Czarny Anioł - Rozdział 1

24 2 0
                                    


  W pokoju panował półmrok. Czerń nocy wlewała się do środka brudnymi oknami, rozświetlona jedynie bladym promyczkiem lampy naftowej, leżącej na drewnianym biurku obok kałamarza i białej, czystej kartki papieru. Czystej jak umysł Uljanowa, niemogącego wydusić z siebie żadnej sensownej myśli, którą mógłby przelać na wspomniany papier.

„Nic. Sama pieprzona pustka", pomyślał Władimir, odkładając nieużywane pióro do kałamarza i wstając z krzesła by zaparzyć sobie kubek gorącej kawy. Miał nadzieję, że może taka krótka przerwa zapewni choć bryzę świeżości w jego umyśle. Następnego dnia w końcu czeka go ważne przemówienie. Może mógłby wreszcie zabłysnąć w społeczeństwie i wyrwać się z tego beznadziejnego życia. Może ludzie zaczęliby wreszcie czytać jego artykuły, sprzedawane do nic nieznaczących gazet za śmieciowe pieniądze. Tak, z pewnością to wielka, życiowa wręcz szansa, której nie może zaprzepaścić.

A jednak. W głowie wciąż denna pustka. Żadnej klarownej myśli, która byłaby w stanie porwać tłum. Żadnej przełomowej koncepcji, zdolnej zbawić ten pieprzony świat. Nic oryginalnego. Nic twórczego...

„Ah, gdybym tylko mógł być kimś. Gdybym tylko mógł coś znaczyć", myślał Uljanow, zalewając kawę wrzątkiem z piszczącego czajnika. I wtedy, gdy tylko odłożył naczynie na miejsce, usłyszał z tyłu głowy delikatny, subtelny szept mówiący „Doprawdy?".

Władimir natychmiast odwrócił się na pięcie zszokowany niespodziewanym dźwiękiem, a to co ujrzał przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Tuż przy drzwiach zobaczył dwoje mieniących się bladym światłem ślepi. Przez panujące w pokoju ciemności, nie był w stanie spostrzec dużo więcej, a jedynie humanoidalne kontury ciała tej tajemniczej istoty.

- Kim jesteś?! – krzyknął natychmiast Władimir, rozlewając z wrażenia większości gorącej kawy na dywan.

Z początku pytaniu odpowiedziała jedynie przejmująca cisza trwająca kilkanaście sekund, po której postać zrobiła krok do przodu, podchodząc bliżej lampy naftowej. Jej blade, złociste światło było już w stanie wyłonić z ciemności większość ciała nieznajomej istoty. Istoty, wyglądającej jak ze snu.

Była to smukła, wysoka na ponad dwa metry postać z jelenimi rogami na wychudzonej głowie, z czarną jak węgiel skórą. Ale nie tak czarną jak murzyn, nie, ta czerń była po prostu brakiem koloru. Jak gdyby ktoś wyssał całą barwę i energię z człowieka, zostawiając jedynie wysuszone truchło. I choć czerń ta była głęboka i surowa, to i tak nie mogła się równać z oczami tego stworzenia.

Albowiem były one jak dwie dziury pełne pierwotnej nicości, niczym nocny bezkres szafirowego kosmosu, z których przebijały się jedynie, mieniące surową bielą źrenice, przypominające gwiazdy tańczące na tym mrocznym nieboskłonie. Ponad to wszystko, zza jego pleców, wyłoniły się dwa ogromne skrzydła pokryte kruczym piórem, tak wielkie, że ledwo mieściły się w mieszkaniu Władimira.

- Ty mi powiedz – odparła w końcu istota szepcząc –Sądzę, że domyślasz się odpowiedzi, drogi Uljanowie – dodała po chwili.

- Skąd znasz to imię, bestio... – mamrotał przerażony Władimir.

- Ha! Imię to nie jedyna rzecz jaką o tobie wiem, przyjacielu. Wiem skąd pochodzisz, o czym marzysz i czego pragniesz Uljanow. I co najważniejsze, wiem też jak ci to dać – odparła istota, zbliżając się o krok do dziennikarza.

- Łżesz...

- Cóż, wiem że trudno ci uwierzyć w tak, powiedzmy, abstrakcyjną sytuację, ale jest ona jak najbardziej faktyczna i tak, rozmawiasz właśnie z aniołem.

Czarny AniołWhere stories live. Discover now