1. Loki

64 0 0
                                    


Ulicą szedł mężczyzna. Wśród tłumu szarych obywateli wyglądał jak„młody bóg" : przystojne oblicze; powalający, nieśmiały uśmiech; czarne włosy kontrastujące z bielą skóry; piękne zielone oczy, lustrujące wszystko i wszystkich, jakby ich właściciel zapragnął wyryć w pamięci to, co ujrzał; lekko przygarbiony,jakby przytłoczony rzeczywistością, czeka na zielone.

W tym właśnie momencie odwrócił wzrok. Spojrzał dokładnie na mnie. Patrzył na mnie przez moment szeroko otwartymi oczami. Z ruchu jego pełnych ust wyczytałam słowo: "bogini". W następnej sekundzie został pochłonięty przez tłum pieszych przedzierających się przez przejście. Oczywiście, mogło mi się to przywidzieć. Mógł to być również sen na jawie, czy coś takiego.

Od rozmyślań o tym przystojniaku-którego-mogłam-sobie-wyobrazić oderwał mnie widok kelnerki niosącej moje zamówienie. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo podły. A może to tylko wymówka by zjeść ciasto czekoladowo-wiśniowe? Nieważne. Istotne jest to, że jeden kawałek tegoż ciasta ląduje właśnie przede mną w towarzystwie pysznej, słodkiej cappuccino. Gdy zaczęłam jeść ciasto, do mojego stolika dosiadł się mężczyzna, który jeszcze przed chwilą zajmował mi myśli. Prawie zakrztusiłam się jedzeniem. Widząc to, podał mi kawę. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Po upiciu sporego łyka otrzymałam również materiałową chustkę. "Robią jeszcze coś takiego", przeszło mi przez myśl. Chustka była biała, niezwykle miękka, z wyhaftowanym jakimś ornamentem układającym się w kształt litery "L". Gdy zbliżyłam ją do twarzy, by otrzeć usta, poczułam jej oszałamiający zapach i aż westchnęłam z zachwytu. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś tak wspaniałego.... Opamiętałam się jednak, gdyż siedzący przede mną facet przyglądał mi się z uśmiechem. Nie wiedziałam co zrobić z chusteczką. Wywabił mnie jednak jej właściciel, mówiąc,że mogę ją zatrzymać.

-Dziękuję, bardzo pan uprzejmy, panie...?

-Loki - "Loki? Jakaś ksywka?", pomyślałam. Mężczyzna w tym momencie uśmiechnął się, jakby usłyszał dobry żart - miło mi - wyciągnął do mnie dłoń. Zrobiłam to samo, jednak zamiast zwykłego uścisku, którego się spodziewałam, mężczyzna ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Nie byłam w stanie zrobić nic innego, jak gwałtownie wciągnąć powietrze i patrzeć na niego szeroko otwartymi oczami, ponieważ przyjemny dreszcz, który poczułam, gdy nasze ręce dotknęły się, blokował mi zdolność myślenia.

Jak pani na imię, piękna istoto?


- Anita - odparłam bez tchu


- Anita.. - powtórzył po mnie, jakby sprawdzał, jak w jego ustach brzmi to imię. Brzmiało genialnie... - Zatem, pani Anito, czy zechce wyświadczyć mi pani przysługę i oprowadzić mnie po tym mieście? Bo widzi pani, jestem tu kompletnie zagubiony... - patrzył na mnie tymi słodkimi zielonymi oczkami z przepięknym uśmiechem przylepionym do twarzy.

Zanim zorientowałam się, co robię, zgodziłam się. W zamian otrzymałam uśmiech jeszcze piękniejszy od poprzedniego. "Jak taka outsiderka jak ja, może pokazać komuś takiemu miasto?",zaczęłam się zastanawiać.

-Co dokładnie chciałby pan zobaczyć? - zapytałam, nie wiedząc jak wytłumaczyć temu przystojniakowi, że jednak nie jestem wystarczająco kompetentną osobą do tego zadania

-Proszę się nie martwić, nie jestem wymagający – posłał mi uśmiech – właściwie, to jestem tu nowy. Pierwszy raz odwiedzam te ziemie.

-Ma pan na myśli kraj?

-Tak. Dokładnie. Proszę mi pokazać pani ulubione miejsce.

„Ulubione miejsce" zaczęłam się zastanawiać „mam ich kilka... Jesteśmy w jednym z nich... biblioteki raczej nie będzie chciał zwiedzać...może park? To całkiem blisko"

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

OpowiadaniaWhere stories live. Discover now