★ przyjacielu ★

2.3K 289 79
                                    

   To był jeden z tych dni, w których Yamaguchi nie miał siły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   To był jeden z tych dni, w których Yamaguchi nie miał siły. Siedział w pokoju, wgapiając się we wszystko, poza telefonem, gdzie widniała rozmowa z jedną z osób, jakich nie miał ochoty dziś spotkać. Dlaczego się zgodziłem?, myślał bez przerwy. Nie przestał nawet, gdy wychodził z bloku, widząc znajomą twarz.

— Cześć — powiedział cicho, odbijając piłką o chodnik.

— Cześć.

   Szli w ciszy. Zwykle właśnie on zapełniał całą pustkę, ale dziś nie wiedział, co powiedzieć. Zastanawiał się kiedy ich relacja stoczyła się po górce i połamała w chwili, w której myśleli, że wyszli bez szwanku. Zawsze mieli swój czas, pomijający całą przestrzeń, swój śmiech, ale nie w taki dzień.

   Dotarli na boisko, sponiewierani ciszą wokół nich. Wiedzieli, że nie tak powinno być. Zwykle rozmawiali, czasami nawet żartowali, ale teraz nic z tego nie istniało.

   Zauważył siostry, które znał ze szkoły. Grały w siatkówkę, tak, jak i oni zamierzali. Yamaguchi marzył o starszym rodzeństwie, które byłoby z nim przeciwko światu. Starszy brat, który dbałby o niego pomimo codziennych sporów. Zazdrościł tego, że Tsukishima miał możliwość poznać to uczucie i tak ohydnie nim wzgardził. Akiteru się starał. Nawet w najgorszym okresie swojego życia nie zniszczył nadziei swojego młodszego brata. Wciąż próbował naprawić swoje błędy, przełamać odległość, jaka ich dzieliła. Yamaguchi chciał wiedzieć, dlaczego jeden zły dzień, sprawił, że zapomniał ile dla niego zrobił.

   Widział ojca i syna, grających w kosza obok nich. Chciałby, żeby ktoś kiedyś oddał mu swój czas bez oczekiwania czegoś w zamian. Żeby podczas rozmowy nie bał się używać złych słów, krzywych spojrzeń. Ktoś, kto by go akceptował zwyczajnie — bez szczegółowego wpatrywania w jego niedoskonałości. Odwzajemnił jego uśmiech, przytulił, powiedział hej, dobra robota, Tadashi. Tsukishima był oziębły, a to był jeden z dni, w których nie miał zamiaru wmawiać sobie, że nie zasługuje na kogoś lepszego. Sam sobie wreszcie przyznał, że chłopak źle go traktuje. Wciąż jednak pamiętał, że Tsukishima go chciał. Zwyczajnie był mu wdzięczny, że tamtego dnia mu pomógł, rozmawiał z nim. Nie potrafił zapomnieć. W pewnym momencie stał się więźniem tej relacji, bojąc się, że zrobi coś nie tak i zostanie sam. Wówczas wtedy nie miałby sił znaleźć sobie kogoś innego. Taki żałosny, powtarzał do siebie.

   Dalej na boisku grali mecz piłki nożnej. Yamaguchi nigdy nie miał wielu przyjaciół. Ba, nie rozmawiał z większą ilością osób niż mieściła się w jednej drużynie siatkówki. Cały swój wolny czas poświęcał Tsukishimie. Oddawał mu swoją uwagę, osobę i każdą pozytywną emocję. Był kimś w rodzaju osoby do towarzystwa. Poprawnej, broniącej go słowami, wielbiącej każdy jego centymetr. Przeszkadzało mu to, jasne, ale nie miał wielu znajomych. Nikt nie porzuciłby dla niego swoich przyjaciół. Był taki słaby i żałosny w swoim uwielbieniu, mógł co najwyżej zostać wyśmiany.

   Dalej nie widział już nic poza Tsukishimą. W końcu, on był wszędzie. W każdej myśli, historii, rozmowie. Ciągle krążył po jego głowie, natrętnie przypominając o swojej obecności w jego życiu. Patrzył na niego, widząc każdą niedoskonałość, jaka codziennie go raniła, tłamsiła i nie pozwalała poprawnie oddychać. Nigdy go nie zostawi, przecież wiedział. To wszystko sprawiało, że opadał z sił i zanosił się wieczornym płaczem, ale nie umiał przestać go kochać. Wszystko sprowadzało się do niego, do nich.

— Yamaguchi, skup się.

— Wybacz, Tsukki.

   Kolejny raz udawali, że ich relacja jest zupełnie normalna. Już zaraz mieli skończyć liceum, a wciąż nie powiedzieli sobie o wszystkich istotnych sprawach, które ściskały ich serca, sprawiając, że nie mogli oddychać.

✔Dinozaury wymarły | tsukiyamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz