~Rok 1941 Warszawa ~
Milena Piotrkowska stała właśnie przy wyjściu z ulicy Nowogrodzkiej przy dworcu centralnym i zapalała papierosa, było wcześnie więc ruch nie był duży.
Po chwili kobieta ruszyła z papierosem w ustach do pracy , a pracowała w małym sklepiku sprzedającym produkty spożywcze.
Po dotarciu na miejsce i otworzeniu drzwi na zaplecze kobieta zdjęła płaszcz i ubrała fartuszek na swoją niebieską sukienkę.
-Witaj Mel -uśmiechnął się do niej właściciel sklepu, który właśnie podliczał coś za biurkiem.
-Dzień dobry panie Starski -przywitała się i szybko udała się za ladę. Uczesała swoje rozwiane włosy w kitek i usiadła na drewnianym krześle ustawionym przy jednej z półek z towarem.Piotrkowska była dość dziwną osobą, często bywały dni kiedy przez cały dzień była jakby bez życia a czasem energiczna [chociaż od rozpoczęcia wojny był to rzadki widok].
Młoda kobieta jednak trzymała w sobie wiele blizn na sercu o których nikt nie wiedział. Po rozpoczęciu wojny straciła swojego jedynego krewnego. Jej ojciec został wysłany do Gdańska i....już nie wrócił. Mimo iż była ona pełnoletnia mieszkała wraz z tatą który ją wychował nauczył jak się bronić , strzelać i używać broni białej, tak naprawdę zawdzięczała mu umiejętności które posiada i co najważniejsze miłość do ojczyzny.
Nigdy nie pogodziła się ze stratą ojca, wciąż mieszkała w starym mieszkaniu w którym została jedynie samotność i cierpienie. Nie chciała nawiązywać z nikim głębszych relacji obawiając się straty, dlatego czasem była szorstka i obojętna.
Nienawidziła Niemców, najchętniej zabiła by wszystkich...nie bała się zabijać , nie bała się również umrzeć. Jedyny płomień który w niej nie wygasł od czasu stracenia ojca był płomień zemsty, który stopniowo zaspokajała uczestnicząc w akcjach podziemia i....czasem własnych akcjach samo sądowych. Mimo iż jej kompani zabraniali jej tych akcji Milena nie bała się ryzyka i kontynuowała swoje "polowania" na szkopów...a oni na nią.
Minęła godzina 17 za dwie godziny cholerne szkopy zaczną wyłazić na ulice. Milena pożegnała się z pracodawcą i ruszyła w stronę swojej kamienicy.Był październik więc na dworze było już ciemno. Rudowłosa szła z kapturem na głowie i miną który mówiła jasno że jeśli podejdziesz pożałujesz.
~Heinrich Krauze~
Młody podpułkownik Krauze właśnie wracał z pracy do domu, był bardzo zmęczony i równie zdenerwowany. Znów musiał podpisywać stertę papierów , a na dodatek te Polskie świnie znów urządzili zadymę w kinie! Na szczęście jego podwładnym udało się złapać dwóch gnojków związanych z tą aferą, zapewne są już w stanie agonalnym przesłuchiwani przez jego najlepszego kata , Klatt był potwornym człowiekiem czerpiący satysfakcje z krzywdzenia innych co lekko niepokoiło podpułkownika ale co najważniejsze był skuteczny i umiał nie tylko sprawiając ból fizyczny wydobyć informacje..ale również ból psychiczny.Heinrich jednak miał dość myślenia o pracy, chciał po prostu wrócić do domu i najlepiej napić się whisky albo innego trunku.
Jednak jadąc na motorze koło jednych z wielu zaułków zobaczył jakąś postać zawieszającą coś na murze.
~verdammte Polen nigdy się nie nauczą~ zaklął w myślach i zgasił silnik motoru po czym z niego zsiadł.Wyjął pistolet z kabury i podszedł do jak się okazało po sylwetce kobiety.Dziewczyna wyczuwając jego obecność upuszczając plakat na ziemię odwróciła się w jego stronę, jej mina była obojętna wręcz znudzona. ~Piegowata twarz, pełne usta ,zgrabny nosek i te oczy...~ Niemiec przez chwilę po prostu się jej przyglądał nie zwrócił nawet uwagi jak kobieta wyciągnęła z kieszeni papierosa i zapaliła..~Zwykle gdy stałem przed ofiarą celując w nią bronią w jej oczach widziałem strach, proszenie o litość. Jednak tym razem w tych dużych zielonych oczach widziałem złość , pogardę i arogancką pewność siebie , w malinowych ustach trzymała jakby nigdy nic papierosa nie przejmując się że zaraz ją zastrzelę...chyba. wypuszczając dym wypowiedziała zdanie...
-Wilk trafił na hienę - po czym znów się zaciągnęła. Co z tymi Polakami jest nie tak?!~
YOU ARE READING
Kobieta z papierosem.
Historical Fiction~Zwykle gdy stałem przed ofiarą celując w nią bronią w jej oczach widziałem strach, proszenie o litość. Jednak tym razem w tych dużych zielonych oczach widziałem złość , pogardę i arogancką pewność siebie , w malinowych ustach trzymała jakby nigdy...