Rozdział 10

57 4 0
                                    

Mogłabym dać głowę sobie uciąć, że właśnie zostaliśmy nowym obiektem plotek. Thomas złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął mnie do kantorka. Było to najgorsze miejsce jakie mógł wybrać. Spojrzał mi głęboko w oczy, po czym wtulił mnie do swojej klatki piersiowej. Wsłuchałam się w rytm jego serca i trochę uspokoiłam. Chłopak doradził mi, żebym wypłakała się przed lekcją. Poczułam ulgę, ponieważ nie spytał mnie o powód mojego smutku. Wtuliłam się w niego i płakałam, aż zabrakło mi łez. Thomas wyjął chusteczkę z kieszeni i podał mi ją. Cieszyłam się, że nie nałożyłam makijażu do szkoły. Wysmarkałam nos i lekko uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił mój uśmiech i przytulił mnie raz jeszcze, tylko tym razem bardziej delikatnie. Siedziałam z nim w kantorku do końca przerwy. Po dzwonku wyszliśmy z niego i udaliśmy się do swoich klas. Dziewczyny z mojej klasy patrzyły się na mnie dziwnie i szeptały coś między sobą, co mnie lekko zdenerwowało. Na szczęście Jenny usiadła obok mnie i była moim wsparciem. Kiedy spojrzała się wzrokiem zabójcy na te wredne plotkary, wszystkie ucichły. Lekcje jakoś mi zleciały. Po wyjściu z szatni zauważyłam idącego Thomasa i chciałam z nim pogadać, ale totalnie mnie zignorował. Poszłam do pracy i starałam się o tym wszystkim nie myśleć. Myjąc naczynia w kuchni znowu skaleczyłam się w palec. Remigiusz ironicznie przekręcił oczami i przyniósł mi plaster. Zakleiłam palec i wzięłam się dalej do pracy. Później gdy obsługiwałam klientów, mój współpracownik podstawił mi nogę i wylałam kawę na jednego z klientów. Spiorunowałam go wzrokiem, a potem zaczęłam przepraszać klienta. Zaproponowałam mu ciasto za darmo i zwrócić koszty za pranie. On natomiast obiecał nie poskarżyć się mojemu szefowi. Po skończeniu zmiany poszłam do szatni i spotkałam tam Remigiusza. Zamknęłam mu szafkę przed nosem.
-Co to miało znaczyć? Czemu podstawiłeś mi nogę?
-Zdaje ci się. A teraz zabierz tą swoją delikatną rączkę z mojej szafki.
-Nie ma mowy! Przeproś mnie natychmiast!
-Jeżeli nie otworzysz mi szafki to zacznę się przebierać tu i teraz.
-Na pewno tego nie zrobisz.
Chłopak spojrzał się na mnie i wzruszył ramionami, a potem zdjął koszulkę. Następnie zaczął zdejmować pasek.
-Przestań!
-I jak podoba ci się to?
Strzeliłam mu w twarz i szybko wybiegłam z szatni. Dopiero w połowie drogi uświadomiłam sobie, że nie wzięłam swoich rzeczy. Wróciłam się po nie i wydawało mi się, że nikogo nie ma w szatni. Nagle ktoś wyskoczył z tyłu i zasłonił mi usta. Oprawca popchnął mnie na ławkę i zorientowałam się, że to mój współpracownik. Chłopak miał gniewne spojrzenie i miałam wrażenie, że zaraz zrobi mi krzywdę. Patrzył mi się prosto w oczy i podniósł swoją prawą dłoń. Byłam przygotowana, iż zaraz mnie uderzy, ale on tego nie zrobił. Wyrwał się z oślepienia złością, wziął swoje rzeczy i wyszedł. Przerażona zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do domu. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do okna. Odsłoniłam zasłonki i zobaczyłam Chrisa. Wpuściłam go do środka.
-Możemy pogadać?
-Nie mamy o czym!
-Jak to nie mamy o czym? Ann siedziałaś prawie całą przerwę w kantorku z moim bratem, a wcześniej rzuciłaś mu się w objęcia na stołówce. Czy ja o czymś nie wiem?
-Zapytaj się lepiej tej swojej blondyneczki.
-Blondyneczki? Mówisz o Charlotte ?
-Nie wiem, jak ona się nazywa, ale byłeś nią strasznie zajęty na przerwie.
-Ale ja bynajmniej nie siedziałem z nią w kantorku i nie robiłem grom wie czego.
-Oskarżasz mnie o coś, panie jestem święty?
-Mówiłaś, że nie jesteśmy razem, więc o co ci chodzi?
-A o co tobie chodzi, panie nie jestem zazdrosny o mego brata?
Chris miał w oczach złość i coś jeszcze. Powstrzymał dalszą kłótnie długim i namiętnym pocałunkiem. Całując się przewróciliśmy się i wylądowaliśmy na łóżku. Po chwili Chris przerwał nasz pocałunek i spojrzał się na mnie pytająco. Pokręciłam głową na ,,nie'' i wstałam. Chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, co skończyło się tym, że siedziałam mu na kolanach. Położył mi głowę na ramieniu i objął mnie. Oparłam swoją głowę o jego głowę i próbowałam zrozumieć, co właściwie jest między nami. Nasz moment przerwało pukanie do drzwi. Kazałam Chrisowi schować się do szafy. Upewniłam się, że nie będzie go widać i w razie czego zablokowałam drzwiczki od szafy krzesłem. Powiedziałam ,, otwarte" i do mojego pokoju weszła moja mama.
-Wszystko w porządku?
-Tak, a czemu pytasz?
-Usłyszałam jakieś dziwne hałasy i zmartwiło mnie to.
-Nic się nie dzieje. Zwyczajnie w świecie się przewróciłam.
-Ok. W takim razie życzę ci miłej nocy.
Kiedy mama wyszła z pokoju, szybko podbiegłam do szafy i odsunęłam krzesło. Chris wyszedł z niej i zaśmiał się po cichu. Spojrzałam się na niego pytająco, lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. Chłopak pocałował mnie i wymknął się przez okno zostawiając mnie samą, stojącą na środku pokoju z jeszcze większym mętlikiem niż wcześniej. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć, ale nie potrafiłam. Wierciłam się dobre dwie godziny i w końcu mi się udało. Rano tradycyjnie przygotowałam się i poszłam na autobus do szkoły. Po drodze spotkałam Jenny, która nuciła coś pod nosem i była w bardzo dobrym nastroju. Pojechałyśmy razem autobusem . W szkole praktycznie nie rozmawiałyśmy. Jenny żyła w swoim własnym świecie i nic nie mogło jej z niego wyrwać. Na lekcjach wydawała się być obecna tylko ciałem, a jej umysł wędrował po nieznanych nikomu miejscach. Widok szczęśliwej przyjaciółki wywołał uśmiech na mojej twarzy. Później na przerwie obiadowej Jenny musiała gdzieś pójść i zostawiła mnie samą. Postanowiłam spotkać się z Chrisem i poszłam w stronę stołówki. Znowu ujrzałam go stojącego na korytarzu w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Tym razem była to brunetka z niebieskimi oczami. Wpatrywała się w niego, jak w obrazek i co chwila chichotała. Wiedziałam, że Chris ma powodzenie u dziewczyn, ale nie myślałam, że aż takie. Chwilę potem dołączyła do nich blondynka, która przywitała się z Chrisem buziakiem w policzek. Złapała go pod ramię i wtuliła się w niego. Miałam ochotę wydrapać jej oczy. Nagle ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Thomasa. Uśmiechnął się do mnie serdecznie i przyciągnął mnie do siebie. Niedługo potem wypuścił mnie z swoich objęć i spojrzał mi się prosto w oczy. Mogłam z nich wyczytać, że pyta mnie o to czy mu ufam. Przytaknęłam, a chłopak objął mnie ramieniem i ruszył w stronę Chrisa i jego dwóch wielbicielek. Czułam się lekko zawstydzona.
-Cześć bracie!- wykrzyknął Thomas, gdy przechodziliśmy obok tamtej trójki. Miałam wrażenie, że Chrisowi oczy z orbit wyskoczą na nasz widok. Thomas uśmiechnął się do mnie zadziornie i zaprowadził mnie w ustronne miejsce, którym znowu był ten nieszczęsny kantorek.
-Założę się, że mojego brat szlak trafił, gdy nas razem zobaczył. Widziałaś jego minę?
-Widziałam. Jesteś świetny!-pocałowałam go w policzek i przytuliłam- Dziękuję ci!
-Wiesz, że zawsze jestem chętny dokopać mojemu bratu, a jeżeli w ten sposób mogę jeszcze dodatkowo pomóc tobie, to już w ogóle. -nagle zaczął szeptać- Proszę zaufaj mi jeszcze w tej sprawie....
Przyparł mnie do ściany i nachylił się nade mną. Postanowiłam mu zaufać i oplotłam ręce wokół jego szyi. Po chwili usłyszałam, że ktoś ciągnie za klamkę i wchodzi do środka. To był Chris. Zdenerwowany odciągnął Thomasa ode mnie i wręcz wypchnął go jedną ręką z kantorka na korytarz. Mój przyjaciel dostał z pięści w twarz, lecz na szczęście zdołał zrobić taki unik, aby nie dostać w nos. Po Thomasie było widać, że ma wielką ochotę oddać swojemu bratu, ale się powstrzymał. Ustałam pomiędzy nimi.
-Ann, odsuń się!
-Chris uspokój się ! Spójrz na mnie. Thomas nie zrobił nic złego.
-Naprawdę tak sądzisz? To wyglądało jakbyście...... mieli zamiar.... No wiesz....
-Nie mieliśmy zamiar nic takiego zrobić.
-Ann, zostaw tego zazdrosnego dupka i chodźmy.- Thomas złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę- On nie zasługuje na twoją dobroć.
-Zaczekajcie!-wykrzyczał Chris, gdy byliśmy już na drugim końcu korytarza. Nagle zadzwonił dzwonek i mój sojusznik odprowadził mnie na lekcje. Do końca zajęć zastanawiałam się, jaki skutek będzie mieć nasza intryga. Kiedy wychodziłam ze szkoły, zauważyłam stojącego przy bramie Chrisa. Chodził w kółko i mówił coś do siebie pod nosem. Wyglądał na strapionego . Podeszłam do niego i zapytałam się, czy wszystko z nim w porządku. Chłopak nie odpowiedział mi nic, tylko mnie przytulił. Następnie bez żadnego słowa wyjaśnienia posadził mnie na motorze i zaraz po tym ruszyliśmy. Nie dał mi szansy zaprotestować. Zatrzymał się dopiero pod wieżowcem . Siedział przez dłuższą chwilę na motorze, wpatrzony w martwy punkt.
-Chris, skąd wziąłeś motor?
-Można powiedzieć, że ukradłem go mojemu ojcu.
-A co jeżeli on wyciągnie od ciebie za to konsekwencje?
-I co naśle na mnie policje? Powie, że jego syn ukradł motor z rodzinnego garażu?
-Oj, wiesz, że on jest zdolny do wszystkiego.- wzięłam głęboki wdech- Z chęcią bym z tobą pogawędziła, ale śpieszę się gdzieś. Jestem umówiona.
-Z kim i gdzie? Z Thomasem?
-Nie, nie z nim. Muszę szybko dostać się do kawiarenki z karaoke.
-Ok. Zawiozę cię tam.
-Nie trzeba. Pójdę na piechotę.
-Nie przyjmuje odmowy.
Złapałam się go mocno i ruszyliśmy. Odprowadził mnie do środka, a potem usiadł przy jednym z wolnych stolików. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nie chciałam, żeby dowiedział się, że tu pracuję. Chciałam za wszelką cenne pozbyć się go z kawiarni, ale mój plan spalił na panewce Remigiusz, który złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do szatni. Zbeształ mnie wzrokiem i rzucił mi mój uniform. Następnie bez słowa wyszedł z szatni. Przebrałam się w swój strój roboczy i udałam się za ladę. Po moim współpracowniku nie było śladu. Stwierdziłam, że zapewne jest w kuchni lub na zapleczu. Ustałam przy kasie i czekałam na klientów. Starałam się omijać wzrokiem Chrisa, który przyglądał mi się z zaintrygowaniem. W pewnym momencie podszedł do lady i zamówił cappuccino. Przyjęłam od niego zamówienie i wystawiłam mu rachunek. Próbowałam traktować go jak zwykłego klienta. Przygotowałam jego kawę i chciałam iść mu ją zaserwować, ale Remigiusz przyszedł i stwierdził, że ona to zrobi. Obserwowałam ich uważnie. Wymienili się gniewnymi spojrzeniami niczym jacyś najwięksi wrogowie. Kiedy Remigiusz życzył Chrisowi smacznego, miałam wrażenie, że tak naprawdę mówi ,,obyś się zakrztusił", natomiast odpowiedź Chrisa ,, Dziękuję" brzmiała niczym ,,Idź stąd, bo cię zabije". Nie miałam pojęcia, co jest między nimi nie tak i nie za bardzo miałam ochotę się tego dowiedzieć. Remigiusz odstawił tackę i podszedł do mnie, po czym objął mnie w tali i twarzą wtulił się w moje włosy. Cała zesztywniałam i przeszły mnie dreszcze.
-Ładnie pachniesz, księżniczko.- powiedział doniośle i czule zarazem.
Nie wiedziałam, jak mam zareagować. Spojrzałam się na Chrisa, który zaciskał pięści i przeklinał coś pod nosem. Wiedziałam, że mimo wszystko nie otrzymam od niego ratunku. Remigiusz puścił mnie i z uśmiechem satysfakcji poszedł do kuchni. Otrząsnęłam się i wróciłam do przyjmowania zamówień od petentów. Niektórzy goście uważnie przyglądali się poczynaniom naszej trójki. Mój współpracownik po powrocie z kuchni podszedł do radia i włączył skoczną muzykę. Zaserwował zrobione przeze mnie zamówienia, a następnie podszedł do mnie i obrócił mnie. Potem chwycił mnie za ręce i zaczął prowadzić. Posłusznie starałam się za nim nadążać. Naszą potańcówkę przerwał kierownik, który wyraźnie był niezadowolony naszym zachowaniem. Mój kolega z pracy szepnął mu coś do ucha i ten wyraźnie zmienił wyraz swojej twarzy na bardziej łagodną i wyrozumiałą. Machnął na nas ręką i wrócił do swojego biura. Byłam zszokowana postawą naszego szefa i jednocześnie zaciekawiona, co dokładnie Remek mu powiedział, że ten przymknął oko na tańce w środku pracy. Chłopak pocałował mnie w dłoń i podziękował za wspólny taniec, a potem wrócił do pracy, jak gdyby nigdy nic. Stałam przez chwilę osłupiała, ale szybko wróciłam do normy. Wiedziałam, że muszę dalej pracować i starać się ignorować te dziwne zachowania. Mój współpracownik jeszcze kilka razy przytulił mnie i szeptał mi dziwne rzeczy do ucha. W pewnym momencie Chris uderzył w stół i wyszedł z lokalu. Wtedy Remigiusz uspokoił się i znowu zaczął by niemiłym gburem. Poczułam się lekko zmieszana. Na koniec dnia w szatni, po wyjściu szefa zostałam sama z Remigiuszem. Chłopak spojrzał się na mnie z politowaniem.
-Nie przyzwyczajaj się. To był pierwszy i ostatni raz.- odparł ozięble.
-Ale dlaczego?
-Chciałem dokopać temu palantowi, a zauważyłem, że zależy mu na tobie.
-Dlaczego chciałeś mu dokopać?
-Nie twoja sprawa, niezdaro.
Jak zwykle był spokojny i zimny. Wiedziałam, że dalsze kontynuowanie dyskusji nie przyniesie żadnych skutków. Postanowiłam pogodzić się z tym i wrócić do domu. Gdy wyszłam z kawiarni, zauważyłam, że leje. Niestety nie miałam ze sobą parasolki, a najbliższy przystanek był dwie ulice dalej. Ustałam pod daszkiem lokalu i zastanawiałam się, co dalej robić. W tym samym czasie Remigiusz wyszedł z kawiarni i przyjrzał mi się uważnie. Bez żadnego słowa nałożył na mnie swoją kurtkę z kapturem i wybiegł w ten deszcz. Chciałam go zatrzymać i oddać mu kurtkę, ale szybko zniknął mi z zasięgu wzroku. Kompletnie nie potrafiłam zrozumieć jego zachowania, ale nie był to pierwszy facet, którego nie potrafiłam zrozumieć. Bez dalszego zastanawiania się poszłam na autobus. Całą drogę powrotną zastanawiałam się, co mam o tym wszystkim myśleć. Po wyjściu z autobusu pobiegłam prędko do domu. Zauważyłam stojący po drugiej stronie ulicy motor Chrisa. Pobiegłam od razu do swojego pokoju i zobaczyłam śpiącego na fotelu chłopaka. Spostrzegłam otwarte okno i już wiedziałam, jak dostał się do środka. Miał szczęście, że często zapominałam je zamknąć. Przykryłam go kocem i wzięłam się za odrabianie lekcji. Później poszłam do kuchni i zrobiłam herbatę. Przyniosłam dwa kubki do pokoju i postawiłam je na biurku, a potem obudziłam Chrisa. Po otwarciu oczu był lekko zdezorientowany. Przyniosłam i podałam mu do ręki herbatę. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i usiadłam na podłodze obok niego. Wzięłam kilka łyków herbaty i przyglądałam mu się uważnie. Nie chciałam od niego żadnych wyjaśnień, ponieważ domyślałam się, dlaczego tu przyszedł. Chłopak łapczywie wypił napój i usiadł naprzeciwko mnie. Obserwował mnie uważnie i drugi raz w życiu widziałam go z poważną i zmartwioną miną. Odstawiłam kubek i podsunęłam się do niego. Oparłam głowę o jego ramię i splotłam moją dłoń z jego. Siedzieliśmy tak przez kilka minut i patrzyliśmy się przed siebie.
-Jest już późno- poinformowałam.
-To zbieram się do domu.
-Może lepie, żebyś nie wracał o tej porze na motorze do domu. Zostań.
-A co na to twoi rodzice?
-Oni nie muszą o tym wiedzieć. Zresztą tata ma dziś nocną zmianę, a mama zapewne śpi. Do ósmej rano na pewno żadne z nich tu nie wejdzie.
-Skoro tak mówisz.
Wzięłam jedną poduszkę z fotela i położyłam ją na łóżku. Nie było zbyt szerokie, ale stwierdziłam, że jakoś się pomieścimy. Przytuliliśmy się do siebie i zasnęliśmy. Kiedy rano wstałam, zobaczyłam, że Chrisa już nie ma. Spakowałam książki i przygotowałam się do wyjścia. Po drodze znowu spotkałam Jenny i pojechałam z nią do szkoły. Po przebraniu się poszłyśmy na lekcję. Dzień minął nam szybko i o dziwo bez żadnych szczególnych zdarzeń. Po szkole poszłam od razu do pracy. Kierownik poinformował mnie, że będę pracować sama, ponieważ Remigiusz jest nieobecny. Nie wypytywałam się o nic. Wzięłam się do pracy i na szczęście nie miałam żadnych problemów. Gdy miałam zamiar wyjść, szef zaczepił mnie i poprosił mnie abym wręczyła wypłatę Remigiuszowi, ponieważ on nie ma czasu. Zgodziłam się. Kierownik wręczył mi karteczkę z napisanym adresem oraz kopertę z wypłatą mojego współpracownika. Wzięłam z szatni kurtkę Remigiusza i spakowałam do torby kopertę, a potem udałam się pod podany adres. Niepewnie zapukałam do drzwi, które otworzyła mi mała dziewczynka.
-Witam! Zastałam może Remigiusza?
-Tatuś nie może przyjmować teraz gości.
-Tatuś?
-Lucy z kim rozmawiasz?-zapytał ledwo wyraźny głos Remigiusza.
-Możesz mnie wpuścić Lucy? Mam coś dla twojego tatusia.
-Nie jesteś złodziejką? Obiecujesz, że nie zrobisz nic złego?
-Obiecuję.
Dziewczynka wpuściła mnie do środka i zaprowadziła do pokoju, w którym mój kolega z pracy leżał w łóżku. Podbiegłam do niego i położyłam mu rękę na czole. Miał wysoką gorączkę. Spojrzał się na mnie pytająco i zerwał się z łóżka. Złapał mnie za ramiona.
-Co ty tu do diaska robisz?
-Szef poprosił mnie, abym wręczyła ci wypłatę.
-Lucy, prosiłem cię, abyś nie wpuszczała obcych do domu.
-Ale ta pani powiedziała, że nie zrobi nic złego i, że jest twoją koleżanką.
-Lucy...-zaczął kaszleć- Zostaw nas samych.
-Byłeś u lekarza? Kaszlesz jakbyś miał zaraz wypluć płuca.
-Nie byłem. Zresztą to nie twój interes.

Wybierz mnieWhere stories live. Discover now