5. Right where you wanted, down on my knees

533 57 11
                                    

Leżałam bezwładnie na łóżku, nie mogąc zasnąć. Miałam nadzieję, że ciepły prysznic zmyje ze mnie resztki koszmaru dzisiejszego wieczoru, a jednak nadal czułam w sobie dziwny ucisk. Nie, nie między nogami, a gdzieś w klatce piersiowej. Było mi ciężko i nie mogłam swobodnie oddychać. Momentami miałam wrażenie, że zacznę płakać, ale żadne łzy nie spływały z moich oczu.

Co się ze mną działo?

Zerknęłam na podłogę, gdzie w kapciach leżał mój telefon. Nadal migało na nim powiadomienie o nowej wiadomości. Gdy wróciłam do mieszkania Kai, dostałam SMS-a od Remika z pytaniem, czy dotarłam na miejsce. Jeszcze mu nie odpisałam. Sięgnęłam więc po aparat i wystukałam krótkie „tak".

Telefon zgasł, a ja ponownie pogrążyłam się w rozmyślaniach. On pewnie już smacznie spał, a ja natomiast biłam się myślami na własne życzenie.

Dlaczego wszystko, co wiązało się z osobą tego chłopaka, musiało być tak bardzo sprzeczne? I po kiego musiałam go w ogóle spotkać? A to wszystko przez własne lenistwo. Gdybym tylko tamtego, wakacyjnego dnia nie zamknęła się w pokoju lub skłamała, odpowiadając ojcu na pytanie, co robiłam, nie kazałaby mi on wskakiwać na ten koszmarny rower i tak naprawdę nigdy byśmy się nie spotkali.

A może jedynie w ten bardzo marny sposób chciałam usprawiedliwić swoje błędy i nietrafione decyzje? Musiałam to przyznać – byłam totalnie pogubiona w labiryncie swoich uczuć. Emocje, które dotychczas mi towarzyszyły w obecności Remika, zazwyczaj były marnymi doradcami i tak naprawdę nie dostawałam niczego, czego oczekiwałam. No, być może przesadzam, ale finał moich poczynań zazwyczaj był fatalny.

Może byłam po prostu naiwna i głupia. Sama już nie wiedziała i bardzo chciałam, z kimś o tym porozmawiać. Wiedziałam jednak, że nie byłam w stanie wyznać paru prawd o sobie Kai i jednocześnie znieść jej oceniającego wzroku. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo moja dobra opinia stopniałaby w jej oczach. Pozostawała mi jeszcze mama, ale musiałam nieco ochłonąć, by wyznać jej prawdę o tym, co w ciągu roku wydarzyło się w moim życiu. O chłopaku znikąd, który wdarł się do mojego życia i siał w nim chaos, a ja nie wiedziałam, jak się przed tym bronić. Czy w ogóle chciałam?

===

W kolejnych dniach skupiłam się głównie na nauce. W pracy byłam jedynie w środę po południu. Dostałam parę SMS-ów od Remika z pytaniem „co słychać", „co robię", „jak mija mi dzień", i „czy mam plany na sobotę?". Odpisywałam krótko, zgodnie z prawdą, by mieć względny spokój. W każdym razie tak sobie to tłumaczyłam. Jedynie to ostatnie pytanie ...

Nie, nie miałam żadnych planów, a emocje po poniedziałkowej nocy już opadły. Nic mnie nie bolało, choć i tak nie mogłam sobie wyobrazić, bym zgodziła się jeszcze kiedykolwiek na seks z kimkolwiek. To doświadczenie dość mocno mnie zniechęciło. A gdy w piątek dostałam SMS-a o treści „to jak z tą sobotą?" odpisałam, że mam wolną.

Oznaczać to mogło jedynie dwie rzeczy. Albo byłam masochistką, albo ktoś rzucił na mnie jakąś klątwę o imieniu Remik.

Zaraz też przyszła druga wiadomość z propozycją spotkania i podanym miejscem oraz czasem. Napisałam „ok" i zrezygnowana rzuciłam się na łóżko. „Co ja do cholery wyprawiałam!?"

===

Klub, którego nazwę i adres przysłał mi Remik, kojarzyłam z nazwy. Niektórzy znajomi z grupy chodzili tam w weekendy potańczyć przy muzyce, której ja nie słuchałam. Co się zaś tyczyło Remika, pasowało idealnie.

W piątek nasz rok miał swój przedostatni egzamin, dlatego też sprzedałam Kajce bajeczkę o tym, iż idę na imprezę z ludźmi z sekcji, na co ona życzyła mi dobrej zabawy, a sama miałam w planach zakuwanie do jakiegoś zaleczenia na poniedziałek. Nadal nie wiedziałam, po co ją okłamuję, zamiast powiedzieć, że się z kimś spotykam. Tylko czy ja naprawdę się z nim spotykałam? A może dzisiaj chciałam zakończyć tę znajomość? Ciągła niepewność mnie dobijała, więc wolałam trzymać Kaję od tego z daleka.

Sunrise BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz