Rozdział 12

678 35 1
                                    

POV Fili
Po ucieczce z groty goblinów i odnalezieniu się hobbita mieliśmy już wyruszać dalej ale w oddali usłyszeliśmy krzyki. Rozpoznałem je. To była Lenia. Mója miłość właśnie krzyczy a ja nie mogłem nic zrobić bo byłem trzymamy przez Kiliego i Dwalina. Po chwili pojawiły się warki, które zabijaliśmy. Gandalf rozkazał nam wchodzić na drzewa, tak też zrobiliśmy. Po krótkiej chwili pojawił się Azog z moją księżniczką która miała miecz przstawiony do gardła. Byłem zdziwiony zresztą jak każdy a najbardziej Thorin, który myślał że ta gnida nie żyje.
+ Jeśli komuś zależy na jej życiu niech przyjdzie walczyć. - mówił ze szyderczym uśmiechem.
+ Zostaw ją jeśli życie ci miłe! - nie wytrzymałem. Nie mogłem patrzeć jak moja ukochana tam jest i za raz straci życie.
+ Oo czyli mamy kochasia. Choć i walcz o nią. - już miałem schodzić lecz mnie powstrzymała
+ Nie!!  Błagam odpuść!!  Nie pozwolę Ci na to!!  Nie pozwolę Ci na śmierć rozumiesz!?  A ty chcesz tylko dwóch rzeczy mojej i Thorina głowy więc.. - dokończył za nią Thorin wstając z mieczem
+ Więc walcz tylko ze mną zostawiając ją w spokoju. - zdziwiłem się bo myślałem że powie coś w stylu "walcz z NAMI zostawiając moich ludzi" A on chciał walczyć z nim SAM. Nie wiem czy to zasługa tego że chce się na nim zemścić czy może zrozumiał że Lenia jest dla mnie ważna. Co ja gadam. To Thorin on tylko chce się zemścić. Azog jedynie rzucił Lenią tak że udeżając o skałe straciła przytomność. Już miałem pobiec do niej lecz warki zaczeły skakać koło drzew na których siedzieliśmy. One natomiast leciały na siebie jak domina.

POV Adelina *w tej samej chwili*
Właśnie rozmawiałam z moim mężem o tragedii która nas spotkała. To okropny ból dla matki kiedy traci swe dziecko. Kiedy tak siedzieliśmy usłyszeliśmy pukanie, postanowiłam otworzyć. Nikogo nie był lecz było słychać płacz dziecka i tupot kopyt konia. Spojrzałam w dół dostrzegłam koszyczek po jabłkach a w nim najprawdziwszego aniołka zawinientego w pieluszki. Bląd włosy wpadające w biel, nienaturalnie biała cera oraz zielone jak liście wiosną oczy oraz jej uśmiech. To było coś niesamowitego. Mogłam go oglądać dniami i nocami. Szybko jednak wziełam dziecko na ręce wchodząc do domu
+ Patrz Jaromirze. Piękna jest prawda?
+ Chyba nie myślisz że się nią zajmiemy? -zapytał z kpiną
+ Ohh, daj spokuj kołyske mamy i wiek odpowiedni. Dlaczego by nie? - próbowałam go zachęcić co się udało
+ Kochanie, spójrz. Nie wydaje Ci się że gdzie widziałeś te oczy i ten uśmiech?
+ Tak Adelino. Taki sam jak córki królowej Anastazji i króla Anatola. Ale to nie możliwe. Przecież ona nie żyje.- powiedział to tak jakby to było oczywiste
+ A ci jeśli zdążyła na świat wydać potomka? -spytałam kładąc śpiącą istotę, dopiero teraz zauważyłam jej elfie uszka.
+Wątpie. Ona nie żyje już wiele lat, i nie możliwe by było żeby jej dziecko miało zaledwie kilka dni. A teraz chodź spać bo będą czekały nas pobudki. -już mieliśmy wychodzić ale się zawruciłam
+ Jak ją nazwiemy? - spytałam gasząc świece
+ Nie wiem skarbie ty coś wymyśl - jak zwykle wszystko przechodzi na kobiety
+ To może Ellen?  Może być?  - łza spłyneła mi po policzku kiedy dziewczynka uśmiechneła się na dźwięk swojego imienia.

###############################

Hej mam nadzieję że się rozdział podobał.
Przepraszam za błędy.

PS:  na górze kołyska zrobiona własnoręcznie przez Jaromira.

Pa 👋

𝒞ℴ́𝓇𝓀𝒶 𝒫ℴ𝓉𝓌ℴ𝓇𝒶 [POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz