Rozdział 81

3.6K 309 178
                                    

Loki

Nienawidziłem siebie. Tak cholernie nienawidziłem siebie. Zawsze byłem dumny, ale żeby przez tę dumę nie poprosić o dodatkową dawkę leku znieczulającego? Nie pozwolić sobie nawet na chwilę słabości przed medykiem? Phi! To czysta głupota.

- Niestety, rany nie goją się najlepiej. Mam nadzieję, że postępujesz zgodnie z moimi zaleceniami, panie?

- Sugerujesz coś?- mruknąłem, starając się, by mój głos pozostał miękki i spokojny.

- Po prostu wolę mieć pewność, że rozumiesz, jak ważne są podejmowane przez ciebie decyzje. Bo niestety, będąc w innej krainie, tym bardziej wrogiej, nie mogę zbyt wiele zrobić.

Zaśmiałem się cicho, słysząc słowa Genezjusza. Chyba nie za często kierowałem się do jego radami, skoro nawet postępując zgodnie z nimi, ten podejrzewa, że jest inaczej?

Nie, żeby teraz nie miał racji.

- Wiem, że robisz tyle, ile możesz - westchnąłem lekko, starając się w żaden inny sposób nie okazywać bólu, którego doznałem, gdy medyk przyłożył do mojego boku kolejny opatrunek.- I może cię zadziwię, ale tym razem naprawdę starałem się nie robić niczego, czego mi zakazałeś.

- Racja, przy króla temperamencie jest to doprawdy zaskakujące - w wypowiedzi mężczyzny dało się wyczuć pewną dozę ironii, która ponownie spowodowała lekki uśmiech na moich ustach.- Gdzie podziewa się królowa, jeśli mogę zapytać?

Zmarszczyłem lekko brwi, gdy po chwili ciszy z ust Genezjusza wypłynęło kolejne pytanie.

- To nie ona cię przysłała?- odparłem zaciekawiony, jednak zaskoczenie na mojej twarzy szybko zastąpił grymas bólu, spowodowany próbą odklejenia starego opatrunku z moich pleców.

- Nie, nie widziałem jej dzisiejszego dnia - wyznał mężczyzna, a kątem oka dostrzegłem, jak odkłada zakrwawioną gazę do misy.

- W takim razie, kto Cię przysłał? Hekate?

- Nie, wasza wysokość - usłyszałem dźwięk towarzyszący cięciu materiału.- Odwiedziłem cię bez wyraźnego wezwania, bo mija czas działalności leków. A jednak zależy mi na szybkim powrocie króla do zdrowia - wyznał mężczyzna, po czym zaczął rozprowadzić jakąś substancję po moich plecach. Po chwili poczułem przyjemny, kojący chłód.

- Hmm..- mruknąłem, zastanawiając się.- W takim wypadku Viv zapewne jest u Surta.

- Surta?- powtórzył mężczyzna.

- Ach, racja, wybacz. Czasem zapominam, że nie wiesz wszystkiego.

- No czasem i mi się zdarza - tym razem usłyszałem rozbawienie w głosie medyka.

- Surt jest moim przyjacielem z dawnych lat - wyjaśniłem.

- I jak rozumiem, o wydarzeniach z ostatnich dni wiedział więcej od samej królowej.

- Dokładnie.

Usłyszałem, jak Genezjusz wzdycha.

- Nie oceniaj mnie, miałem powody - powiedziałem unosząc lekko głowę, by spojrzeć na mężczyznę, choć nawet od tak drobnego ruchu zabolał mnie kark.

- Pod żadnym pozorem nie oceniam cię, wasza wysokość - zapewnił mężczyzna.- Po prostu.. zastanawiam się, co będzie dalej - wyznał, czym mocno mnie zaskoczył.- Czy naprawdę czeka nas wojna z Asgardem?

Czy czeka nas wojna z Asgadrem?

Doskonale znałem odpowiedź na to pytanie. Jednak nie byłem w stanie odpowiedzieć.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now