-3-

48 2 2
                                    


– ...Yaxley, Multon i Zabini. To już wszystkie rody czystej krwi. Zapamiętaj je i ich przedstawicieli oraz okazuj im szacunek. Jest to magiczna arystokracja, do której należymy. Każda rodzina ma swoją historię oraz różnią się między sobą. Wiele z tych rodzin łączy fakt, że gardzą mugolakami, a czasami ich nawet tępią. Osobiście nic do nich nie mam, dopóki na to nie zasłużą. Twoja matka była wspaniałą czarownicą w przeciwieństwie do wielu czarodziei, którzy żyli w magicznym świecie od dziecka. No dobrze koniec lekcji na dziś. Uciekaj do swoich spraw.

– Dziadku dobrze wiesz, że uwielbiam z Tobą spędzać czas i dowiadywać się nowych rzeczy.

Taka była prawda. Uwielbiałam, gdy dziadek dzielił się ze mną swoją wiedzą. Naprawdę cieszę się, że wpadłam na pomysł, by poznać zasady i historię magicznej arystokracji, do której notabene wraz z bratem należałam. Właśnie, jeśli chodzi o Harrego to nie był tym pomysłem zadowolony. Uważa, że przez Slytherin mi kompletnie odbiło i nie zgodził się na naukę takich bzdur. Co więcej zarzucił mi, że się wywyższam oraz czuję się lepsza od innych uczniów w Hogwarcie. Zaznaczam, że to kompletna bzdura. Moja inicjatywa wynika z tego, iż jestem już w takim wieku, że powinnam umieć się zachować w każdym towarzystwie, a że moimi przyjaciółmi są ludzie pochodzący ze starych rodów czarodziei wypadałoby wiedzieć więcej. W dodatku jestem arystokratką i tak pragnę się zachowywać w czym nie widzę nic złego, bo od kiedy wywyższaniem się nazywamy zasady dobrego wychowania? Dlatego od początku wakacji dziadek uczy mnie merytorycznie m.in. o historii naszej rodzinny oraz innych czarodziei. Jednej lekcji czytaliśmy zasady rodów czystej krwi i zgodnie stwierdziliśmy, że wiele z nich należałoby zmienić i dostosować do współczesnych czasów. Natomiast babcia uczy mnie savoir vivre, zmieniła moją garderobę, postawę oraz sposób mówienia. Dodatkowo pobieram nauki tańca klasycznego, który sprawia mi wiele radości, jazdy konnej oraz gry na wybranym instrumencie. Wybrałam i zakochałam się we fortepianie. Muzyka płynąca z klawiszy jest wprost magiczna, a świadomość, że ja ją tworzę napawa mnie dumą. Niedawno dowiedziałam się od babci, że w tradycyjnej rodzinnie czarodziei właśnie w wieku 13 lat dziewczęta odbywają obowiązkową naukę manier, tańca, muzyki i rysunku. Utworzyło się takie przekonanie, że kobiety powinny czarować bez różdżki, poprzez mowę, gesty, grację czy swobodną konwersację na każdy temat. W wielu rodzinach nadal tak jest oraz istnieje przekonanie, że po szkole kobiety od razu powinny wyjść za mąż i wychowywać dzieci według zasad w jakich one same zostały wychowane. Oczywiście nie zgadzam się z takim tokiem myślenia, ponieważ jestem zbyt niezależna, by tak uważać i zbyt ambitna, by moim jednym życiowym celem było znalezienie sobie męża. Wracając jednak do rzeczywistości. Okazało się, że podczas mojego wewnętrznego monologu dziadek opuścił bibliotekę, w której odbywały się lekcje. Nie mając nic do zrobienia skierowałam się do swojego pokoju, by jeszcze raz sprawdzić, czy wszystko mam spakowane. Jak się oczywiście okazało byłam. W takim razie został mi ostatni dzień wakacji, który dzieli mnie do wyjazdu. Już niedługo wraz z bratem rozpocznę trzeci rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Każdy rok zbliża nas do rozpoczęcia samodzielnego i dorosłego życia w zawodzie, w którym według nas spełnimy swoją rolę w społeczeństwie oraz rozwiniemy swoje umiejętności i pasje. Niestety, jeszcze nie mam klarownego planu dotyczącego mojej przyszłości i pociesza mnie myśl, że to jeszcze nie pora, bym musiała go mieć. Mam jeszcze czas na poważne decyzje, ale na razie skupię się na nauce oraz przyjaciołach. Na tą myśl nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Przyjaciele. Pansy, Blaise i Draco. Moja paczka. Można, by powiedzieć, że jesteśmy odpowiednikiem Golden Trio. Oczywiście tym lepszym. W końcu szmaragd jest lepszy od rubinu. Wracając jednak do moich przyjaciół. Niestety nie widziałam ich prawie 2 miesiące, no może nie wszystkich. Pansy na miesiąc wyjechała z kraju do dalekich krewnych, ale widziałyśmy się przed wjazdem. Z Blaisem widywałam się dosyć często. Dzięki swojemu urokowi szybko zaskarbił sobie przychylność dziadków czego nie omieszkiwał wykorzystywać na każdym kroku. W skrócie jego niespodziewane wizyty w nieodpowiednim czasie przyprawiły mnie o ból głowy. Jeżeli jednak chodzi o Draco. Nie miałam z nim żadnego kontaktu i nie mam pojęcia, co było z tym spowodowane. Rozstaliśmy się w zgodzie oraz mieliśmy się spotkać w wakacje m. in. w moje urodziny, które tak bardzo chcieli urządzić moi dziadkowie. Nie zapomnijmy o Harrym, który aż skakał pod sufit z powodu "przyjęcia niespodzianki". Czasami go nie rozumiem. Taką radość ma w oczach, kiedy widzi prezenty, czy z zapartym tchem czeka na właśnie ten jeden dzień w roku. Swoje urodziny. Nasze urodziny. Oczywiście, jak to już w naszym przypadku bywa, co on uwielbia, ja nienawidzę. Po prostu nie rozumiem, co w tym dniu jest takiego wyjątkowego. Zwykły dzień nie różniący się niczym od innych. Ba, sama data 31 lipca wzbudza we mnie same negatywne emocje. Jestem rozdrażniona, pyskata i zamykam się w pokoju do czasu aż ten dzień się skończy. W końcu wróciłam do rzeczywistości i uświadomiłam sobie, że stałam na środku pokoju przez godzinę. Nie mając pomysłu na resztę dnia usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać znane i proste melodie. Gdy już mi się znudziły sięgnęłam po bardziej wymagające, które dostałam niedawno od mojego nauczyciela. Sunęłam gładko po klawiszach, płynnie przechodząc z forte do piano i na odwrót. Gdy skończyłam grać, a ostatni dźwięk wciąż jeszcze rozbrzmiewał w pokoju, usłyszałam oklaski. Odwróciłam się w kierunku miejsca, z którego się wydobywały. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam Harrego.

Jedna krew - Dwa światyWhere stories live. Discover now