Rozdział 15

472 47 76
                                    


Po otworzeniu oczu, pierwsze co dane mi było zobaczyć, to przykrytego pod samą szyję blondyna, z lekko rozchylonymi ustami, które wręcz zachęcały do całowania. I jeśli wszystkie moje poranki miałyby tak wyglądać, to mógłbym już zawsze budzić się z uśmiechem na ustach.

Przybliżyłem się i musnąłem lekko jego wargi, na co blondyn zakopał się jeszcze bardziej w pościeli. Moje kąciki ust powędrowały w górę, a Gabriel otworzył na sekundę oczy, by sprawdzić, kto zakłóca mu sen. Nie widziałem jego ust, bo przysłaniała je kołdra, ale zauważyłem niewielkie zmarszczki w kącikach oczu, więc domyśliłem się, że się uśmiechnął.

- Dzień dobry - usłyszałem przytłumione słowa wydobywające się spod kołdry.

- Dzień dobry. Śpioch z ciebie.

- Która godzina? - spytał zaspanym głosem. W pokoju było ciemno, więc stwierdziłem, że musiało być dość wcześnie. Sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce przy łóżku i spojrzałem na wyświetlacz.

- Cholera - wzdrygnąłem się i usiadłem, jednocześnie szukając na podłodze swoich spodni. - Dziesięć po ósmej.

Gabriel usiadł do pionu, kompletnie nieobecny. Jego włosy sterczały na wszystkie strony, a moje serce ścisnęło się od tego widoku. Myśl, że jestem jedną z nielicznych osób, która widzi go w takim stanie, sprawiła, że poczułem się naprawdę wyjątkowy.

- Umh... - jęknął i poleciał z powrotem na łóżko, przykrywając się kołdrą, aż po sam czubek głowy.

- Przecież spóźnisz się do szkoły...

- Poprawka. Już jestem spóźniony. I to twoja wina. - Popatrzyłem na niego z pytającym wyrazem twarzy. Odkrył się do połowy i spojrzał na mnie z poważną miną. - Wstałbym na czas, gdybyś nie leżał na mnie przez całą noc. Oblegałeś mnie chyba z każdej możliwej strony, ale wyglądałeś tak słodko, że nie chciałem cię budzić - powiedział rozbawiony.

Zarumieniłem się lekko, gdy wspomniał o leżeniu na nim, a w moich myślach pojawiły się pierwsze kawałki zdarzeń z wczorajszego wieczoru. Odchrząknąłem, ponieważ zaschło mi w gardle.

- Nie zganiaj winy na mnie, panie idealny - założyłem w końcu spodnie i rzuciłem w niego koszulką. - Lepiej się zbieraj, bo nie zdążysz na drugą lekcję - zacząłem odsłaniać rolety, które były głównym powodem naszego późnego wstania. Westchnąłem, przypominając sobie dlaczego w ogóle zasłoniłem okno i z powrotem opuściłem rolety w dół. Obawiałem się, że gdy tylko odsłonię je do końca zobaczę mroczne tęczówki, które nawiedzały mnie dzisiejszej nocy we śnie.



~


Czułem się już o wiele lepiej, dlatego stwierdziłem, że pójdę do szkoły. Wczorajszy dzień dłużył mi się naprawdę potwornie. Po wyjściu Gabriela, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc zacząłem sprzątać, dopóki nie przyszła Lex. Przepisałem wszystkie notatki, obejrzeliśmy film, zadzwoniłem w międzyczasie do mamy i Lexi zmyła się przed dziesiątą wieczorem. Nie obyło się oczywiście od wypytywania mnie o to, co się działo, gdy już wszyscy wyszli z posiadówki. Nie powiedziałem jej całej prawdy z jednego względu. Bałem się, że dostanie ataku fangirl'u i nie da mi spokoju przez najbliższe trzy tygodnie.

Zmierzałem korytarzem na salę gimnastyczną, razem z kilkoma chłopakami z mojej klasy. Nie mam pojęcia, który z nauczycieli tworzył plan zajęć, wstawiając na pierwszą lekcję WF, ale powinien z miejsca umrzeć. Niby jak oni sobie to wyobrażali, że później cały dzień mamy siedzieć w szkole cali spoceni? Owszem, w szkole były prysznice. Ale wątpiłem w to, że kiedykolwiek ktoś ich używał, nie wspominając już o ich czyszczeniu i sprzątaniu.

GazeWhere stories live. Discover now