12. HOW TO REALISE THAT YOU SCREWED UP.

5.2K 521 643
                                    

   — Spóźniłaś się tylko dwie godziny i czterdzieści osiem minut, no gratulacje.

To był najgorszy dzień w całym moim życiu, słowo daję.

Nie dość, że zaspałam na angielski, bo pół nocy zakuwałam słówka na hiszpana, to jeszcze wywaliło mi w chacie korki. Moje włosy przypominały dosłownie szopę, ale nie miałam ich jak podkręcić, czy też wyprostować, bo przecież bez prądu prostownicy nie włączę. Kawy też sobie oczywiście nie zrobiłam, no bo halo — po co kupować normalne czajniki, skoro istnieją elektryczne?

  Co najśmieszniejsze, to był dopiero początek; prawdziwe piekło zaczęło się dopiero jakieś pięć minut po tym, jak wyszłam z domu.

  — Nie wkurwiaj mnie, Marco, serio dobrze ci radzę — sapnęłam, workowaty plecak rzucając na wolny kawałek stolika.

Najpierw nawet nie zauważyłam, że siedzą też przy nim Parker i Ned. Chociaż było to w sumie do przewidzenia, bo odkąd Peter dał sobie spokój z Pajęczakiem, spędzali z nami bardzo dużo czasu. No, ale wracając; zwróciłam na nich uwagę dopiero po kilku dłuższych chwilach i to w dużej mierze przez to, że Ned postanowił poprzewiercać mnie swoim zdziwionym, chyba nawet nieco oburzonym, spojrzeniem.

Okej, może powinnam być milsza. Nie ich wina, że miałam pechowy ranek.

— Zjebał mi się samochód, dobra? — wyjaśniłam, chcąc się w jakiś sposób usprawiedliwić. — Zdechł na środku ulicy i musiałam czekać na lawetę. A nasza pieprzona drogówka załatwia sprawy wolniej niż biuro rachunkowe.

Serio, no to po prostu nie był mój dzień. Czego bym się tknęła, wszystko albo się psuło, albo wychodziło nie tak jak chciałam, albo już w ogóle obracało przeciwko mnie. Pękły mi dzisiaj trzy — trzy! — sprężynowe gumki, a ta różowa, którą znalazłam pod biurkiem, była jakoś tak dziwnie rozciągnięta. Co więcej, telefon padł mi dosłownie sekundę po wezwaniu lawety, a power bank leżał w szufladzie martwy już od tygodnia. Jedyne, co mi się dzisiaj udało, to kanapki — Jess kupiła naprawdę świetny ser i, Jezu, dałabym się za niego pokroić.

— Ale tobie nic się nie stało? — Leeds spojrzał na mnie spod delikatnie przymrużonych powiek, jakby chciał sprawdzić, czy nie mam na twarzy żadnego zadrapania. — Mogłaś zadzwonić, Lori. Martwiliśmy się.

— Wiem, ale komórka mi padła.

Usiadłam na ławeczce, nieco za bardzo wpychając się na Rowan i położyłam brodę na plecaku. Ruda zerknęła na mnie tylko przelotnie, uśmiechnęła się ładnie i wróciła do wcześniejszych zajęć, tak samo, jak reszta. Tylko Peter zapatrzony był gdzieś przed siebie, końcówką długopisu uderzając rytmicznie w dolną wargę, jakby dostał jakiejś zawiechy. A jako, że ciekawość to moje czternaste imię, nie byłabym sobą, gdybym nie nachyliła się nieco do przodu, żeby sprawdzić, nad czym chłopak tak poważnie główkuje.

  I o mały włos nie wybuchłam śmiechem, kiedy zauważyłam przeglądarkę w jego telefonie, otwartą na streszczeniu Romea i Julii oraz pokreśloną notatkę, którą Hamelin zadała jego grupie jakoś trzy dni temu. Nie dość, że kretyn o tym zapomniał, to jeszcze bardzo się oburzył, gdy mu wczoraj zaproponowałam, żeby przepisał to z Internetu — bo przecież on potrafi sobie poradzić sam.

No i proszę, przerosła go tragiczna miłość.

— I co, frajerze, jednak miałam rację? — zaśmiałam się, brodę znów opierając na miękkim plecaku.

Parker zerknął na mnie spod rzęs, nawet nie podnosząc głowy znad notatek i uśmiechnął się pod nosem tak cwano, że prawie od razu wiedziałam, co odpowie;

TROUBLEMAKERS • SPIDER-MAN: HOMECOMING. [1] ✔Where stories live. Discover now