Rozdział 1: Wyprawa

1.2K 98 16
                                    

~~JHOPE POV~~

Leżałem na łóżku, zmęczony, przecierając dłonią oczy, które na sam mocniejszy dotyk zaczęły niemiłosiernie szczypać. Już od dawna nie spałem jak zwykły człowiek, a raczej czuwałem z zamkniętymi oczami. Chociaż jako żołnierz już zdążyłem do tego przywyknąć, zwłaszcza biorąc pod uwagę jakie warunki panują na terenach całego globu.

W świecie, gdzie można zginąć dosłownie przez chwilę nieuwagi, trzeba być czujnym 24 godziny na dobę. I pomimo tego, że moi przyjaciele także pilnują bezpieczeństwa reszty, to i tak nie potrafiłem spać spokojnie. To też nie tak, że im nie ufałem, jednak wychodziłem z założenia, sam wolę mieć wszystko pod kontrolą.

Odpoczywając wracałem zawsze do dziecięcych lat, gdzie mój tata, którego pasją było wojsko, przelewał na mnie swoje ambicje. Ja zaś chłonąłem wszystko niczym gąbka ciesząc się z silnej więzi z ojcem.

Tata pomimo surowości był także dla mnie najlepszym przyjacielem. Dbał o mnie, potrafił wysłuchać,a także nie robił nic, co mogłoby wyrządzić mi jakąkolwiek krzywdę przy naszych wspólnych treningach. Dlatego też naprawdę nie miałem na co narzekać, a wręcz przeciwnie. Zawsze uśmiech gości na moich ustach, gdy przypomnę sobie tamten okres życia.

Moja mama za to była lekko nadopiekuńcza i nie zawsze podobały jej się metody wychowawcze taty. Była takim typem osoby, która dawała mu dużo miłości - poprzez pocałunki w głowę czy czułe przytulenie - oraz wsparcie, którego nigdy nie otrzymałem od nikogo aż w takiej ilości.

Pamiętam także, jak zawsze, w każdą sobotę, kiedy rodzicielka miała wolne od pracy, piekła dla mnie i ojca przepyszne ciasta z rozmaitymi kremami. Zapach jaki towarzyszył temu procesowi zawsze koił moje wycieńczone po treningu zmysły. Na samą myśl znowu się uśmiechnąłem.

-Chciałbym was znowu zobaczyć... - wyszeptałem cicho, dalej mając nadzieję, że moi rodzice żyją i mają się dobrze.

Za wszelką cene chciałem ich odnaleźć, ale nie miałem pojęcia gdzie w obecnej sytuacji ich szukać. Trzy lata temu, kiedy wyjechałem na szkolenia do wojska, opuściłem swoje rodzinne miasto zostawiając ich samych sobie. Już po niespełna roku wybuchła epidemia, która zbierała swoje krwawe żniwa i ożywiała martwe ciała, niszcząc kolejne ludzkie istnienia. Przez cały ten czas modliłem się, by zdołali się uratować, by wyjechali w bezpieczne miejsce.

Podczas gdy wróciłem do swojego miasta, nie mogłem myśleć o niczym innym niż właśnie oni. Co sił w nogach pognałem do swojego rodzinnego domu tylko po to żeby odkryć, że nie było w nim ani żywej duszy. Od tamtej pory żyję nadzieją, która z dnia na dzień nie staje się mniejsza.

W okresie dwóch lat wraz z ocalałymi stworzyliśmy namiastkę dawnego życia. Musieliśmy się jednak obejść bez najnowszego sprzętu typu telefonów komórkowych czy internetu, ponieważ po pewnym czasie wszystkie serwery komunikacyjne padły. Możemy polegać jedynie na krótkofalówkach, lecz niestety ich zasięg ogranicza się jedynie do 20 metrów.

Im dłużej chcieliśmy pozostać przy życiu, tym było gorzej. Niestety taka była rzeczywistość, która bezlitośnie omamiła nas wszystkich. Z dnia na dzień żyjących było coraz mniej, a biorąc pod uwagę zapasy jakie gromadziliśmy, nie zawsze starczały nam na długi okres czasu.

Po pewnym czasie musieliśmy wyjeżdżać na dłuższe wyprawy, które niestety wiązały się z większym ryzykiem. Nie mogliśmy też bezmyślnie wybijać całych hord zombie, bo po prostu brakowało amunicji. Czasami udawało się nam odnaleźć jakieś komisariaty z bronią, toteż zabieraliśmy wszystko co udało nam się znaleźć.

Z żywnością też nie było wesoło, bo nie od dzisiaj wiadomo, że wszystko ma swój termin przydatności. Logicznym jest, że najbardziej pożądanymi rzeczami były różnego rodzaju konserwy. Mimo, że też sami posiadaliśmy niewielki ogódek warzywny w specjalnej szklarni, to plony nie były niesamowicie hojne. Woda przecież była na wagę złota, nie mogliśmy jej od tak marnować, tak samo było z paliwem. Posiadaliśmy tylko dwa samochody, ale też nie używaliśmy ich za często. Gdy chodziło o małe zwiady w okolicach miasta, musieliśmy się bez nich obejść, lecz z dnia nadzień były one coraz bardziej potrzebne.

UNDEAD |[myg + jhs]|✔Where stories live. Discover now