2. Dar przyjaźni

3.2K 289 230
                                    

„Byłem przekonany, że jeśli nasze plany się powiodą, spełnią się wszystkie moje marzenia. A rdzeniem tych planów były Insygnia Śmierci." – Albus Dumbledore, Harry Potter i Insygnia Śmierci

Była godzina dziesiąta, gdy Gellert Grindelwald siedział na podłodze w salonie wertując kolejną już dzisiaj książkę. Zirytowany westchnął i odłożył książkę na piętrzący się stos, żeby chwilę później sięgnąć po kolejną. Przerzucał kolejne strony zawzięcie czegoś poszukując. Wodził wzrokiem po tekście, jednak i tym razem nic nie znalazł i lektura wylądowała na stosie. Było to już ostatnie tomisko z obszernej biblioteczki. Blondyn zmęczony, a jednocześnie wściekły opadł na podłogę, przecierając dłońmi zmęczone oczy. Specjalnie wstał dziś wcześniej, aby poszukać czegoś, chociażby jakiejś wzmianki o Peverelach. Liczył, że znajdzie chociażby kilka słów o najmłodszym z braci, który jak udało mu się dowiedzieć spoczywał na cmentarzu w Dolinie Godryka. Normalnie nawet nie zawracałby sobie głowy przyjazdem do ciotki, która momentami była naprawdę irytująca. Znudzony przymknął powieki machnął różdżką i książki wróciły na swoje miejsce. W tym momencie do salonu weszła pani domu. Widząc swojego bratanka leżącego na podłodze wytrzeszczyła zdziwiona oczy.

-Ah, Gellercie co ty robisz?- zapytała lekko zmartwionym tonem.

-Myślę, droga ciociu. Po prostu myślę- blondyn nawet nie pofatygował się, aby otworzyć oczy.

Zdziwiona do reszty Bathilda usiadła w fotelu popijając różaną herbatę.

-Ciociu, mam pytanie?- zaczął Grindelwald wciąż leżąc na podłodze.- Co wiesz o Arianie Dumbledore?

Pani Bagshot zakrztusiła się swoją herbatą i zaczęła mocno kaszleć.

-Skąd wiesz o Arianie?- spytała lekko przerażonym głosem.

-Spotkałem ją wczoraj, ale zachowywała dość dziwnie. Znaczy była dość wycofana i nie odzywała się w ogóle- chłopak zaczął relacjonować przebieg wczorajszego wieczoru.- Ale wydawała się spokojna, przynajmniej dopóki nie pojawił się ten narwany dzieciak, krzycząc na prawo i lewo.

-Narwany dzieciak?- Bathilda zmarszczyła brwi- A, pewnie chodzi ci o Aberfotha. To młodszy brat Albusa.

Grindelwald skinął głową.

-Domyśliłem się- powiedział spokojny, pozbawionym emocji tonem.- To co wiesz o Arianie?

- Cóż, praktycznie nic. Kendra zawsze unikała tego tematu, a ja nie naciskałam. Ale dziewczyna co dziwne nie chodzi do żadnej szkoły, a po okolicy krążą plotki, że jest charłakiem, choć ani Albus, ani nikt z rodziny tego nie potwierdził. Prawdę mówiąc on udaje, że wcale nie ma siostry.

Gellert ponownie skinął głową lekko zamyślony.

-Gellert, ostatnio ciągle chodzisz taki cichy i wycofany, mógłbyś poznać jakiś rówieśników, oprócz Albusa- zaczęła pani Bagshot patrząc z nadzieją na blondyna.

-Mylisz się ciociu, nie jestem cichy i wycofany. Po prostu wole się dzielić myślami, z ludźmi, którzy są w stanie je zaakceptować i zrozumieć. A jak na razie Albus jest jedyną taką osobą- mówiąc to wstał gwałtownie i skierował się do drzwi.- Idę się przejść.

I nawet nie bacząc na reakcje ciotki zamknął frontowe drzwi i ruszył uliczką w kierunku domu Dumbledorów. Po drodze mijał wścibskie sąsiadki, które przypatrywały mu się maślanymi oczami, albo śliniły się na jego widok. Gellert skrzywił się zniesmaczony i szedł dalej starając się nie zwracać na nie uwagi. Wkrótce znalazł się już na obrzeżach miasteczka, podążając wąską ścieżką, ku posiadłości Dumbledorów. Pchnął drewnianą furtkę, która mocno zaskrzypiała. Przeszedł przez niewielki ogródek i stanął naprzeciwko dużych ciemnych drzwi. Zapukał w nie i już po chwili usłyszał dochodzące z korytarza kroki. Zawiasy skrzypnęły i w drzwiach ukazała niska blondwłosa kobieta. Spojrzała na niego z lekką niepewnością, a Gellert wywnioskował, że musiała to być matka Albusa.

Miłość jest potężniejsza od śmierci [Dumbledore x  Grindelwald]Where stories live. Discover now