2

15 0 0
                                    

"To zależy, czego od przyjaciół oczekujesz. Możesz nam zaufać, że cię nie opuścimy w dobrej czy złej doli, choćby do najgorszego końca. Możesz też nam ufać, że strzec będziemy twojej tajemnicy lepiej niż ty sam jej strzegłeś. Ale nie licz na nas, byśmy ci pozwolili samotnie stawić czoło niebezpieczeństwu i odejść od nas bez słowa. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Boimy się okropnie, ale pójdziemy z tobą albo za tobą, jak psy za tropem."

              


                         Jest równa 5:00, kiedy brzęczenie budzika, postanawia mnie wybudzić.

Klnę w myślach na tak wczesną pobudkę, jednak wstaję i jak lunatyk, kieruję się do łazienki. Wykonuję podstawowe czynności, po czym ponownie człapię do swojego pokoju.

W drodzę powrotnej przystaję w miejscu, dokładnie zauważając masę ludzi debatujących między sobą i oczywiście moją rodzicielką. Wiem, że ta wariatka pewnie ośmiesza mnie przed wszystkimi, opowiadając jakieś beznadziejne historie, które tak naprawdę nie miały miejsca, jednak tak naprawdę już dawno do tego przywykłam. Odechciało mi się nawet złościć i prosić, żeby dała sobie po prostu z tym spokój. Wchodzę do pokoju i momentalnie zamykam drzwi na klucz.

Wiem, że Louis wszedłby bez pukania i po raz kolejny zastałby mnie nagą, a ja mam dość kolejnych tłumaczeń, że to coś pomiędzy moimi piersiami to mały pieprzyk a nie kleszcz. Uśmiecham się sama do siebie na samo wspomnienie tego feralnego wieczoru.

Zakładam tak szybko jak to możliwe czarne leginsy i luźny podkoszulek, który dostałam od Niall'a. Był całkowicie czerwony a zaraz po lewej stronie miał niewielkie czarne serce.

-Rose mam nadzieję, że Twój biały tyłek jest ubrany, ponieważ wchodzę!-uśmiecham się sama do siebie, widząc jak klamka się porusza.-Dobre posunięcie!

-Nie tym razem Lou!- słyszę jego śmiech i kroki, które prowadzą ponownie w głąb mieszkania. Poprawiam leginsy, po czym łapię za walizkę. Otwieram drzwi i idę wzdłóż korytarza, prosto do kuchni. Odkładam walizkę, aby nie musiała urwać mi ręki, kiedy będę wszystko analizowała i czekała na jakąkolwiek reakcję względem mojego przyjścia.

-Cześć kochanie.-moje kolana drżą, kiedy duże ciepłe ramię otacza moje ciało i przyciąga do uścisku.-Wyspałaś się?-składa buziaka na mojej skroni i choć wiem, że z jego strony to czysto przyjacielski gest to moje serce chce wybić wszystkie żebra.

-Nie za bardzo.-zagryzam wargę, kiedy zdaję sobie sprawę, że mój głos zaczyna robić się piskliwy. Brunet skina głową mówiąc, że on również nie spał zbyt długo i nic nie mogę poradzić na to, iż obserwuje jak łączy spojrzenie ze szczupłą czarnowłosą dziewczyną, która siedzi na fotelu w rogu salonu. Moje serce chce pęknąć dlatego wyswobadzam się z uścisku i nie patrząc w jego stronę kieruję się do reszty paczki.

Jedzie nas dziesięć osób, dlatego jestem podekscytowana i szczęśliwa, ponieważ gdyby moje myśli były zbyt blisko Harre'go moi przyjaciele będą mogli to powstrzymać.

-Nie sądziłem, że ją weźmie.-ciało Liam'a w sekundę znajduję się obok mojego. Wzdycham opierając bok głowy o jego ramię. Chce mu odpowiedzieć, jednak moja matka postanawia stanąć obok.

-Naprawdę nie wiem czy to dobry pomysł, abyś jechała..

-Rozmawiałyśmy o tym niejednokrotnie mamo!-mój ton staje się ostrzejszy, tym samym zwracając uwagę przyjaciół, jednak wszyscy pozostają w bezruchu. To nie jest pierwsza sytuacja, kiedy dyskutujemy przy nich.

आप प्रकाशित भागों के अंत तक पहुँच चुके हैं।

⏰ पिछला अद्यतन: Nov 11, 2018 ⏰

नए भागों की सूचना पाने के लिए इस कहानी को अपनी लाइब्रेरी में जोड़ें!

BIWAK /h.s/जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें