001

4.2K 188 388
                                    

- Przyszłaś... - wyszeptał uradowany, gdy dziewczyna wtuliła się w jego tors.
Była taka drobna i delikatna... nosiła na ramionach ciężar całego świata, a mimo tego potrafiła się śmiać i czuć się dobrze.

To był jego cel. Przez te całe pięć lat jedyne co robił, to pokazywał El, że świat wcale nie jest okrutny, że warto zaufać niektórym osobom, oraz że zawsze może na niego liczyć.

Mogła, może i będzie mogła.

- Jak mogłabym opuścić tak ważne wydarzenie? - uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając w górę, w czekoladową parę oczu, które należały do jedynego sensu jej życia.

On odwzajemnił ten gest i szybko złożył delikatny pocałunek na jej ustach, po czym chwycił ją za rękę i zaciągnął do wnętrza domu.

Dziewczyna oniemiała stała na środku pokoju i przyglądała się wszystkiemu.

Stoły z przekąskami, tort, napoje, tu i ówdzie kolorowe balony, baner z napisem „Happy Birthday" i stół z prezentami...

Właśnie, prezent! Jak mogła zapomnieć?! Pierwsze wyprawianie przyjęcie urodzinowe jej chłopaka, a ona zapomniała o prezencie?!

Faktycznie, Mike nigdy nie organizował urodzin. Zwykle wraz z nią, Willem, Dustinem, Lucasem i Max szli w randomowe miejsce i po prostu spędzali tam wspólnie czas.

Ale osiemnaste urodziny musiały wyglądać inaczej. Przyszła połowa szkoły, każdy zapewne przyniósł jakiś prezent, ale oczywiście znana wszystkim z nieodpowiedzialności i roztrzepania Jane Hopper musiała zapomnieć o prezencie.

A datę urodzin Mike'a pamiętała.

- El? Coś się stało? - zapytał ją łagodnie. Przez te wszystkie lata, mimo iż oficjalnie się przyjęło, że jest córką komendanta i nosi imię Jane, Mike dalej nazywał ją „El".

Ale jej się to podobało. Nie czuła, że Jane, albo Eleven to jej prawdziwe imiona.

Jej imię to El, ponieważ Mike tak wymyślił.

- Z-zapomniałam prezentu... - wydukała. - Prze... przepraszam. Pewnie teraz będziesz ma mnie bardzo zły...

Mike tylko się zaśmiał, a El spojrzała na niego niezrozumiale.

Czy śmiał się z... niej?

- Ojej kochana, nic się nie stało. - chwycił jej dłoń. - Mi wystarczy tylko to, że jesteś, oraz abyś się dobrze bawiła. To będzie najlepszy prezent.

Brunetka uśmiechnęła się z ulgą, ale nadal kłuły ją wyrzuty sumienia.

Jednak po jakimś czasie o tym zapomniała i bawiła się w najlepsze z Mike'em i przyjaciółmi.

Chłodny, marcowy wiatr lekko rozwiewał jej włosy, gdy wraz z Mike'em i resztą paczki siedziała na ganku domu Wheelerów. Impreza skończyła się już kilka godzin temu, jednak ta szóstka została.

Było około czwartej w nocy, a oni siedzieli i rozmawiali o różnych rzeczach, śmiejąc się z czegokolwiek, ponieważ byli lekko podpici.

I can't lose you again...//Mileven✔Where stories live. Discover now