-6- Czerwony wilk

570 81 7
                                    

~Raven~

-Nomi...-usiadłem koło brata wpatrującego się w księżyc na klifie.
-Zostaw mnie. Nienawidzę tego stada.- nawet na mnie nie spojrzał.
- Nie mów tak.- szturchnąłem go swoim nosem- Jesteśmy rodziną.
-Nienawidzę rodziny!
-Nomi.
-Zostaw mnie!
-Nomi!
-ODEJDŹ!- naskoczył na mnie i uderzył w pysk swoimi pazurami. Szybko się odsunąłem i cicho zaskomlałem- Raven...ja nie chciałem...

Nie chcę słuchać jego tłumaczeń! Uderzył mnie! Jesteśmy braćmi! Do tego z jednego miotu, a on mnie uderzył! Może ma rację, może naprawdę nie pasuje do naszej watahy!

Z tymi myślami zacząłem biec w stronę domu, Nomi ścigał mnie, ale nie zwracałem na to uwagi. Chciałem być już z rodzicami i z Sorell'em, jak najdalej od brata. Wbiegłem do naszej groty i od razu spotkałem się ze zmartwionymi twarzami rodziców. Podbiegłem do starszego rodzeństwa i się za nim schowałem.

-Raven, co się stało?- nie wiem czy to z emocji, czy ze zmęczenia, ale kompletnie nie potrafiłem złapać oddechu- Ktoś cię zaatakował?
-Raven! Przepraszam!- do groty właśnie wpadł Nomi.
- Ty mu to zrobiłeś?!- Sorell krzyknął z wściekłością.
-J-ja nie chciałem!

Starszy nie słuchał, tylko naskoczył na niego z zębami. Obydwoje wybiegli z groty, a ja udałem się za nimi, mimo tego, że rodzice mi tego odradzali. Nomi próbował odepchnąć brata swoimi łapami, ale Sorell szybko przejął prowadzenie i korzystając z chwili jego nieuwagi zacisnął zęby na jego karku. Pokonany głośno zawył.

-Sorell! Zabijesz go!- dopiero kiedy usłyszał krzyk taty poluzował uścisk, a Nomi mu się wyślizgnął i upadł na ziemię.
-Nomi! Wszystko w porządku?- podbiegłem do niego, żeby sprawdzić czy nic mu się nie stało. Kiedy pochyliłem się, żeby sprawdzić czy oddycha kolejny raz dostałem w twarz. To mnie bardziej zaskoczyło niż zabolało, ale tak czy siak wylądowałem na ziemi.
-Jeszcze ci mało?- Sorell zawarczał.
- Tak.- Nomi wbiegł w niego i tylnymi łapami odepchnął go prosto na świerk. Kiedy podbiegł żeby go dobić tata Reaper zagrodził mu drogę.
- Co ty wyprawiasz?!
- Bronię się! Sorell'owi wolno więcej, bo jest najstarszy! Raven'owi, bo jest najsłabszy i trzeba na niego uważać! A ja?! Dlaczego nigdy nie patrzycie na mnie?!
-Każdy w stadzie ma takie same prawa! A jeżeli tobie one nie odpowiadają... to odejdź.- wszyscy zgromadzeni nagle zamarli.
-A-ale...tato!- wzrok taty sugerował to, że nie zmieni zdania- Dobrze! Nie potrzebuję was!- odwrócił się i zaczął iść w moją stronę. Jeszcze przed tym jak opuścił dom pochylił pysk nade mną, a ja aż zjeżyłem sierść na kręgosłupie- A ty kiedyś pożałujesz kaleko.- szepnął, a następnie zaczął biec.

Nie wierzę w to. Odszedł, zostawił nas. Dlaczego czuję, że to moja wina? Przecież nie byłem złym bratem. Ja nawet starałem się pomagać w polowaniach. Tata powiedział, że jak będę starszy, to będzie mi to wychodziło lepiej. Więc... dlaczego?

- Jak się czujesz?- podszedł do mnie Sorell, który trochę kulał.
-Straciliśmy brata.- spojrzałem na kłócących się rodziców- On już nie wróci.
-Coś czuję, że kiedyś jeszcze się spotkamy.

***

Zerwałem się z miejsca i uderzyłem z całej siły głową w "sufit" naszej nory. Ała! To było takie głupie z mojej strony! Przynajmniej mam teraz pewność, że już nie tkwię w tym dziwnym śnie, a w zasadzie w wspomnieniu. Dlaczego śnił mi się Nomi? To ma coś znaczyć? Nie rozumiem.

Położyłem się z powrotem i wzrokiem zacząłem szukać Goth'a i Palette. Jednakże ich ze mną nie było. Przecież nie mogą się schować w tej klitce. Mam dość! Dlaczego oni zawsze muszą uciekać?! Przysięgam, że nigdy nie będę miał swoich dzieci, to jest jakaś masakra!

Wybiegłem z kryjówki, a raczej przecisnąłem się przez wyjście, bo jest naprawdę małe, a następnie zacząłem węszyć. Po raz kolejny go zgubiłem. Jakby rodzice się dowiedzieli to by mnie chyba zjedli żywcem. I znowu myślę o jedzeniu. Teraz jestem taki głodny, że mógłbym nawet zjeść trawę. Przez to też mam coraz mniej sił i coraz trudniej jest mi się skupić na tym który zapach należy do mojego braciszka. Na szczęście w pewnym momencie zacząłem słyszeć piski Palette(tego się nie da pomylić, słuchałem tego całą noc) i zacząłem się nimi kierować. Biegłem ile sił w łapach, jednak głosy zaczęły coraz bardziej słabnąć, a ja zaś traciłem siły. Nagle potknąłem się o coś i poleciałem na ziemię jak długi. To na pewno nie był kamień, bo było miękkie. Pewnie jakieś zwierzę postanowiło sobie zasnąć akurat na mojej drodzę. Odwróciłem się za siebie, żeby mu nawtykać(bardziej zjeść, ale wolę oszczędzić szczegółów), jednak szybko przekonałem się, że ta mała, puszysta kulka jest moja. Gothy najwyraźniej też stracił siły.

-Zabrał Palette.- wyszeptał.
-Kto?
- Ten czerwony wilk.
-Błagam, nie...- szepnąłem sam do siebie.

~Blueprint~

Obudziłem się ze strasznym bólem w czaszce i zawrotami głowy. Ogólnie to pospałbym dłużej, ale muszę sprawdzić która godzina. Próbowałem wyostrzyć swój wzrok i skierować na zegar nad drzwiami, ale obraz strasznie mi się zamazywał. Mimo tego po dłuższej chwili mi się udało i dostrzegłem, że jest... ZARAZ NOC?! A ja leżę w salonie?! Nie, ja nie mogę tu być! Ja muszę do pokoju! Teraz!

Wstałem z kanapy i chwiejnym krokiem udało mi się dojść do szafki nocnej o którą się podparłem na chwilę. Nie mam siły, nogi mam jak z waty, a świat dookoła wiruje. Ja... nie dam rady... iść...

Poczułem jak moje ciało bezwładnie opada na podłogę, a później kolejny ból, tym razem spowodowany upadkiem. Do tego poleciało na mnie trochę kawałków szkła, które zostały po wazonie. Prawdopodobnie o niego zahaczyłem. Nie zemdlałem, bo byłem świadomy tego co się wokół mnie dzieje, ale nie mogłem nawet się ruszyć. Zostało mi tylko wpatrywać się w sufit. Prędko usłyszałem kroki, odbijające się echem od mojej pękającej czaszki. Sam sobie je sprowadziłem hałasem, który wywołałem. 

-Print, dlaczego wstałeś?- tata wziął mnie na ręce i przeniósł na kanapę.
- Ja...muszę.- powiedziałem słabo.
- Nie możesz się ruszać z pod koca. Masz gorączkę i to poważną.
- Ale...
-Lekarz tak powiedział.- okrył mnie tak, że było widać mi tylko głowę- Zostawiłem cię tylko na chwilę, żeby rozpuścić leki w wodzie, a ty postanowiłeś sobie robić wycieczki.
-Przepraszam.
- Nie musisz, ale nie strasz więcej, dobrze?- wysiliłem się na lekki uśmiech, nie dam rady już mówić.

Tata wyszedł z pokoju, prawdopodobnie po te leki. Znowu zrobiłem się senny. Nie mogę tutaj zostać. Jeżeli pojawią mi się uszy i ogon wszystko się wyda. Obiecałem tacie Blue, że zostawię to w tajemnicy. I chociaż byłem wtedy malutki to jedyne co mogę dla niego zrobić.

-Błagam Print...- położył mi rękę na kości policzkowej- Wyzdrowiej, proszę. Ja zrobię wszystko.- gdzieś to kiedyś słyszałem... nie pamiętam gdzie...


.san jaiwatsoz ein ,eulB

----------------

Rozdział nie jest osiemnastego lipca, ale dzisiaj :P
W nagrodę żeście tak ładnie czekały mam dla Was obrazek:

Rozdział nie jest osiemnastego lipca, ale dzisiaj :PW nagrodę żeście tak ładnie czekały mam dla Was obrazek:

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

 
Bum!

~Bayooo

"Wataha" Undertale (Ravenprint)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant