i jak najprędzej pójść na stację, zatrzymywał się myślą, że przecież głupio będzie po tak długim czasie nie dawanie oznak życia, tak po prostu przyjść. 

Po raz kolejny sam ze sobą toczył chaotyczną i pełną paradoksów walkę na temat tak pozornie banalnej sytuacji.

Pytania skierowane do siebie samego nie przynosiły żadnych oczekiwanych odpowiedzi, dlatego w okolicy godziny pierwszej, wyszedł na miasto  i skierował się na tę samą ulicę, co zawsze. Wyciszoną, pustą, niemalże martwą. Żywe były na niej tylko latarnie, dające ciepłe światło i niemrawe szepty nastolatków siedzących w oknach z widokiem na jezdnie i palących papierosy.

Noc z niedzieli na poniedziałek zdawała się być smutna, a chmury przysłoniły całe niebo i z tego powodu Changkyun czuł się trochę bardziej przygnębiony. Od dawna był pozbawiony potrzeby mówienia do ludzi, lecz dzisiaj chęć rozmowy była tak silna, że niemal rozsadzała go od środka. Wszystkie niewypowiedziane słowa same chciały z niego wyjść.

Nie chciał jednak rozmawiać z byle kim, pierwszą lepszą osobą napotkaną w całodobowym sklepie monopolowym, tylko z Kihyunem, którego brak towarzystwa podświadomie zaczął go drażnić.
Być może całe to wyjście z domu było poprzedzone nadzieją na spotkanie chłopaka.

Wraz ze wschodem słońca, Changkyun wrócił do swojego mieszkania, przepełniony żalem i uczuciem zawodu, lecz z drugiej strony uznał to za swego rodzaju głupi znak, że spotykać go nie powinien tak samo, jak tej nocy nie spotkał się z nim księżyc.

***

Poniedziałkowa zmiana Kihyuna po raz kolejny od tygodni dłużyła mu się w niespełna sześciu godzinach, od dwudziestej trzeciej do wpół do piątej, kiedy jego jedynym zajęciem było kręcenie na blacie monetą i podśpiewywanie lecących z radia utworów. 

Dochodziła północ, a w tym czasie na stacji zdążyło zawitać dwóch tankujących swoje samochody klientów. Za każdym razem jednak, gdy ruchome drzwi się otwierały, miał nadzieję na przyjście Changkyuna. Bo tak- on dalej po cichu liczył na jego pojawienie się między tyknięciami zegara, który odliczał kolejny miesiąc bez jego odwiedzin.

Podczas ciągłej nieobecności żadnej duszy oprócz jego samego, chłopak postanowił opuścić na moment swoją posadę, by zaczerpnąć trochę rześkiego, charakterystycznego dla nocy powietrza i pomrugać z gwiazdami kawałek za stacją. W ciągu ostatnich tygodni zdarzało mu się robić to coraz częściej.

Jakże ogromne zaskoczenie przeżył, gdy po przejściu przez drzwi, na krawężniku zaraz przy drodze ujrzał siedzącą postać swojego o dawna niewidzianego znajomego. I sytuacja ta miała charakter nadzwyczaj zadziwiający i niespodziewany, że sam stracił głowę do tego, co powinien w jej obliczu zrobić, choć niejedną godzinę poświęcał na układanie sobie tego typu-nietypowych scenariuszy. W myślach zawsze wiedział, jak postąpić.

Changkyun podniósł się natychmiastowo, gdy Kihyun tylko wyszedł spod światła latarni i wkroczył w ciemności, zbliżając się do niego. Nie wiedział jakiej reakcji może się spodziewać- czy chłopak ucieszy się na jego widok, czy może będzie wściekły i nie będzie chciał nawet na niego patrzeć? W jego głowie znów mnóstwo pytań poplątało się w supły, a wątpliwości zaczęły wraz z krwią rozchodzić się po całym jego ciele. Sam jego cel, dla którego tu siedział, umknął mu między palcami, którymi bawił się teraz pod wpływem zdenerwowania.

Za to to, co odczuwał w tej chwili Kihyun, całkowicie odbiegało od sprzecznych i skomplikowanych myśli drugiego. On był po prostu szczęśliwy, że ponownie może ujrzeć swojego nocnego znajomego. Była to prosta i najszczersza emocja, do której Changkyun był równie najsceptyczniej nastawiony.

Młody pracownik stacji był niepewny w tym momencie tylko jednej rzeczy- o co powinien spytać najpierw? Pytanie najbardziej żądające odpowiedzi było w tej chwili całkowicie niewskazane, dlatego cała reszta była tak mętna i niespójna. Jak w końcu można ułożyć bieg historii, znając tylko jej godzinę i datę?

Kihyun w końcu uśmiechnął się do Changkyuna. Taka reakcja była jedną z tych, które mogły zadziwić go najbardziej. Mimo wszystko, on sam się ucieszył, że nie usłyszał z ust drugiego niczego, co zmusiłoby go do główkowania nad wyjaśnieniem swoich nieobecności, a wraz z maleńkim komarem, który wcześniej ugryzł go w szyję, uleciało pytanie o to, czy jest głodny.

I Changkyun nigdy wcześniej tak szybko nie pozbył się żadnej z przytłaczających go emocji, jak z pomocą drugiego chłopaka i jego hot-dogów, które jedli już po dziesięciu minutach od ich spotkania, którego tak bardzo się obawiał.

Dzięki temu, jaką postawę Kihyun przybrał, tamten mógł rozważyć swoją gotowość do wyjawienia mu powodu swoich nocnych obecności, jak i i ich braku. Odważenia się nawiązania kontaktu wzrokowego, którego jak ognia unikał. Jednak dzisiejszą noc uznał za nie do końca do tego przystosowaną. Postanowił poczekać jeszcze trochę. Do tego czasu, zakluczył swój umysł od zewnątrz i wyszedł daleko od niego. Tam, gdzie skupiał się tylko i wyłącznie na towarzystwie drugiego chłopaka, jego głosie i uśmiechu, który rozplątywał go z nici, krępujących jego prawdziwie szczere, ciche uczucia.

Po tej nocy, mogłoby się wydawać, że wszystko wróciło do normalności, a może nawet i było lepiej. Changkyun uśmiechał się nieco więcej, tak samo zaczął coś mówić, choć w rzeczywistości nadal milczał. Kihyun to milczenie słyszał, lecz nie chciał go zmuszać do szczerości, od której chłopak stale w jego obecności odbiegał w swoich wypowiedziach. I wciąż była to jedyna rzecz, od której przy nim nawet mimo bólu nóg, stale uciekał.

I choć obaj w pewnym momencie zachcieli oglądać ze sobą słońce, być może nie mieli w sobie tyle odwagi, by wyrwać się z ich nocy. To jeszcze nie był czas na uwieszanie się na promieniach, a wkroczenie w ten świat mógłby boleśnie ich poparzyć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 08, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

eternal night | changkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz