Jeśli jesteście zainteresowani lekko nie kanonicznymi losami Zimowego Żołnierza i Czarnej Wdowy, to serdecznie zapraszam do czytania ;) Aby wszystkim było łatwiej, na sam wpierw ;p zaznaczam, że rzecz dzieje się tuż po walce Kapitana z Buckym po are...
Jakiś czas później. - Co nam zagraża? – zapytał Bucky, patrząc niepewnie na Natalię, która przyszła do niego z niewyraźną miną. - Nie co, tylko kto. Thanos niejaki – wyjaśniła. - Nie znam człowieka! - Bo to nie człowiek – prychnęła Wdowa z irytacją. – Tak przynajmniej twierdzi Steve. - Naprawdę musisz tam lecieć? – zapytał, podchodząc do niej i patrząc na nią z jakimś takim bezbrzeżnie smutnym wyrazem oczu. - Powinnam. Steve będzie mnie potrzebować. Jarvis może być w wielkim niebezpieczeństwie. - Nie chcę cię puszczać samej – mruknął, obejmując ją prawą ręką. – Ale ja się na niewiele zdam... - Nie mów tak! – upomniała go i pogładziła po nieogolonym policzku. – Wszystko będzie dobrze. Poza tym Shuri jeszcze nie skończyła, a niemądrze byłoby to teraz przerywać, skoro tak świetnie wam idzie! Poradzę sobie. Jak zawsze. - W to nie wątpię. Kiedy wrócisz? - Tego nie wiem – powiedziała smutno. – Postaram się jednak nie zabawić tam długo. - Dobrze – wyszeptał w jej rude włosy. – Będę na ciebie czekał. - Wiem – obdarzyła go szybkim pocałunkiem i krótkim uśmiechem, po czym weszła na pokład samolotu należącego do Avengers, który przysłał po nią Kapitan. Bucky stał jeszcze przez kilka minut, obserwując, jak maszyna wzbija się w powietrze i odlatuje, zabierając ze sobą jego ukochaną. - „Czemu nie poleciałeś z nią, Biały Wilku?' – usłyszał naraz za sobą głos Shuri. Odwrócił się i zmierzył dziewczynę poważnym spojrzeniem. - W tym stanie niewiele bym im pomógł – przyznał, patrząc ponuro na swoje lewe ramię. Uszkodzona w czasie walki z Iron-Manem ręka, została usunięta i choć w Wakandzie wykonano dla niego nową „protezę", jakoś nie miał ochoty jej zakładać. – I czemu ciągle nazywasz mnie Białym Wilkiem? – zapytał, ruszając wraz z nią do głównego budynku centrum medycznego. - Bo czasami zachowujesz się jak wilk – zaśmiała się. – Wciąż jesteś wystraszony i nieufny. Zupełnie, jak wilk, którego dopiero niedawno schwytano. I nie mówię o tym, co jeszcze siedzi ci w głowie. Nie będziesz już Zimowym Żołnierzem, sierżancie. - Jestem ci naprawdę wdzięczny za to, co robisz, ale nie wiem, czy zostanę fanem twoich metod – zażartował, by choć na chwilę zapomnieć o odejściu Natalii. - Wiem, że nie jest to do końca przyjemny proces, ale jeśli chcesz żyć normalnie ze wszystkimi wspomnieniami i bez strachu, że znów cię ktoś aktywuje... - Wiem! – przerwał jej może trochę zbyt brutalnie. - To dobrze – uśmiechnęła się do niego szeroko. A potem niespodziewanie zapytała. – Kochasz ją, prawda? - Kogo!? -zapytał zaskoczony. - Czarną Wdowę. Widzę przecież, jak na nią patrzysz... - Kocham – przyznał. - Dlatego nie chciałeś, żeby leciała – domyśliła się, przypinając Barnes'a do swojej aparatury. – To miło, że martwisz się o żonę. - Skąd wiesz, że jesteśmy małżeństwem?! T'Challa obiecał... - Spokojnie, mój brat nic mi nie mówił na wasz temat. To po prostu widać... Gotowy? - Działaj – mruknął tylko i zamknął oczy. Nie lubił uczuci, gdy „podpinała" się pod jego umysł.
Kilka miesięcy później. Karmiąc owce, zauważył, jak w jego stronę zmierza niewielka grupka ludzi, której przewodzi sam T'Challa. Król Wakandy podszedł do Bucky'ego i otworzył podłużną szkatułę, w której spoczywało nowe ramię Bucky'ego,
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.