Poniedziałek

210 0 0
                                    

7:40

Dwa głębokie wdechy i...może jeszcze ze dwa i wchodzę do szkoły.

Pierwsze wrażenie? Super, bo zaraz po przekroczeniu progu, w ścianie znajduje się okienko z napisem 'informacja'. Wypas, ale kto robi coś takiego w szkole? Mimo, że byłam tu tydzień temu skorzystałam z opcji 'okienko' i upewniłam się gdzie jest moja klasa. Ruszyłam do szatni, a później na 1 piętro.

7:57

-Cześć...chodzicie do IC?- zapytałam dwóch przypadkowych dziewczyn siedzących pod klasą.

- Hej, tak- odpowiedziały skanując mnie wzrokiem. Czad po prostu.

- O, czyli dobrze trafiłam...jestem nowa...O - próbowałam...

- Siemka, macie matmę? - przerwał mi wysoki blondyn, podchodzący do dziewczyn. Naprawdę nie widział, że rozmawiamy?

Ich odpowiedź zagłuszył dzwonek, więc razem z tłumem, nie oglądając się już na pogrążoną w dyskusji o matematyce 3 uczniów, weszłam do klasy i... nadszedł czas na mój pierwszy, żałosny problem: gdzie mogę posadzić swój tyłek? Stanęłam nieporadnie przy biurku, patrząc błagalnym wzrokiem na wychowawczynię. Kobieta uśmiechnęła się, wstała i gdy w klasie zapanowała względna cisza zaczęła:

-Tak jak Wam wspominałam, od dzisiaj będziemy mieć w klasie nową koleżankę – nagle wszyscy zainteresowali się moją osobą – Może się przedstawisz i opowiesz nam coś o sobie?

- Hmm...-Houston, mamy problem...jak to leciało? Przecież opracowałam to w autokarze, muszę być pewna siebie...Boże ratuj- Cześć, mam na imię Ola, interesuję się grafiką komputerową i architekturą, dużo rysuję i dopiero dwa dni temu przyjechałam do Suwałek...więc jakby ktoś chciał mi pokazać miasto to jestem chętna – wyrecytowałam z pamięci.

Jeszcze niezdarny uśmiech i...ośmieszyłam się już?

O dziwo kilka osób zapytało mnie skąd jestem, czy podobają mi się Suwałki, a nawet pogratulowało wygranej w konkursie, o której wcześniej poinformować musiała ich nauczycielka. Nie najgorzej.

Nakazano mi usiąść na końcu z tym samym blondynem, który nie odrobił lekcji, a teraz właśnie głowił się nad jakimś zadaniem. Pewnym krokiem ruszyłam przez klasę czując na sobie spojrzenia innych. Szło mi całkiem nieźle dopóki nie potknęłam się o plecak dziewczyny z przedostatniej ławki. Chłopak wyciągnął rękę, żeby mnie złapać, ale jakimś cudem udało mi się utrzymać pion. Usiadłam obok niego i błagałam Boga, żebym mogła zapaść się pod ziemię. Blondyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się ironicznie. Nie mogłam się zdecydować czy był jednym z TYCH ludzi. TYCH, których wszyscy lubią, którzy są zabawni, rozrywkowi, pewni siebie i wyluzowani. TYCH, którym strasznie zazdroszczę. Nie był przystojny, chociaż co kto lubi.

Skupiłam się na słowach nauczycielki, ale tą lekcję poświęcili chyba na godzinę wychowawczą, bo większość klasy zajęła się planowaniem jakiejś wycieczki.

- Ej zrobiłeś już matmę?- odwróciłam się i zobaczyłam jak mój towarzysz przechyla się do kolegi z ławki obok.

- Coś mam, a od kiedy ty odrabiasz?

- Przecież ostatnio nie miałem, to logiczne, że mi dzisiaj sprawdzi.

- Z logiki dostałeś jedynkę- do rozmowy włączyła się dziewczyna siedząca przed nami.

- Dobra, dawajcie tą matmę- uśmiechnął się do nich.

8:45

Dzwonek.

Ruszyłam za tłumem.

-Hej, wiesz może co teraz mamy? – rzuciłam do brunetki, która szła obok.

- Angielski - uśmiechnęła się- Natalia.

-Ola- dziwne, że niezdarny grymas na mojej twarzy, który miał być uśmiechem jej nie odstraszył.

- Chodź, przedstawię Ci resztę.

I tak dowiedziałam się, że Natalia przyjaźni się z niską brunetką- Martą. Była jeszcze Julia, Iza, Magda, Weronika. Z chłopakami; Mateuszem i blondynem, który był skazany na mnie przez 45minut- Wiktorem, rozmawiały Daria i Asia. Zdecydowanie obie są gwiazdami w tej klasie.

Reszty imion oczywiście nie zapamiętałam.

Okazało się, że nauczycielki od matmy i polskiego zamieniły się godzinami, tak, żebym mogła się przedstawić i zapoznać z nową klasą, więc wszyscy byli mi wdzięczni, że dostali dodatkowe dwie lekcje na przepisanie matematyki. Zapunktowane.

Dzwonek.

***

9:50

Na matmie usiadłam na pierwszej na ławce. Nie żebym była jakimś prymusem. Zrobiłam to tylko dlatego, że nauczycielka porównywała program nauczania szkoły z tym co do tej pory przerobiłam w swoim liceum. Ogólnie nie było najgorzej dopóki nie zajrzała w moje oceny. Same 5, dwie 6 i jedna 4. Dla mnie nic nadzwyczajnego, dla niej chyba wręcz przeciwnie, bo poprosiła mnie do tablicy. Czad.

Nie mam wrodzonego talentu ani matki matematyczki, po prostu wiem, że aby dostać się na studia architektoniczne będę musiała zdawać maturę z tego przedmiotu na poziomie rozszerzonym, więc...przykładam się. Jakimś cudem zrobiłam te zadania. Ona w szoku, klasa tym bardziej, a ja nie wiem za bardzo co się dzieje. Kazała mi usiąść w przedostatniej ławce razem z Wiktorem. Nie oszczędził mi ironicznego uśmiechu.

Później było już przewidywalnie: dostaliśmy 20min i kilka zadań do zrobienia. Bez problemu.

Chwilę przed końcem wyznaczonego czasu zebrałam się na odwagę:

- Mogę sprawdzić wynik w odpowiedziach?- zestresowana spytałam blondyna wskazując na jego podręcznik.

- Jasne, zrobiłaś już?- zapytał

-Mhm, a...

Tylko tyle zdążyłam powiedzieć zanim nauczycielka oznajmiła:

- Bogdan do tablicy.

Zdziwiona zobaczyłam, jak chłopak obok mnie, mozolnie zaczyna się podnosić. To on nie miał na imię Wiktor?

- A zeszyt?- usłyszałam matematyczkę.

Spojrzałam w jego otwarty brulion, zauważając, że przez 20min zdążył napisać tylko numer pierwszego zadania.

Geniusz.

- TWÓJ zeszyt- 'przypomniałam' mu podając chłopakowi swój notatnik.

-Długo jeszcze mam na Ciebie czekać?- ta nauczycielka zdecydowanie go nie lubi.

-Idę.

Gdy matematyczka wpisała mu 5 za bezbłędnie rozwiązane zadania, posłał mi pełne wdzięczności spojrzenie.

***

-Ej

Odwróciłam się.

-Dzięki za pomoc- jednak dane było mi zobaczyć ten uśmiech bez cienia ironii.

-Nie ma sprawy- powiedziałam i postarałam się unieść kąciki ust- ale...możesz mi się odwdzięczyć wiesz?

I po bezinteresownej pomocy.

-Jak?- zaśmiał się...nie jest źle.

- Mógłbyś mi pokazać gdzie jest sekretariat? Wychowawczyni powiedziała, że dostanę tam wykaz książek, które muszę kupić.- pytanie dnia: czy okaże mi litość?

- Ta, chodź

Ulga.

Z  życia wzięteWhere stories live. Discover now