~ 1. ~

461 34 124
                                    


Był piękny słoneczny dzień...

No nie tym razem. Dzisiaj w Paryżu niebo było szare, a z chmur leciały kropelki wody. Był to po prostu zwykły deszczowy dzień jakich w roku mnóstwo.

Dla Marinette natomiast była to szansa na lepszą przyszłość. Dostała ona bowiem praktyki u jednego z najbardziej prestiżowych projektantów mody we Francji. Był to bowiem sam Gabriel Agreste.

Dziewczyna jest zakochana w jego synu i nie widzi po za nim świata. Praktyki u Gabriela również pozwolą jej się do niego zbliżyć o ile to w ogóle wypali. 

Po drodze do rezydencji Agreste'ów wkroczyła jeszcze do pobliskiej piekarni po drugie śniadanie. Tradycyjnie wzięła dwa croissanty z serem.

Na ulicy była prawie sama. Oprócz niej przechodziła jeszcze jakaś pani z psem na smyczy, grupka licealistów i jakaś para. Dziewczyna wolała się w to nie zagłębiać.

Z uwagą przysłuchiwała się stukaniu deszczu o jej czarną parasolkę. To był tak uspokajający dźwięk. Niestety i tak nie zmniejszyło to jakoś znacząco stresu przed spotkaniem.

Była coraz bliżej swojego celu gdy nagle dostrzegła cudowną wystawę w sklepie z materiałami. Spojrzała na zegarek. Mam jeszcze dwadzieścia minut - pomyślała i weszła do budynku.

W środku było to niewielkie pomieszczenie, całe w bieli i szarości. Nic nadzwyczajnego, sklepów z takim wystrojem jest mnóstwo. Głównie są one z jakimiś dekoracjami do pokoju, lampkami, poduszkami, świeczkami, czy Bóg wie jeszcze czym. Ten natomiast był z materiałami.

- Dzień dobry - przywitała się brunetka i zamknęła za sobą drzwi.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała jej się kasjerka ze sztucznym uśmiechem na twarzy. - Szuka pani czegoś konkretnego?

- Nie, ja tylko patrzę, jak coś mnie zainteresuje to dam znać - odwzajemniła uśmiech i spojrzała na pierwszą półkę z materiałami. Na niej leżały różnokolorowe materiały w kropki. Od czarnych, aż po żółte, czy nawet brązowe.

Na drugiej półce zdecydowanie były nieco ładniejsze wzory, a kolory wręcz urzekły dziewczynę. Z każdą następną były coraz piękniejsze.

Po jakimś czasie podziwiania tkanin, dziewczyna postanowiła zerknąć na zegarek. Za pięć ósma... Co?! Już minęło piętnaście minut?! Spóźnię się! - przeklinała swoje spóźnialstwo w myśliach. Wręcz wybiegła ze sklepu, oczywiście mówiąc przed tym dowidzenia.

Biegła przez coraz jaśniejsze uliczki, ale teraz pogoda się nie liczyła. Nie wypadałoby się spóźnić już pierwszego dnia. Warto dodać, że praktyki miała w poniedziałki, wtorki, środy i soboty.

Lekko zdyszana zatrzymała się przed ogromnym budynkiem - willą Agreste'ów. Z zewnątrz robiła ona ogromne wrażenie. Wyglądała jak pałac, a jeszcze bardziej jak biały dom. Tyle, że ona była jasnopomarańczowa. 

Postanowiła jeszcze szybko poprawić włosy. Teraz już mogła zadzwonić  i poczekać, aż otworzy jej Gabriel, lub ktoś z jego obsługi, bo raczej takie osoby ma.

~~~~~~~

Tego ranka Gabriel znowu się nie wyspał. Cóż, siedzenie do drugiej w nocy nad projektem do nowej jesiennej kolekcji nie jest takie przyjemne. Tym bardziej, że zapowiedział ją na dwudziestego października, czyli miał niecały miesiąc.

Oczywiście jak co dzień obok niego w łóżku nikogo nie było. Zdołał się już przyzwyczaić do tego widoku. 

Jak zwykle poszedł do łazienki równo o szóstej trzydzieści. Umył się dokładnie, ubrał swój garnitur i ukochana czerwone rurki i ułożył włosy. Skończył oczywiście jak zawsze idealnie o siódmej. Przetarł tylko swoje zerówki i wyszedł z pokoju. 

Dissolve the ice | Miraculous Gabrienette |Where stories live. Discover now