02. Walka o lepsze jutro

770 98 45
                                    

- Victor... - powtórzył Yuuri, ściskając kolanami biodra Nikiforova i opierając ciężar swojego ciała na wyprostowanych przy jego głowie dłoniach. Ścisnął poduszkę w palcach i przygryzł lekko dolną warge, czekając aż Victor zdecyduje się odezwać. Zamiast udzielić prostej odpowiedzi Rosjanin rzucił się znienacka na chłopaka i przycisnął go do materaca, na co brunet jęknął z wyraźną złością w ciemnych oczach.

- Wciąż uważam, że nie powinno cię tutaj być - zamruczał mu do ucha siwowłosy mężczyzna.

Yuuri zmarszczył brwi i zacisnął zęby, niemal z gniewem wpatrując się w Victora. Jak ten facet śmiał w ogóle ingerować w jego życie prywatne i mówić co ma robić?

- Jesteś tylko klientem, co ty możesz wiedzieć o mnie? - Katsuki próbował się poruszyć, dopóki nie doszło do niego, jaki ciężar przygniata go do łóżka.

- Wystarczająco wiele, by wiedzieć, że to nie jest miejsce dla osoby takiej jak ty. - uparł się Victor z figlarnym błyskiem w oku.

- Nie mam innego miejsca dla siebie i przestań mi wreszcie prawić morały! - wysyczał wzburzony Japończyk, starając się zepchnąć z siebie Nikiforova, który złapał go za kark i zbliżył wilgotne wargi do jego ust, na co oddech Yuuriego gwałtownie przyspieszył. Oparł dłonie na silnych ramionach mężczyzny i spojrzał mu w oczy, przełykając ślinę z wyraźnym trudem.

- Czas się kończy - zauważył z niechęcią Victor zwracając uwagę na zegar wiszący na ścianie, dokładnie nad barkiem z alkoholem. - Jeszcze tu wrócę.

Kiedy zszedł z Yuuriego ten westchnął ciężko i powiódł spojrzeniem za Victorem, który poprawiał wymiętą koszulę. Wstał zaraz za nim i zacisnął palce w pięści obserwując nocnego gościa.

- Nie wracaj tutaj, Victor, to nie miejsce dla takich jak ty - powiedział Yuuri sięgając po cienki, kobaltowy szlafrok wiszący na krześle i zarzucając go sobie na ramiona; szpilki zostały odkopane pod łóżko. - I nie szukaj mnie, proszę.

Victor nie odpowiedział. Jedynie rzucił Katsukiemu nieodgadnione spojrzenie i ruszył do drzwi, na co Yuuri zareagował cichym warknięciem. Podszedł szybko do Nikiforova i złapał go nadgarstek.

- Mówię poważnie, to najgorsze możliwe miejsce w jakie mogłeś trafić - ponowił ostro Yuuri, kiedy Victor zabrał rękę z jego mocnego uścisku i otworzył drzwi do wyjścia.

- Nie tobie to oceniać. Do zobaczenia.

Kiedy Victor opuścił pokój, Yuuriego ogarnął strach jakiego nigdy jeszcze nie czuł. Cialdini nie lubił, gdy jego zabawki przyjmowały klientów. Zwłaszcza Yuuri, który należał do niego i de facto był w najgorszym położeniu. Bycia deptanym butem Celestino Katsuki nie życzył absolutnie nikomu. Sam znosił to tylko dlatego, że nie miał innego, lepszego wyjścia.

Odwrócił wzrok od drzwi, po czym zdał sobie sprawę, że dzisiejszy wieczór wyciągnął z niego całą energię. Nie miał siły na więcej, choć podejrzewał, że czekają go jeszcze trzy, może cztery pokazy nim wreszcie Celestino nie stwierdzi, że publiczność ma go już dosyć i pora na odpoczynek. To bolało, ale liczyły się pieniądze. Tylko dlatego tutaj siedział.

Brunet usiadł przed lustrem i poczuł, że jeszcze w życiu nie chce tak bardzo umrzeć jak teraz. Nienawidził siebie za to co robił, by zdobyć pieniądze dla rodziny, nienawidził za to, że sam podświadomie zmuszał się do cierpienia. Na własne życzenie wbijał sobie nóż w plecy. Zsunął z ramion szlafrok i otarł łzy, które zaczęły zbierać się w kącikach oczu. Nie mógł ryczeć, jeśli za chwilę znów będzie musiał biec na scenę. Musiał jakoś się trzymać, póki nie zarobi na tyle, by móc odejść bez oglądania się za siebie.

- No już, Yuuri, głowa do góry. - powiedział sam do siebie, klepiąc się po policzkach i próbując dojść do ładu z własnymi myślami.

Nim wreszcie się ogarnął minęła ponad godzina, a i tak dopiero przed północą do jego drzwi zapukała Mila. Nic nie powiedziała, jedynie wzruszyła ramionami i wskazała głową na korytarz. A to oznaczało, że czekał go występ albo kara od Celestino. Jedna opcja gorsza od drugiej.

- Uważaj na siebie, Yuuri - poprosiła cicho, szybko się oddalając; stukot szpilek był słyszalny jeszcze długo po tym, jak zniknęła za zakrętem.

Yuuri zabrał z krzesła szlafrok, po czym wyszedł z pokoju kierując się na ostatnie piętro, do pokoju Celestino, który czekał na niego wyraźnie zadowolony.

- Jakiś problem? - zapytał od razu Katsuki, przypatrując się mężczyźnie.

- Nie tym razem. Zamówiono cię na prywatny pokaz, w twoim imieniu wyraziłem na to zgodę. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, pomyśl jaki to zysk i pieniądze. Przy okazji ja także zapunktuję - powiedział, bez cienia skruchy, Cialdini.

Prywatny pokaz zawsze oznaczał problemy. Tego typu imprezy stały najczęściej pod znakiem alkoholu, narkotyków i napalonych facetów, którzy wynajmując daną osobę mogli zrobić z nią praktycznie to na co tylko mieli ochotę. Dlatego Yuuri zawsze robił wszystko, by nie dopuścić do tego i jakoś się wyłgać. Tym razem jednak podjęto decyzję za niego i nie mógł się wycofać.

- Szefie, nie. - mimo to postanowił zaprotestować. Przerażony spojrzał na Celestino, który lekceważąco odwrócił się do niego plecami. - Nie dzisiaj.

- Jakieś obiekcje? - zapytał Włoch tonem od którego bruneta przeszły dreszcze. Poprawił szlafrok spadający mu z ramion i rozedrgany na całym ciele, pociągnął nosem, próbując się opanować.

- Nie, szefie. - Yuuri odetchnął ciężko i skierował się do wyjścia; Celestino w żaden sposób tego nie skomentował.

Katsuki na drżących nogach wrócił do pokoju, gdzie miał dosłownie chwilę na doprowadzenie się do porządku zanim przyjedzie po niego samochód. Zdenerwowany zmieniał strój na świeży trzęsącymi się dłońmi. Nawet nie patrzył w lustro, robił wszystko automatycznie, byleby mieć to wszystko jak najprędzej za sobą. Mimo, że najgorsze dopiero się dla niego szykowało.

Bał się. Jak człowiek, którego właśnie skazali na śmierć. Jak zwierzę idące na rzeź, nie zdające sobie sprawy z tego, co za chwilę się wydarzy.

W stanie totalnego rozbicia, okryty jedynie cienką marynarką, wyszedł przed klub myśląc o słowach Victora. Myślał o nich również wtedy kiedy siedział w drogim aucie, a po jego kolanie sunęła twarda dłoń jednego z mężczyzn. Słyszał, jak starsi jegomoście mówią o nim, jak śmieją się i opowiadają między sobą, co będą z nim robić. Był absolutnie przerażony i obrzydzony, ciągle jednak myśląc o pieniądzach, które na niego czekały. Tylko to się liczyło i był w stanie zrobić wszystko w celu zarobku. Z niewyjaśnionych przyczyn myślał także o samym Victorze, który pojawił się znikąd w Havanie i tak po prostu uznał, że będzie chciał go stąd zabrać. Nie, to nie działało w ten sposób. Przede wszystkim ten człowiek musiałby być obrzydliwie bogaty i do tego strasznie głupi, chcąc się pakować w takie sprawy. Cialdini był w stanie nawet zabić, gdyby ktokolwiek położył na nim łapy i zdecydował, że więcej nie będzie tańczyć. Tego po prostu Celestino by nie zniósł.

Delikatnie odtrącił od siebie nachalną dłoń i zacisnął wargi w wąską kreskę. Czuł, że to będzie bardzo długa, ciężka noc. W samochodzie unosił się aromat alkoholu, potu i smród perfum, od których po prostu go zemdliło. Chciał zwymiotować, żeby pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia, ale jechali tak szybko, że zapewne wyskoczywszy z auta straciłby życie. Kilka razy przełknął ślinę i uchylił szybę po swojej stronie, wdychając świeże powietrze. JJ prowadzący samochód patrzył na niego w lusterku i szczerze mu współczuł, nie mogąc zrozumieć, dlaczego ktoś taki, jak Yuuri, jeszcze tkwi w takim miejscu i naraża się dla pieniędzy.

Właściwie... JJ już nic z tego wszystkiego nie rozumiał.

Havana × Victuuri Where stories live. Discover now