I

1.1K 67 12
                                    

Ostatni dzwonek rozniósł się echem po szkole, dając sygnał uczniom, że lekcje właśnie minęły. Kolejny, piękny dzień zawitał w mieście. Pogoda od kilku dni była wręcz idealna. Słońce chowało się za chmurami, nie powodując upałów a wiatr przyjemnie wiał. W takie dni niektóre z dzieci bawiły się na świeżym powietrzu, grały na komputerze a jeszcze inne czytały książki, nie koniecznie te papierowe. Jednak nie wszycy cieszyli się już końcem lekcji oraz wolnością związaną z nadchodzącym weekendem, bowiem drużna piłkarska z licuem Altei ćwiczyła do najbliższego meczu.

-Hej, chwila, chwila, co to jest?-zapytał się wysoki szatyn o niebieskich oczach oraz dość ciemnej karnacji, wymachując kartką na boki, gdy dostał ją od swojej przyjaciółki.

Lance McClain, główny napastnik Voltrona. Czy jest dobry? Tak i to bardzo. Mówi się, że to dzięki niemu i jego przyjaciołom Voltron znów dostał się do czołówki najlepszych drużyn, a nawet jest blisko osiągnięcia pierwszego miejsca w rankingu

-Są tu zapisane ćwiczenia na poprawianie twojej dynamiki, a co?- odpowiedziała dźwięcznie Allura.

-Tyle to sam widzę, ale po co?- brunet przestał wymachiwać kartką i zaczął analizować trening.

- Za niedługo gramy mecz z Galrą, powinieneś zwiększyć swoją dynamikę jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse.

Lance prychnął pod nosem. Jakiekolwiek szanse? Przecież zawsze z nimi wygrywali, dlaczego teraz miałoby być inaczej?

-Ah tak? Przecież Galra to dla nas nic, wygraną mamy w kieszeni, nie potrzebuję dodatkowych treningów. Chyba, że to tylko pretekst do spędzania ze mną więcej czasu? - chłopak uśmiechnął się flirciarsko w stronę dziewczyny.

Na ostatnie zdanie białowłosa błyskawicznie się cofnęła, o mal nie upadając, już wiele razy była "ofiarą" podrywów Lance'a, ale miała już tego naprawdę dość.

-Lance- powiedziała ostrzegawczo Allura- już ci coś na ten temat mówiłam.

-No wiem, wiem, żartować nie można? - powiedział z nutką rozbawienia w jego głosie, już dawno zdał sobie sprawę, że nie ma najmniejszych szans u białowłosej "księżniczki" szkoły - Ale tak czy siak, moim zdaniem dodatkowy trening jest zbędny.

W tym czasie na boisko wszedł ich trener. Zawsze pełen energii i entuzjazmu. Znał się na rzeczy, prowadził świetne techniki treningów, wyznaczał cele, które mieli osiągnąć, jednocześnie będąc sympatycznym i stanowczym, mimo tego na pierwszy rzut oka może wydawać się dość specyficzny i zwariowany, ale taki właśnie był Coran, wujek Allury.

- A właśnie, że się mylisz młody dżentelmenie! - zagwizdał głośno podchodząc do Lance'a jednocześnie się rozglądając.

-Wujku...-powiedziała w jego stronę Allura, przywracając oczami, bądź co bądź mało kto nazywa Lance'a "dżentelmenem", w zasadzie to tylko Coran.

-Nie, nie, nie, tutaj mów do mnie "trenerze wujku"- Coran przystanął i zamyślił się głaszcząc swoje wąsy- po chwili rozwagi lepiej mów do mnie wujku.

Allura cicho westchnęła, uśmiechając się pod nosem.

-Wracając!-krzyknął entuzjastycznie po czym odwrócił się w stronę Lance'a - musisz mieć te treningi, z resztą nie tylko ty, cała nasza drużna!

Latynos wzniósł oczy ku niebu nie chcąc kolejny raz się wypowiadać na temat jak bardzo to wszytko jest nie potrzebne.

-Dobra, ktoś mi w końcu wytłumaczy po co? - rzekł znudzony staniem i dyskutowaniem.

Allura i Coran spojrzeli na siebie porozumiewawczo, jakby pytali siebie kto ma mu przekazać tą ważną informację.

-Chodzi o to Lance- zaczęła Allura, jednak trener skutecznie jej przerwał.

Na Boisku || KlanceWhere stories live. Discover now