12.5

842 83 3
                                    

- A więc?

- Hm?

- Myślisz, że nie widzę tego makijażu na twarzy i siniaka na ręce? Co się stało?

- Eh... To... To nic, Chan.

- Minho.

- Ja... Spotkałem go... Przypadkowo... Minęliśmy się wieczorem pod sklepem. Był pijany i...

- Już, spokojnie, Minho, cicho... Wszystko jest okej.

Chan mocno obejmował młodszego, który bezsilnie płakał mu w ramię. To wszystko miało się skończyć. To wszystko męczyło ich obu. Byli dla siebie jak bracia.

- To nie wróci, Minnie. A nawet jeśli to tym razem przebrniemy przez to razem, nie zostawię cię znowu samego.

- Dziękuję, hyung... Przestraszyłem się. Sparaliżowało mnie. Nie dałem rady nawet się ruszyć...

- Więc, to też pokonamy razem. Musisz stać się asertywny i musisz potrafić postawić na swoim. Może pomyślisz o psychologu...?

- Już o tym myślałem... Przy najbliższej okazji się do niego przejdę... Myśli samobójcze nie dają mi spokoju, wracają kiedy tylko mogą...

- Dlaczego mi nie mówiłeś? Załatwiłbym to wcześniej. Chyba żaden z nas nie chce powtórki z rozrywki...

- Zdecydowanie nie.

Jakiś czas później, siedzieli na kanapie zawinięci w koc, z kubkami ciepłego kakao w rękach, oglądając jakiś film.

- W sumie to nigdy nie mówiłem ci wszystkiego, a mimo to, wiedziałeś.

- Domyślałem się, Minnie. Niestety, nie umiałeś nic ukrywać, czytałem z ciebie, jak z otwartej księgi. Do czasu. W końcu się tego nauczyłeś i o wiele bardziej polegałem na domysłach.

- Przepraszam, że siedziałem cicho...

- Nie przepraszaj, rozumiem. Jednak sam wiesz, że gdybym wiedział wcześniej, to może zdziałałbym więcej od razu.

- Wiem, wiem. Nie chciałem po prostu cię zamartwiać.

- I tak to robiłeś. Potrafiłem siedzieć w domu i zastanawiać się, czy na pewno wszystko u ciebie w porządku. W tamtych momentach, naprawdę się cieszyłem, że nie porzuciłeś tańca i mogłeś się wyrwać z domu na kilka godzin.

- Też mnie to cieszyło... Jednak, on nie bardzo to pochwalał, dlatego nieczęsto bywałem na zajęciach.

- Zabraniał ci chodzić?

- Tak.

- Dlaczego?

- Bo kojarzyło mu się z mamą. Minęło cholerne dziewięć lat, mi też ciągle jest ciężko, ale gdybym tak samo jak on, stanął w miejscu, nic by ze mnie nie zostało. Z niego też zostaje coraz mniej.

- Nie przejmuj się nim. Wiem, że przed śmiercią cioci, byliście bardzo blisko, ale to nie ma znaczenia. Ten człowiek, nie powinien cię obchodzić.

- I wcale nie jest mi go szkoda. Zrzekł się jakichkolwiek praw rodzicielskich, więc dał mi wolną rękę. Nie mam obowiązku się nim interesować.

Kiedy młodszy poczuł na swoim udzie dłoń starszego, podniósł na niego wzrok. Bang jednak dalej patrzył w telewizor.

- Nie mogę powiedzieć, że to myślenie jest złe, ale nie mogę też powiedzieć, że jest dobre. Jednak wiem, jaki on jest, więc nic nie powiem na ten temat.

- Dziękuję, hyung.

- A jak już tak wspomnieliśmy o cioci... Przejdziemy się jutro na cmentarz?

- Oh... Jasne. Jeśli tylko chcesz, hyung.

- Powinieneś częściej nazywać mnie hyungiem. Nie tylko z szacunku. Uroczo brzmi, kiedy tak na mnie mówisz.

- Szacunek? Co to takiego?

- Ty gnido.

Zaczęli się śmiać. Reszta nocy minęła im spokojnie i wesoło. Na oglądaniu filmów, jak i dokuczaniu sobie nawzajem.

//porażka, znowu zapomniałam, że wczoraj był piątek, przepraszam

My Little Sun In The Dark || Minsung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz