Leyhe × Wellinger || Your stupidity is bigger than I thought before

1.3K 68 32
                                    

Kolejny, zapowiadający się, nudny dzień, który spędzam na wylegiwaniu się pod kocykiem na miękkiej kanapie, oglądając jakieś bezsensowne teleturnieje w telewizji.

Moje podniebienie raduje świeżo zaparzona, jeszcze gorąca, malinowa herbata, stale stygnąca mi w dłoniach.

Czy tylko ja należę do typów ludzi, pijących wszystko będącym jeszcze wrzątkiem?

Ciszę i spokojną aurę wokół przerywa... no właśnie, zacznijmy od początku.

-- Nosz, ja już dłużej nie wytrzymam! -- Andi wparował do domu z siłą kuli armatniej, z impetem zrzucając torbę na podłogę -- Jak on mnie denerwuje!

-- Kto? -- uniosłem wysoko brwi, niespodziewając się tak gwałtownego "powitania" u progu drzwi.

-- Schuster, a kto!

-- Dlaczego? -- zaśmiałem się, spoglądając w bok, aby nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
Co jak co, ale to Andi, go nie zrozumiesz...

-- Nie wiem! I to jest w tym najlepsze! -- stał nade mną z rozłożonymi rękami, uchylonymi ustami i patrzył na mnie kamiennym wzrokiem, nie mrugając ani przez chwilę. Jak on może tak długo wytrzymywać? Hmm... to chyba jedna z tajemnic, których nigdy się nie dowiem.

-- O Boże... zapowiada się ciekawie. -- odłożyłem herbatę na stół i westchnąlem ciężko -- Zacznijmy inaczej: Co zrobił? -- spojrzał na mnie krzywo -- Że Cię tak rozwścieczył, oczywiście. -- deprecyzowałem

-- No właśnie nic nie zrobił!

Andreas usiadł obok i uniósł kubek herbaty, aby...

-- Uważa... -- zacząłem

...wziąć jej dużego łyka...

-- O ŻESZ KURWA! -- wypluł całą ciecz z buzi i załapał się za usta, wijąc się na kanapie...

-- ...j gorąca... -- westchnąłem, marszcząc nos -- Potem nie mów, że nie ostrzegałem. -- spojrzał na mnie spode łba. Oj, nie będzie zbyt przyjmnie.

W jego oczach dostrzegłem skryte: Odpłacisz mi się za to, zobaczysz... Przewróciłem oczami.

-- Chodź, napój się zimnej wody, ulży Ci... -- położyłem dłoń na jego ramieniu

-- Nie trzeba, sam sobie poradzę. -- strzepnął moją dłoń szybkim i zwinnym ruchem.

Ta skwaszona mina małego chłopca, zawsze przypomina mi, jak kiedyś Andreas nie mogąc pogodzić się z przegraną, bądź niezadowalającym wynikiem, rzucał nartami, kląc pod nosem, po czym siadał na najbliższym możliwym murku, krześle, stole, czymkolwiek i nie schodził z niego, aż do momentu, w którym zaczęły go boleć pośladki od twardej powierzchni siedziska. Wspomnienia...

-- No dobrze, Andi. -- złapałem go za obie dłonie (Tak, że nasze złączone ręce tworzyły okrąg) -- Załatwmy to inaczej. -- przyciągnąłem je i usiadłem na przeciwko. Spojrzałem mu głęboko w oczy. -- Wiesz, że Cię kocham, prawda?

-- Nie -- wydął dolną wargę, westchnąlem.

-- Nie pomagasz...

-- No dobra, dobra... Wiem. -- dodał, uniosłem lewą brew -- Będę grzeczny, luz... -- litościwe spojrzenie w moją stronę.

-- I wiesz, że zrobię dla Ciebie wszytko? -- kontynuowałem.

-- Powiedzmy... -- przewróciłem oczami.

-- To dla czego, do KURWY NĘDZY NIE CHCESZ MI PO CYWILIZOWANEMU POWIEDZIEĆ O CO CI CHODZI! -- nawet nie zwróciłem uwagi kiedy mój łagodny ton, przemienił się w krzyk, ale o dziwo... na Andreasa podziało.

#skijumping || One Shots Where stories live. Discover now