Solo

19 1 0
                                    


Byłam naiwna.

Nigdy mi nie powiedział, że mu na mnie zależy. Nigdy nie spytał, czy coś do niego czuję. Nigdy nie nazwał nas parą, nawet w żartach.Nawet się nie całowaliśmy.

Moją głupotę usprawiedliwia tylko to, że byłam w nim szaleńczo zakochana, choć uświadomiłam to sobie zbyt późno, a on,  bardziej lub mniej świadomie, bawił się ze mną w kotka i myszkę.Uśmiechał się promiennie na mój widok. Podnosił w górę przy przywitaniu. Obejmował jedną ręką w talii. Przy wszystkich.

Naturalną rzeczą było więc, że gdy samorząd ogłosił, że w tym roku nasza szkoła na dzień przed rozdaniem świadectw wyprawia wielki bal w amerykańskim stylu, liczyłam, że mnie na niego zaprosi.

Nie zaprosił.

Do balu zostały trzy dni, a ja nie miałam partnera. Czekałam zbyt długo i teraz miałam za swoje. Wszyscy już byli zajęci. No, może oprócz klasowych łobuzów, którzy zamierzali ten wieczór spędzić za salą gimnastyczną z tanim piwem i elektronicznymi papierosami.

Siedziałam owinięta kołdrą na środku ogromnego łóżka przyjaciółki i zastanawiałam się, co dalej.

- Ja naprawdę myślałam, że on mnie zaprosi – jęknęłam po raz setny.

Ostatnie tygodnie naprawdę na to wskazywały. Dogadywaliśmy się tak dobrze, jak nigdy. Z jego ust padało coraz więcej niby mimowolnych komplementów w moją stronę. Coraz częściej zdarzało nam się niby przypadkiem schylać po ten sam ołówek i sięgać po tę samą łyżeczkę na stołówce. Czułam, że to kwestia czasu. Że niedługo poprosi mnie o rozmowę, zaprosi mnie na bal, a po ostatnim wolnym tańcu pocałujemy się i wyjdziemy na zewnątrz wszystko sobie wyjaśnić.

Faktycznie,cztery dni przed balem podszedł do mnie na przerwie i zapytał, czy możemy porozmawiać. Z bijącym sercem zaprowadziłam go na salę gimnastyczną, gdzie było zaledwie parę osób, zajętych montowaniem dekoracji. Skryliśmy się w rogu, za zwisającym z siatki ochronnej tiulem.

-Posłuchaj– powiedział.- Mam do ciebie pytanie. To dla mnie bardzo ważne,więc musisz być ze mną szczera. - Wziął głęboki oddech. - Czy myślisz, że mam jakiekolwiek szanse u Kamili?

To pytanie spadło na mnie jak wór wypchany kamieniami. Kamila była moją bliską koleżanką, ubierającą się w stylu boho redaktorką szkolnej gazetki o karmelowych lokach i oczach sarny. Ona i Patryk lubili ze sobą żartować, ale nigdy nie podejrzewałam, że on może coś do niej czuć.

Przez całą rozmowę jego głos docierał do mnie jak zza szyby.Powiedział mi, że jest w niej zakochany od ponad pół roku, czyli mniej więcej tyle, ile zawracał mi głowę. Opowiadał o tym, jakim jest idiotą, że nie potrafi o nią zawalczyć i że nie przyjdzie na bal, bo nie zniesie jej widoku z innym. Na koniec przytulił mnie i podziękował za przyjaźń i wsparcie.

Taki jest z niego dobry chłopiec.

-Co za szmaciarz! - Karolina, sto pięćdziesiąt sześć centymetrów czarnowłosej furii, chodziła w kółko po pokoju. - Nigdy mu do końca nie ufałam, ale nie myślałam, że jest aż taki. No, nie płacz. Mleko się rozlało. Tak, tak, wiem, że jesteś głupia, ale oto, co ładne oczy w męskiej twarzy robią z dziewczyną. No już,tylko mi tu nie rycz. Czy nikt inny cię nie zapraszał?

Zaprzeczyłam ruchem głowy. Nie miałam powodzenia. Poza tym zachowywałam się tak, jakbym była pewna, z kim idę. Bo byłam, na swoje nieszczęście. Powinno mi dać do myślenia, dlaczego tak długo zwleka. Powinnam wziąć sobie do serca zmartwione miny koleżanek,kiedy codziennie w odpowiedzi na pytanie, z kim idę na bal słyszały,że to tylko kwestia czasu, że Patryk już wkrótce mnie zaprosi.Głupia.

Obrazki ze śpiewnikaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ