Rozdział 2 - Słyszę was

13 1 0
                                    

Otworzyła czerwone ślepia i wpatrywała się w jasne niebo. Co ona zrobiła? Gdzie się znajduje? Podniosła się delikatnie i przetarła dłonią usta. Zauważyła, że ma na niej krew. Jeszcze świeżą. Przeraziła się. Ujrzała obok siebie rozkładające się już ciało. Wiedziała, że już więcej z niego nie skorzysta, gdyż pozostałości jedzą ptaki lub inne zwierzęta. Zaraz, zaraz, zaraz. Kogo ona miała na przystawkę? Ach tak, młodą kobietę. Chorą kobietę, ale to jej nie przeszkadzało, aby ją rozszarpać na strzępy i zabawić się jej bólem. Rozprostowała się, a następnie spojrzała na istotę, która zlękła się jej.

— Pani... Wiedziałem, że tak to się skończy... Ta młoda kobieta... Och...

— Przestaniesz biadolić?! – syknęła wściekle w jego stronę. – Myślisz, że ja przejmuje się tymi zwłokami? Mogła mi nie wchodzić w drogę.

— Ona nie prosiła się o śmierć, jaśnie pani, a raczej ty ją jej dałaś. Sama chyba pamiętasz jej błagania o litość.

— Raczej jęki rozkoszy.

— Tak, tak, tak. Wybacz pani...

Półnaga kobieta stojąca na piasku, poczuła dziwny zapach oraz usłyszała strzępki rozmów dochodzących z daleka. Jeszcze dokładnie jej słuch nie wyostrzył się, musi porządnie się zregenerować, aby móc dojść do siebie. Po takim długim śnie...

Ale w pewnym stopniu Narissa, bo tak miała na imię, czuła do siebie obrzydzenie. Nie chciała się do tego przyznać, ale miała krew dziewczyny na rękach. Co ona poradzi na to, że ludzie tak dobrze smakują? Czy jest z tego powodu potworem? Przecież też ma serce i uczucia.

Nie. To chore.

Nie. To absurd.

Nie. Ona nie ma uczuć.

— Pani? – spytała malutka istota, przypominająca człowieczka, z nieco sterczącymi uszami i delikatnymi, jasnymi łuskami. Ale tak naprawdę nie była człowiekiem, tylko całkiem inną rasą, Wodnym Łapaczem. Żyli oni od wieków w zgodzie z syrenami, ale pewnego dnia stało się coś, czego nie mogli przewidzieć: jedna z syren zniewoliła brutalnie jednego z Łapaczów, a wtedy zaczęła się prawdziwa rzeź.

— Czego?!

— Powinnaś coś założyć na siebie, gdyż ludzie nie przywykli do nagości. Jesteś piękna, owszem, ale takie są ludzkie zasady.

— Przynieś mi odzienie. Natychmiast.

— Tak jest, pani. Zaraz się zjawię.

Po chwili owszem przyniósł jej odzienie, ale całe zakrwawione. Spojrzała na sukienkę. Zastanawiała się skąd on w ogóle to wziął.

— Skąd to masz?

— Wziąłem od ofiary, pani.

— No tak. Zapomniałam o swojej mocy. – Zaczęła się wymądrzać, ale faktycznie, jej moc była niebezpieczna dla każdego.

— Pani! Mówisz o tym?! O tym?!

— A jak myślisz, kretynie?

— Iż tak, najjaśniejsza.

— Wystarczy tylko, że sobie przypomnę kiedy i jak zabiłam tę dziewczynę. Wtedy będę taka jak ona.

— Ciało jest zaraz obok pani. Co prawda rozkłada się...

— Milczeć!

Karzełek zląkł się, ale posłusznie wykonał rozkaz. Tak naprawdę wiele by dał, aby być wolnym. Chociażby przez chwilę. Tęsknił za tym, co kiedyś było. Wtedy czasy były znacznie lepsze.

Thomas Day i Wieczny KryształМесто, где живут истории. Откройте их для себя