Epilog

9.2K 258 198
                                    

Prologu nie było - a epilog jest. Można? Można ♥ 

W tym rozdziale dużo się dzieje i jest on po prostu długi. Jeśli wydaje się być chaotyczny, to przepraszam - tak ma być. Usiądźcie wygodnie i wczytajcie się w już ostatnią część Cicho sza, Skarbie

~4 miesiące później~

— Na prawdę już dzisiaj wracają? — wzdycha dziewczyna siedzące tuż obok mnie, zasłaniając oczy dłońmi.

— Niestety.. — niemal jęknęłam, opadając plecami na koc.

Czerwcowe niedzielne popołudnie spędzamy razem z rudą nad jeziorem. Słońce przyjemnie opatulało nasze nogi, a delikatny wiaterek chłodził zgrzane ciało. Przyszłyśmy tutaj z zamiarem opalenia swoich anemicznych w kolorze nóg, jednak cały czas się wiercimy i nie możemy uleżeć w spokoju. Pogoda dopisywała w stu procentach, dlatego ludzi wokół było sporo. Dzieci pluskały się w oznaczonym terenie, a rodzice moczyli się po łydki tuż przy nich. 

Byłyśmy same, bo nasza trójka w końcu zostawiła nas w spokoju. Polecieli do Hiszpanii na coroczny wyścig motocyklowy w La Baneza. Gadali o tym od tygodni, bo była to 64 edycja ulicznego boju najlepszych motocyklistów. Nie ukrywam, że chciałbym to zobaczyć na własne oczy, bo oglądanie tego w telewizji to nie to samo. Ale oczywiście, męski wypad - to raz, a dwa rodzice nie puściliby mnie nawet strzeżonym z każdej strony air force one. Toteż miałyśmy trzydniowy odpoczynek od tych kretynów.

— Kurwa, a było tak pięknie.

Oj było.

To były na prawdę ciężkie - ale ciekawe - cztery miesiące u boku tego psychopaty. Nadal nie wierzę, że tyle z nim wytrzymałam. Nigdy nam się nie nudziło - wciąż coś robiliśmy: wpakowywaliśmy się w kłopoty, chodziliśmy na imprezy i urządzaliśmy wieczory na działkach za miastem. Czas leciał nam niekontrolowanie szybko, nim się obejrzałam wielkimi krokami zbliżał się koniec roku szkolnego. Jesteśmy po egzaminach, więc teoretycznie i praktycznie zakończyliśmy już swoją edukację w tej szkole. Jednak u nas jest głupia tradycja, że wszystkie nagrody za osiągnięcia, dyplomy, zasługi odbiera się końcem czerwca. Prawdę mówiąc, nic nas już w tej szkole nie trzyma. Świadectwa odebraliśmy przed egzaminami, a teraz czekamy tylko na wyniki. Razem z rudą już planujemy miejsce na nasze tegoroczne wakacje oraz pracę. W końcu od października ruszamy do college'u i nie chcemy być biednymi studentkami. 

Pojebane, no nie? 

— Żebyś chciała widzieć — siadam po turecku, rozglądając się dookoła. Zgarnęłam pośpiesznie butelkę z sokiem pomarańczowym, upijając spore łyki — Będziemy się już zbierać, co?

— Tak tak, chodźmy — wstajemy z koca, zabierając z niego wszystkie rzeczy — Bo zaraz spalę się jak ten pan w skarpetkach.

Parsknęłam śmiechem, spoglądając przed siebie na około pięćdziesięcioletniego mężczyznę. Ciało miał mocno opalone tylko tam, gdzie nie sięga podkoszulek. Ramiona, nogi od połowy ud po kostki i kark. Reszta była totalnie blada - brzuch, uda i stopy. Schowałam wszystkie rzeczy do torby, nakładając na nos okulary przeciwsłoneczne w złotym kolorze. Gdy zaczęłyśmy się kierować na drużkę polną, rudej zadzwonił telefon. Dziewczyna odebrała połączenie, zatrzymując się w miejscu.

— Z której strony? .. no dobra, ale.. nie, musicie to minąć.. tak, właśnie tam — przewróciła oczami, opierając dłoń o biodro. Schowała telefon do kieszeni krótkich jeansowych spodenek, ruszając przed siebie.

— Kto to był? — pytam, zupełnie nie martwiąc się o moją wścibskość. 

— Rodzice, jak zwykle nie mogą trafić do mieszkania cioci Mag'ie. 

Cicho sza, Skarbie ✔ [KOREKTA]Where stories live. Discover now