PROLOG

3.6K 135 44
                                    

– Ty cholerny, dupku! – krzyknęłam uderzając z całej siły w nagą pierś mężczyzny, który był dla mnie ważny i jako jedyny zdołał przebić się przez moje mury.

– Weź się, do cholery, w garść – warknął, odpychając mnie. – Nigdy niczego ci nie obiecywałem. To co było między nami, nie było niczym ważnym.

– Wiedziałam, że jesteś skończonym draniem. – Spojrzałam na niego z pogardą. – Ale jak głupia naiwnie wierzyłam, że jednak jesteś inny.

– Jak wszyscy – zaśmiał się. – Wiedziałaś jakim jestem facetem, nigdy tego nie ukrywałem.

– A co z nimi? Co im powiesz? – zapytałam, przełykając ciężko ślinę.

– Nic i ty też nie waż się im o czymkolwiek mówić – rozkazał, zaciskając pięści przy bokach. – Nie mieszaj ich w coś, co ich nie dotyczy.

– Ty chyba żartujesz? – Miałam ochotę go spoliczkować. – W porządku, ale ich dobra nic nie powiem.

– Grzeczna dziewczynka. – Uśmiechnął się triumfalnie.

– Jesteś skończony. – Wycelowałam w niego palcem. – Wynoś się z mojego życia. Chcę, żebyś zniknął raz na zawsze. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. Chciałabym móc cię nigdy nie poznać. Skończyłam z tobą.

– Powtarzasz się – odparł z niezwykłą szorstkością widoczną w jego ciemnych oczach. – Brzmisz jak zdarta płyta. Doskonale wiesz z kim zadarłaś. Nie dałaś mi innego wyboru. Sądziłaś, że gdy już wsiąkniesz w ten świat będziesz mogła tak po prostu w nim mieszać? Ludzie tacy, jak ty... – Czułam się zdezorientowana, nie miałam pojęcia, o czym on mówił. – Tacy ludzie jak ja... CO?! Jacy ludzie? No powiedz to, do jakiego typu ludzi mnie zaliczasz?

– Nie przerywaj mi – warknął wściekły.

Wiedziałam, że nienawidził, jak mu się przerywało. Zadufani w sobie kolesie tego nie lubili. Wielokrotnie to robiłam, aby go rozwścieczyć. Igrałam z nim, ale wiedziałam, że wszystko ma swoje granice. Granice, które w tej chwili zostały przekroczone i nic, nigdy nie miało być takie samo. Jednym ruchem zniszczył wszystko. Właśnie zrujnował coś, czego nigdy nie uda mu się odbudować, podobnie jak mojego zaufania do niego.

– No śmiało, wyduś to z siebie i skończmy tę farsę. Zdeptaj mnie. – Naciskałam na niego z premedytacją. – Jakim typem człowieka jestem?

– Jeszcze tego nie wiesz? – odpowiedział z ironią. – Powinnaś sama już od dawna znać odpowiesz na to pytanie.

– Widocznie jestem mało domyślna – ciągnęłam tę gierkę, którą on rozpoczął. – Oświeć mnie, jeśli jesteś w stanie. Miej śmiałość, choć ten jeden raz.

– Takie kobiety jak ty, podstępne suki, myślicie, że kiedy podstępem uda się wam wkraść w nasze łaski, dostać w nasze szeregi, będziecie w stanie okręcić nas sobie wokół palca. Omotać, by potem z łatwością przejąć władzę. – Spojrzał na mnie wzrokiem wyrażającym pogardę. – Jesteś zerem. Nieudacznikiem, który sądził, że zdoła mnie wykiwać i dostać władzę, której łaknie.

– Brawo, teraz wiem co o mnie myślisz. – Zaczęłam klaskać w dłonie. – Ale wiesz co? To był ostatni cios, którym pozwoliłam ci się znokautować. Tym razem się podniosę i zaakceptuję porażkę, ale nigdy więcej nie pozwolę ci ponownie mnie zranić.

– Oczywiście – prycha z pogardą. – A teraz co? Pewnie znajdziesz sobie kolejnego naiwnego? Kobiety takie, jak ty zawsze zdobywacie to, czego chcecie. Myślicie, że wasza uroda i przebiegłość są kluczem otwierającym wszystkie możliwości.

– Śmiało. Próbuj mnie zranić. Zniszcz mnie.

– To ty sama siebie niszczysz. Tylko to potwierdziłaś, się odsłaniając. – Mam dość.

– Zapomnij, że kiedykolwiek istniałem, tak jak ja zamierzam zrobić z tobą.

– Możesz być o to spokojny. Właściwie już zapomniała, kim jest Shane O'Connor.

Zaśmiał się i odkręcił na pięcie odchodząc pewnym siebie krokiem. Jednak nie byłby sobą, gdyby w ostatniej chwili nie odwrócił się jeszcze i nie dodał czegoś na odchodne, aby całkiem mnie dobić.

– Byłaś najgorszym, co mogło mnie spotkać. Byłaś i jesteś suką, a suki trzeba tępić. – Z tymi słowami zniknął z mojego życia.

A przynajmniej taką miałam nadzieję.

Zdradliwy los / PREMIERA SIERPIEŃ 2020Where stories live. Discover now