Powoli do życia zaczął przywracać mnie okropny ból rozchodzący się po całym ciele. Cholera, może rzeczywiście można było to rozegrać w inny sposób. Głowa to lada chwilę i mi eksploduje.
- Nigdy więcej nawet nie usiądziesz na miejscu kierowcy! - Ivan widocznie był w lepszej kondycji, skoro miał jeszcze siłę na awantury. - Słyszysz mnie? Nie udawaj! No już, wstawaj i zobacz, co takiego zrobiłaś. Trzeba naprawdę nie mieć mózgu, żeby wystawiać tak swoje życie na próbę. To nie jest zabawa. Nie będzie drugiej szansy. Masz tylko jedną i musisz o nią dbać i ją pielęgnować, aby móc ją wykorzystać najlepiej, jak się da.
Nie miałam już siły, niech sobie krzyczy, ile chce. Albo mnie zaniesie na rękach, albo nie pójdę wcale.
- Naprawdę nie myślałem, nawet nie podejrzewałem, że może być coś z tobą nie tak. Ale teraz widzę, że ewidentnie brakuje ci piątej klepki. Masz nierówno pod sufitem, powinni cię trzymać w zamknięciu, bo stwarzasz zagrożenie dla innych, ale przede wszystkim dla samej siebie. Ja się dziwię, jakim cudem tak długo przeżyłaś... Musiałaś mieć naprawdę cholerne szczęście.
Zabawne, kiedyś powiedziałam to samo o Hansie. Niezły absurd. Ale on już nie żyje. Zafundowałam mu naprawdę paskudną śmierć - taką, na jaką sobie zasłużył.
- Lara! - złapał mnie za ramiona, szarpiąc boleśnie.
- Człowieku! - pisnęłam. - Daj mi spokój. Nie widzisz, że jestem w stanie agonalnym?
- Ty może i jesteś w ciężkim stanie... ale psychicznym. Sama w te drzewo wjechałaś, więc teraz nie narzekaj i wysiadaj z auta.
Wywróciłam oczami, napinając wszystkie mięśnie i otwierając drzwi. Całe przedramię rozerwał mi piekący ból.
- Masz może morfinę? Albo inne leki?
- Sprawdź w torbie.
Skinęłam głową, zaglądając do szmacianego plecaka. Ivan w międzyczasie zdążył już wysiąść z ciężarówki i poszedł otworzyć tylną platę, gdzie siedzieli więźniowie.
Miał rację, na dnie znalazłam strzykawkę i jakąś szklaną buteleczkę. To musiało być to, czego szukam.
Nabrałam do strzykawki leku, chwilę się wahając. Pracowałam w szpitalu, wiedziałam jak wygląda morfina, ile się jej podaje, no i w jaki sposób. Sama jednak zawsze bałam się zastrzyków.
Po chwili wrócił Ivan, wybawiając mnie z opresji.
- Możesz mi pomóc? - poprosiłam, podginając rękaw.
- Wydawało mi się, że byłaś pielęgniarką...
- I co z tego?
- Już, spokojnie. - wziął ode mnie strzykawkę i pewnym, szybkim ruchem wbił igłę prosto w żyłę. Kiedy wcisnął tłok, a substancja przedostała się do mojej krwi, poczułam jak kręci mi się w głowie.
- W porządku? - spytał. - Zbladłaś.
- Jak na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, jest całkiem nieźle. Ogólnie rzecz biorąc: chyba powinnam się przejmować, no nie? Bo za chwilę będziemy w Auschwtiz, miejscu, gdzie giną tysiące ludzi i gdzie być może są moi rodzice. Ja jednak nie czuję nic, jakby to do mnie w ogóle nie docierło.
- A bierzesz pod uwagę ewentualność, że twoi rodzice nie żyją? Że nawet nie mają grobu, że mogli zginąć w cierpieniach?
- Nie myślę o tym wcale. Jakoś wizja śmierci nigdy do mnie nie docierała, mimo że nie jest mi obca.
- Cóż, może to i lepiej. W czasach, kiedy śmierć jest bardziej prawdopodobna, niż cokolwiek innego, to niemyślenie jest błogosławieństwem.
- Straciłeś kiedyś kogoś bliskiego?
CZYTASZ
𝐙𝐀𝐁𝐈𝐄𝐑𝐙 𝐌𝐍𝐈𝐄 𝐃𝐎 𝐃𝐎𝐌𝐔.
Historical Fictionㅤㅤㅤᵔᴥᵔ༊ ୧ ィ▱⟆𝐙𝐀𝐁𝐈𝐄𝐑𝐙 𝐌𝐍𝐈𝐄 𝐃𝐎 𝐃𝐎𝐌𝐔 ⩩ 𖦹 𖨂 ㅤㅤㅤ❪ ໒ Ꮺ ORGINAL STORY. ຯ ❫ ୭ ᠀꒷꒦ಌ ㅤ ㅤㅤㅤㅤ ㅤㅤㅤ 𝔬𝔬𝔬. ▎ ▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃ ❛❛ zastanawialiście się kiedyś jak to jest opierać się pokusie ...