Rozdział 8

9K 451 5
                                    

Wysiedliśmy z auta. Okolica jest faktycznie nieciekawa pomimo paru sklepów znajdujących się obok. U góry nad wejściem świeci szyld z napisem Raven's. Kto tu w ogóle przychodzi? Wchodzimy do środka, a ja momentalnie robię się mniejsza. Wszystkie podejrzane typy kierują wzrok na nas. W tym momencie chciałabym cofnąć czas i tu nie przychodzić. Czuję się bardzo nieswojo, jednak kieruję się do baru za Ivanem. Cały lokal jest utrzymany w ciemnych barwach. Ściany są z cegły, blat jak i stoliki są z jakiegoś chyba czarnego drewna. Z tyłu za barem są poukładane butelki z różnorakimi rodzajami alkoholu, niektóre pełne, inne w połowie puste albo z alkoholem na samym dnie. Oczywiście są również zbiorniki z alkoholem. Światło jest przyciemnione jak zawsze w takich miejscach. Cały wystrój sprawia, że robi mi się duszno. Spoglądam na barmana i jakie jest moje zdziwienie, gdy okazuje się być to kobieta. Jest piękna, ma surową urodę i ciemne włosy do połowy pleców, oczy w kolorze zielonym, świdrują nas uważnie. Jej smukłe dłonie z precyzją wycierają kufel. Widać, że jest dokładna w tym co robi.

- Co podać? – z zamyślenia wyrywa mnie jej głos, który swoją drogą ma bardzo melodyjny.

- Ja poproszę wodę, a ty? – zwraca się do mnie Ivan.

- Podziękuję – mówię ponownie rozglądając się po wnętrzu. Nachylam się do ucha mężczyzny i szepczę. – Chyba nie jesteśmy tu mile widziani.

- A co myślałaś, że przywitają nas z otwartymi ramionami? – odpowiada pod nosem z nutą sarkazmu.

Wywracam oczami. Nadęty buc. Zachowuje się jakby wszystko wiedział najlepiej, co jest bardzo denerwujące.

- Mógłbym porozmawiać z właścicielem tego miejsca? – pyta, gdy kobieta stawia przed nim wodę.

Zaciekawiona przybliżam się lekko do Ivana podsłuchać co do powiedzenia ma barmanka.

- Niestety go nie ma – odpowiada i patrzy na nas przenikliwym wzrokiem.

- Wiesz kiedy można go zastać?

- Właściciel jest nieuchwytny, że tak powiem. Nie wiem kiedy będzie obecny – barmanka odpowiada dość chłodno na pytanie Ivana. Ha! Wiedziałam, że znajdzie się taka, która nie będzie się przymilać.

Coś mi w niej nie pasuje. Ona coś kręci, nie wierzę, że Kenneth w ogóle tu nie przyjeżdża. Patrzę na mojego towarzysza i widzę jego konsternację. Zagięła go, ewidentnie widać po nim, że nie wie co powiedzieć. Spróbuję uratować trochę sytuację.

- Bardzo nam zależy na rozmowie z nim, jest to bardzo ważne – widzę jak kobieta podnosi brwi do góry i czeka aż powiem o co chodzi. – To co mamy mu do powiedzenie jest poufne, nie chcemy niepotrzebnego rozgłosu – aby zwiększyć wiarygodność przebiegam wzrokiem po pełnej sali, zauważam wzrok niektórych klientów, wyglądają jakby byli w pogotowiu, gdyby zaraz miało się coś stać.

- Jak chcecie – odpowiada mi od niechcenia.

- Znasz tu wszystkich? W sensie czy kojarzysz twarze stałych bywalców? – pytam.

- Pracuję tu odkąd skończyłam szkołę, znam wszystkich – w takim wypadku musi wiedzieć coś o Paulu.

- A ten mężczyzna bywał u was często? – pokazuję jej zdjęcie z czasów młodości mojej mamy, na którym jest brat Kennetha. Uważnie śledzę wyraz jej twarzy. Skubana jest dobra, jeśli coś wie to nic po niej nie widać.

- Wydawało mi się, że szukacie szefa, a nie jego brata. To on jest prawdziwym celem waszej wizyty, mam rację? – uśmiecha się lekko i wskazuje mężczyznę na zdjęciu. Kim ona jest? Całkiem nas przejrzała. Kątem oka dostrzegam twarz Ivana, maluje się na niej zdziwienie tak jak u mnie.

- Nie trudno było was rozszyfrować – wyśmiała nas, wyraźnie słychać ironię w jej głosie.

Słyszę gwałtownie odsuwane krzesło, na ten dźwięk się odwracam. Wysoki i barczysty mężczyzna podchodzi do baru lekko chwiejnym krokiem i pyta prosto z mostu jaki mamy problem. Oczywiście Ivan wstaje aby udowodnić swoją męskość i wyższość. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię dojdzie do bójki. Widzę, że przy pasie ma broń, więc kładę moją dłoń na jego i tym samym go uspokajam, ponieważ ją rozluźnia. Jeszcze nic nie wiemy w sprawie dziecka, a już są problemy. Boże dopiero przyjechaliśmy.

Mierzę wzrokiem faceta. Pijany i wkurzony człowiek to zły człowiek. O tak, a z takimi lepiej nie zadzierać, chociaż wątpię, że Morozow by sobie z nim nie poradził, mimo iż nie ma takich mięśni jak ten awanturnik to nadrabia wzrostem. Czuję jak znowu zaciska pięść przez co tamten napina mięśnie i warczy w naszą stronę. Haloo warczeć to sobie możesz w domu. Już mam oznajmić temu niezwykle miłemu mężczyźnie, że chyba on ma jakiś problem i nie szukamy kłopotów ale ubiega mnie barmanka.

- Tommy spokój – mówi niezwykle opanowanym głosem. Nie wiem co bardziej mnie dziwi, jego zdrobniałe imię czy to, że facet, który wyraźnie chciał nas stąd wykurzyć za pomocą pięści teraz jest potulny jak baranek i grzecznie siada przy swoim stoliku. Tutaj dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. – Powinniście już iść, jak zdążyliście zauważyć nie jesteście tu mile widziani.

Ku mojemu zdziwieniu Ivan bez słowa kieruje się do wyjścia. Idę za nim, jednak zdołałam jeszcze usłyszeć jedną rzecz.

- Audrey wrócili! – krzyczy entuzjastycznie jakaś kobieta, jednak nie odwracam się bo to byłoby zbyt podejrzane.

Ciekawe kto taki wrócił? Barmanka z pewnością ma na imię Audrey i coś wie. Jestem tego pewna, będziemy musieli tu wrócić i zmieszać z tutejszymi. Trzeba jakoś zdobyć ich zaufanie, wtedy być może czegoś się dowiemy.

Nawet nie zauważam kiedy wyszliśmy z knajpy, dopiero dopływ świeżego powietrza pozwala oczyścić moje myśli. Za bardzo wybiegam na przód z planami. Jest mi zimno, więc otulam się ramionami, słyszę wołanie Ivana. Przyspieszam, dzięki czemu jestem już przy samochodzie. Chcę otworzyć drzwi ale nie mogę tego zrobić z powodu ręki mężczyzny. Posyłam mu niezrozumiałe spojrzenie. Co on znowu wymyślił? Nie muszę długo czekać i wysilać się nad odpowiedzią bo czuję jego usta na moim policzku. Trzyma je tam przez dłuższą chwilę i odsuwa się lekko ode mnie. Patrzę z szokiem na niego i pytam o co mu chodzi, a on ponownie się przybliża i nachyla nad moim uchem lekko je przygryzając.

- Dziękuję.


Wystarczy zrozumiećWhere stories live. Discover now